Zbliżający się koniec roku zmusił nas do refleksji. Każdy z redaktorów Moto pod prąd wybrał jeden testowy samochód z tego roku, który zapamięta na długo…
Przyznam, że prowadzenie bloga to nie jest łatwa sprawa. Dostarczanie dobrej jakości kontentu robiąc to całkowicie amatorsko, po godzinach to spory wysiłek. Z roku na rok staramy się poprawiać i ulepszać pewne rzeczy na stronie, by z optymizmem patrzeć w przyszłość. To bardzo motywuje, gdy dostajemy komentarze (także te krytyczne!), reakcje i przybywa nam odsłon. Z tego powodu chciałbym bardzo podziękować Wam – czytelnikom, którzy dajecie nam tę satysfakcję.
Oczywiście jest też ta jasna strona medalu – możemy na co dzień pojeździć samochodami, na które nie moglibyśmy sobie pozwolić w normalnych warunkach. Patrzący na to z boku widzą w tym przywilej, ale to także dużo obowiązków. W końcu chodzi nie o zabawę, tylko o rzetelne podejście do testu, materiał foto-wideo, odbiór i oddanie auta na czas. Nie muszę chyba dodawać, że użyczenie auta wiąże się z wieloma ograniczeniami, w tym np. zapewnienie mu bezpiecznego parkingu.
Tak czy inaczej są takie samochody, które pamiętamy bardziej niż inne…
Adam Gieras – redaktor naczelny – Alpine A110
2019 rok był dla mnie bardzo bardzo zmienny. Dwukrotnie musiałem zmienić pracę, a jak wiadomo nowy początek to zawsze okres, kiedy pracuje się najciężej. Często chorował mój syn. Nie zawsze miałem czas na pisanie, przez co wiele moich testów nie było tak szczegółowo przemyślanych, jak przyzwyczajałem Was do tego w latach wcześniejszych. Takie jest życie.
Mimo to udało mi się w tym roku jeździć kilkoma ciekawymi autami.
Najgorsze z nich? Może inaczej – największe rozczarowanie odczułem podczas testu Mercedesa C-klasy z nowym silnikiem po downsizingu. C200 absolutnie nie kupiło mojego serca. Niestety mały silnik, duża waga i mnóstwo wspomnień w mojej głowie z jazdy szeregiem różnych „gwiazd” powodują, że nie chciałbym tego auta (w tej konfiguracji) nawet na służbowe. Najlepsze z kolei cztery kółka… mam w sumie takie dwa auta. Tu bez dwóch zdań wymienię jednym tchem Mustanga Bullita, którego testował Bartek. A jeżeli chodzi o mój test – zdecydowanie Alpine A110. Moim zdaniem Francuz zasługuje na miano klasyka jeszcze za młodu. To auto cudowne. Lekkie, bardzo szybkie, niezmiernie pewne w prowadzeniu, a przy tym trochę zabawkowe, niespecjalnie nadające się do jazdy na co dzień. Tak. Wyjątkowe. Motoryzację kocha się właśnie za takie auta. A że trochę kapryśne (więcej ze mnie nie wydusicie). Cóż. To świadczy o charakterze. A tego Alpine na pewno nie brakuje.
Konrad Stopa – Hyundai i30 N
Mimo, że i30 N pojawił się na rynku przed 2019, to dopiero na początku bieżącego roku udało mi się przejechać tym hot-hatchem. Od lat fascynowały mnie nie za duże, szybkie samochody, a przy tym w miarę uniwersalne. Sam czatuję na Focusa RS drugiej generacji lub tańsze rozwiązanie – Mazdę 3 MPS. Wracając jednak do samego auta, i30 N zrobił na mnie ogromne wrażenie i postawił poprzeczkę wysoko, a jeździłem już niejednym samochodem z grupy HH. Hyundai zdecydowanie przoduje w tych z przednim napędem. Wszystko za sprawą faktu, że auto genialnie się prowadzi, nieźle przyspiesza, a do tego rozsądnie kosztuje. Poza tym nie jest aż tak wulgarny i spartański, więc może służyć na co dzień. Jako, że i30 N jest dostępny w dwóch nadwoziach i obiema wersjami jeździłem, klient może sobie wybrać co bardziej mu się podoba – ja jednak wolę opcję krótką. A to jeszcze nie koniec, bo na rynku pojawił się Hyundai i30 N Project C i ogromnie chciałbym go poznać w 2020 roku.
Bartek Kowalczyk – Volkswagen Amarok V6
Chłopcy jesteście przewidywalni!
Też miło mi się jeździło nowościami rynkowymi. Clio V generacji wlewa nadzieje na ciekawe miejskie auto, 508 – bardzo ładna i dobrze prowadząca się limuzyna, oraz nieprzetarte morze SUV-ów i różnych crossoverów, których sterów dosiadłem. 911, Mustang czy Alpine to rownież świetne na swój sposób auta, ale mi najbardziej w głowę zapadł VW Amarok z widlastym sercem pod maską.
Nie oszukujmy się – z auta do pracy stworzono nieco bardziej elegancką odmianę tego wozu i dano mu sporo mocy. Efekt? Dobrze prezentujące się auto tak z zewnątrz jak i wewnątrz, prowadzące się na asfalcie nieco jak taczka. Zjeżdżając z utartych szlaków pokazuje swoje drugie ja. Zabawa w offroad była bardzo hipnotyzująca, a na asfalcie mimo specyficznego prowadzenia pickup zawstydził niejedno auto na drodze. Lubię pobrudzić sobie ręce pracą, a gdybym zakładał biznes i cierpiał na nieco więcej gotówki chciałbym trzymać w garażu właśnie to auto. Niby do pracy, niby nie. Czy normalne auto, jednak nie koniecznie. Teoretycznie drogowa snuja, a jednak umie pogonić całe stado koników zostawiając za sobą zapach spalin i obłoki kurzu. Zachęcam do przeczytania całego testu oraz porównania z Mercedesem klasy X, również z V6 pod maską.
Bartłomiej Puchała – Ford Mustang Bullitt
Dla mnie był to wyjątkowo intensywny rok pod kątem pisania i testowania. Przez moje ręce przeszło aż 26 samochodów prasowych! To dwa razy tyle co rok wcześniej, ale kilka aut z końcówki roku jeszcze czeka na publikację materiału. Zapamiętam też moje pierwsze wyjazdy na prezentacje, w tym jedną zagraniczną. Mówię oczywiście o Skodzie Kamiq, którą jeździłem we Francji. Samochody w tym roku były najróżniejsze – od malutkiego Forda Ka+ do potężnego Mercedesa klasy X. Na pewno miło wspominam przygodę z Volvo S60, szybkość Megane RS Trophy i komfort Citroena C5 Aircross. Miałem też okazję zmierzyć się ze swoim marzeniem o posiadaniu Mercedesa klasy V. Po teście nie zmieniłem zdania – taki VIP Shuttle musi kiedyś zaparkować w moim garażu.
Adam napisał już o bajkowym Alpine A110, które uzależnia od pierwszych kilometrów za kierownicą. To także mój faworyt, ale oprócz niego przetestowałem absolutną gwiazdę ekranu – Mustanga Bullitt. Od razu zaznaczam – nie chciałbym takiego auta na własność. Przyjemnie jest go mieć tak właśnie na 3-4 dni. Można poczuć moc i wspaniały dźwięk jakiego europejskie auta nie mają. Bawiłem się tym samochodem świetnie nie martwiąc się o mikroskopijny zasięg na zbiorniku paliwa. Nie zdążyłem się też zmęczyć ciągłymi zaczepkami i pytaniami o Mustanga. Żeby nim jeździć trzeba mieć charakter celebryty, a tego mi jakoś brakuje. No i jeszcze jedna sprawa – myślę, że wyjątkowo udała mi się sesja foto Bullitta przeprowadzona w lato bardzo wcześnie rano na pustej, równej drodze na odludziu…
Arek Jurczewski – Ford Focus IV
Reszta chłopaków z redakcji jest naprawdę mocno przewidywalna. Bartek jak to Bartek — wybrał Volkswagena Amaroka. Adam wybrał Alpine A110. Drugi Bartek Forda Mustanga. A Konrad? Hyundaia i30 N. W ogóle mnie to nie zdziwiło. Musiałem to zakończyć. Jeździłem w tym roku każdym z wymienionych wcześniej aut. Jeździłem też Renault Megane Trophy-R, Porsche 911, Teslą Model 3, Hyundaiem i30 N Project C, świeżym Renault Captur, ciekawą wersją Volvo V90 CC Ocean Race, ale największe pozytywne emocje wzbudził we mnie… nowy Ford Focus. Serio. Wszystkie wcześniej wymienione auta były bardzo przewidywalne. Wsiadając do nich, wiedziałem dokładnie czego się spodziewać. No, może oprócz Tesli. Pomimo tego, że wiedziałem, że będzie słabo wykończona nie spodziewałem się, że jej wykończenie będzie tak słabe.
No dobrze, ale dlaczego Focus? Jeździłem chyba czterema egzemplarzami tego modelu w różnych konfiguracjach. To auto mi się po prostu podoba. Całym sobą. Względem poprzednika zmieniło się naprawdę dużo — od proporcji, poprzez wnętrze, na warunkach jezdnych kończąc. W MK3 było dobrze, ale w MK4 jest jeszcze lepiej. Największymi jego atutami jest zdecydowanie świetne prowadzenie, pokrętło zmiany biegów w skrzyni automatycznej, wygodne wnętrze i bardzo dobrze działający system inforozrywki. Dobrze wspominam również spalanie zarówno w silnikach benzynowych, jak i w dieslach. Na minus na pewno praca skrzyni automatycznej, która w obydwu silnikach (w dieslu bardziej!) poszarpuje. Kupując to auto na pewno zdecydowałbym się, pomimo poszarpywania, na automat z silnikiem benzynowym.
Na koniec mojej krótkiej wypowiedzi chciałbym życzyć Wam szczęśliwego Nowego Roku. Niech będzie spokojny, a benzyna leje się litrami, w samych świetnych autach! A sobie życzę kolejnych ekscytacji, nawet „zwykłymi” autami.
Redakcja Motopodprad.pl