BAIC Beijing 7 ma dobre wyposażenie, dobrą cenę i może się podobać. Czy to realna konkurencja dla dużych europejskich SUV-ów?
Gdy BAIC z wielką pompą rozpoczynał działalność w Polsce, co miało miejsce w grudniu 2023 roku, modelu Beijing 7 jeszcze oficjalnie nie było. Mogłem obejrzeć go sobie na premierze, ale do salonów wjechał z półrocznym opóźnieniem względem modeli 3 i 5. Wydawał mi się wtedy naprawdę ciekawym SUV-em, ale cena pozostawała niewiadomą. Razem z kolegami dziennikarzami oszacowaliśmy ją na około 170-175 tysięcy złotych.
Myliliśmy się – samochód na gotowo w Polsce kosztuje 162 900 zł brutto. Nieźle jak na SUV-a o długości 4745 mm z benzynowym silnikiem o mocy 177 KM, automatem, niemal pełnym wyposażeniem i 5-letnią gwarancją. Nie ma w rynkowej stawce za dużo aut o podobnym zestawie cech i trudno wskazać jednego oczywistego konkurenta. Kandydatem do tego miana będzie zapewne nowy MG HS, ale dopiero za kilka miesięcy.
Beijing, czyli Pekin
Właśnie w stolicy Chin ma siedzibę koncern BAIC Motor, którego produkt trafił na mój podjazd. Konkurencyjne MG do podboju Europy wykorzystuje znany w naszym rejonie brand, ale BAIC nie próbuje nawet ukrywać skąd pochodzi. Na nadwoziu znalazło się logo koncernu jak i dwa duże emblematy z nazwą Beijing. Jednak sam wygląd równie dobrze mógł powstać w Korei czy Japonii. Jest w designie tego auta niepodważalny azjatycki rys, ale trudno oskarżyć model 7 o podobieństwo do któregoś z konkurentów. To po prostu kolejny spory SUV o przyjemnym, lecz nie angażującym wyglądzie.
Najwięcej pracy styliści mieli przy przodzie auta. Grill złożony z wielu ostrych otworów pewnie miał reprezentować złożony, techniczny wzór, ale mi przypomina zwykłą tarkę do warzyw. Zresztą geometryczne wzorki powtarzają się też w oświetleniu LED na zewnątrz oraz wewnątrz auta. Beijing 7 jeździ na 19-calowych oponach firmy Giti. To producent z Singapuru, który większość fabryk ma oczywiście w Chinach. Już przy pierwszym kontakcie z samochodami BAIC zauważyłem obecność chińskich opon, ale sądziłem że egzemplarze dla klientów będą już miały ogumienie jednej z renomowanych europejskich marek. Jak widać niekoniecznie.
Tył to moja ulubiona część stylizacji tego samochodu. Są całkiem ładne LED-owe światła z dynamicznymi kierunkowskazami, ale głównym detalem jest tu napis Beijing wkomponowany w poprzeczny lightbar, przez co po zmroku litery są podświetlone. Nie obyło się bez szczypty chińskiej tandety. Mówię o końcówkach wydechu, które są przesadzone w każdą stronę – po pierwsze są aż cztery, co w SUV-ie z 1.5 pod maską już się nie klei, a po drugie to tylko atrapy zaślepione czarnym plastikiem.
Ogromne wnętrze dla małych ludzi
W wielu chińskich samochodach spotykam bardzo miękkie fotele i tu nie jest inaczej. Do tego z przodu mamy oprócz podgrzewania także wentylację i kilka opcji masażu. Brzmi świetnie? Nie do końca, bo fotel zaprojektowano chyba typowo pod Azjatów. Jest dość wąski, umieszczony wysoko i ma krótkie siedzisko, więc nie do końca dobrze się w nim czułem.
Z bajerów jest jeszcze szklany panoramiczny dach i elektryczny podnóżek pod łydki w fotelu pasażera. Sporo jest tu porządnych materiałów. Chociażby tapicerka foteli to (podobno) skóra nappa, a niektóre detale są z prawdziwego aluminium. To nie znaczy, że nie ma się do czego przyczepić. Chociażby haptyczne przyciski na kierownicy są chyba inspirowane tymi z najnowszych Volkswagenów i Mercedesów, co nie znaczy że je lubię. To kolejna rzecz po ekranach, która łatwo się brudzi od samego używania. Nie podoba mi się też element dekoracyjny po stronie pasażera – to naprawdę wielki kawał słabego plastiku służący tylko jako podkład dla oświetlenia ambientowego, o czym dowiesz się dopiero gdy zapadnie noc.
Chińczycy kochają przestrzeń – na tamten rynek produkuje się przedłużane modele, których nie mamy w Europie – dlatego nie dziwi ilość miejsca z tyłu. BAIC Beijing 7 to wygodny krążownik dla pięciu osób, z płaską przestrzenią pod nogami i osobnym nawiewem na kanapę. Rozczarowaniem jest za to bagażnik o pojemności tylko 410 l. Nie ma tu napędu na cztery koła ani modułów hybrydowych, więc nie bardzo rozumiem co aż tak bardzo ogranicza przestrzeń. Brak podwójnej podłogi, za to jest koło dojazdowe.
Relaksująca jazda
Mógłbym lakonicznie stwierdzić, że BAIC Beijing 7 jeździ tak jak sugeruje jego wygląd. Nikt tu się nie bawił w sportowe akcenty. Miało być miękko, cicho i w miarę wygodnie. Udało się – jazda tym autem jest typowo relaksująca, zwłaszcza jak odpalimy sobie jedną z opcji masażu. Co innego nagłośnienie – nie ma co liczyć na audiofilskie wrażenia, jest gorzej niż w większości systemów znanych marek.
W dynamicznej jeździe “siódemka” czuje się co najmniej nieswojo. Układ jezdny nie ma za grosz czucia, bo i nie do tego miał służyć. Tym autem się płynie wchłaniając nierówności. Nie ma przy tym żadnych niepożądanych dźwięków, pisków, trzasków i szumów, ani z zewnątrz, ani z okolic deski rozdzielczej czy zawieszenia. Swój udział w tłumieniu mają opony o dość wysokim profilu (rozmiar 235/55 R19).
Czy w takim razie jest to samochód idealny na dłuższą trasę? Tak, ale z paroma zastrzeżeniami. Po pierwsze, 177 KM na 1650 kg masy na nikim nie zrobi wrażenia. Królem lewego pasa nie zostaniesz, choć utrzymywanie prędkości 140 km/h nie powinno stanowić problemu. Automatyczna skrzynia dość długo redukuje, więc zanim pogoni do pracy wszystkie 305 Nm, luka w kolejce do wyprzedzania może już zniknąć. No i spalanie – przy mojej dość delikatnej jeździe trudno było zejść poniżej 8 litrów. Czy to dużo czy mało – zostawiam każdemu do oceny.
Współżycie
W codziennym użytkowaniu BAIC 7 na ogół sprawdza się doskonale. Obsługa jest w większości intuicyjna, ekrany reagują szybko i wyglądają przyzwoicie. Nie obyło się jednak bez kilku irytujących wpadek. Odbierając samochód myślałem że tempomat po prostu nie działa. Jest do niego cała manetka po lewej stronie u dołu kierownicy, ale co bym z nią nie robił, auto nie chciało utrzymywać prędkości. Okazało się, że gdzieś głęboko w komputerze auta jest opcja wyłączenia tej funkcji. Nie do końca wiem po co ktoś w ogóle miałby tego potrzebować, ale w moim przypadku wystarczyło się tam dogrzebać i odhaczyć odpowiednią “kratkę”.
Auto nie ma nawigacji. W dobie Google Maps nie jest to jakiś wielki problem, ale może komuś zależy na tej funkcji, aby nie rozładowywać sobie telefonu. Ładowarka jest, ale umieszczono ją w maksymalnie głupim miejscu, na półce pod wybierakiem skrzyni. Gorzej, że ktoś kompletnie zapomniał o czymś tak oczywistym jak regulacja głośności. Kierowca może to zrobić z kierownicy, ale pasażer nie ma ani pokrętła na konsoli, ani nawet dotykowego przycisku na głównym ekranie. Dziwne jest też zastosowanie pełnych świateł LED, ale bez samopoziomowania – reguluje się je zwykłym pokrętłem jak halogeny w 25-letnim Passacie.
Podsumowanie
Na razie cena na bok – rozważmy BAIC Beijing 7 po prostu jako samochód. Jego niewątpliwą zaletą jest wielkość wnętrza i bogate wyposażenie z zakresu komfortu. To wygodny wóz, którego jakość wykonania nie zawodzi, a jakość jazdy nie pozostawia wiele do życzenia. Jako największe minusy wskazałbym rozczarowujący bagażnik i odrobinę za mały i za słaby silnik. Ograniczeniem jest też wąska oferta – jedna wersja i jeden motor, brak napędu AWD.
BAIC Beijing 7 – ceny i konkurencja
Są na rynku nieliczne samochody o podobnych cechach w podobnej do BAIC-a cenie. Przypomnijmy – punktem odniesienia jest 162 900 zł za samochód z pełnym możliwym wyposażeniem. Najbardziej oczywistą propozycją jest testowany niedawno przeze mnie Ssangyong Torres. Podobieństw jest dużo – gabaryty, silnik 1.5 turbo i azjatyckie pochodzenie spoza głównego nurtu. Różnica polega na tym, że Ssangyong jest na rynku już od ponad 20 lat, a producent daje na Torresa nawet 10 lat gwarancji. Wóz ma sporo większy bagażnik i jest dostępny jako manual lub automat, FWD lub AWD, więc oferta nie jest wcale wąska. Najbardziej zbliżony model Adventure to koszt 161 900 zł, ale za topowego Torresa trzeba zapłacić blisko 200 tys. zł.
Dla porównania napiszę też o popularnym europejskim SUV-ie w tej klasie wielkości: Skoda Kodiaq. Nowy model z silnikiem 1.5 TSI i automatem będzie kosztował cennikowe 174 850 zł. Wiadomo, że nikt takim “golasem” z salonu nie wyjedzie, ale różnica na korzyść Beijinga i tak nie jest jakaś porażająca. W tym świetle należy uznać ofertę BAIC-a za ciekawą, ale nie rozbrajającą. Moim zdaniem większe value for money leży w mniejszych modelach tej marki. “Piątka” kosztuje około 130 tys. zł, a najmniejsza “trójka” niecałe 80 tys. zł.
Tekst i zdjęcia: Bartłomiej Puchała
Zdjęcia BAIC Beijing 7:
Dane techniczne BAIC Beijing 7:
Silnik: R4, turbobenzyna
Pojemność: 1498 cm³
Moc: 177 KM
Maksymalny moment obrotowy: 305 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna 7b
Napęd: na przód
0-100 km/h: 9,9 s
V-max: 199 km/h
Zbiornik paliwa: 60 l
Cena: 162 900 zł