Wśród wielu kierowców funkcjonuje takie powiedzenie – jeżdżę szybko, ale bezpiecznie. Czy tak myślał kierowca pomarańczowego BMW, który zabił młodego człowieka na przejściu dla pieszych? Zapewne tak.
W 1989 roku Polska stała się krajem demokratycznym, ale mimo upływu 30 lat wciąż w naszej świadomości obecny jest sposób myślenia wcementowany w naszą zbiorową świadomość jeszcze w czasach słusznie minionych. Jesteśmy narodem niepokornym, łatwo manipulowanym i za punkt honoru stawiamy sobie rejtanizm względem władzy, a co za tym idzie także względem obowiązujących przepisów. Dotyczy to każdej dziedziny życia, a więc także prowadzenia auta.
Trochę o sobie
Prawo jazdy odebrałem prawie 18 lat temu i nie będę się wybielał – miałem w życiu taki okres, w którym uległem poczuciu nieśmiertelności połączonej z brawurą i przekonaniem o własnej nieomylności. Rozbiłem dwa auta, z czego z jednego wypadku mogłem nie wyjść cało – miałem trochę szczęścia. Nie nauczyły mnie owe zdarzenia jednak wiele, bo już chwilę później w niecały miesiąc zdobyłem 23 punkty karne.
Przeżyłem, być może dlatego, że w porę coś do mnie dotarło. Oczywiście zdarza mi się czasami przycisnąć gaz za kierownicą szybkiego auta, ale szybko hamuje mnie mój rozsądek i pamięć o różnych tragicznych wydarzeniach. Obecnie jestem zwolennikiem eko-drivingu, bo to ma sens – nie tylko dla bezpieczeństwa, ale i dla kieszeni.
Hejt w sieci = chamstwo na drogach
W styczniu tego roku kupiłem 3-letnią Skodę Octavię 1.4 tsi 150 KM. Auto z przebiegiem zaledwie 18 000 km i roczną gwarancją było dokładnie takim, jakiego szukałem. Nowoczesnym, bezpiecznym i bardzo oszczędnym.
Po przejechaniu 12 500 kilometrów średnie spalanie z jazdy 50/50 trasa/miasto utrzymuje się na poziomie 6,5 litra. Nie są to wyniki tylko z komputera auta, ale i spod dystrybutora – tankuję zawsze do pełna, w większości przypadków na tej samej stacji pod domem.
Gdy pochwaliłem się tym wynikiem w sieci zalało mnie wiadro pomyj – że jeżdżę jak dziad, że na pewno blokuję innym użytkownikom drogę, że to auto pali minimum 10 litrów i że kłamię albo jestem idiotą.
Zresztą, wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum czy grupę dyskusyjną np. pod filmem dotyczącym wypadku. Zawsze znajdzie się kilku takich, którzy bronią sprawcy piętnując kierowcę, który jechał ich zdaniem „zbyt wolno”.
Braki w podstawach…
Pod domem mam wyjazd z uliczki osiedlowej w dużą, trzypasmową jezdnię. Cykl świateł na tym skrzyżowaniu ustawiony jest pod arterię z pierwszeństwem, dlatego trzeba być czujnym, żeby nie przegapić zielonego i dać szansę wszystkim innym sąsiadom wyjechać.
Najczęściej wygląda to jednak tak, że pierwszych trzech kierowców zaśpi i rzadko kiedy wyjedzie więcej niż 4-5 samochodów. A mogłoby dwa razy tyle. Nie przeszkadza to jednak tym maruderom-gapom w dość szybkim czasie rozpędzić auto do prędkości nadświetlnej jak tylko złapią kołami arterię. Ograniczenie prędkości do 60 km/h na niej przez niektórych łamane jest dwu-, a myślę że w niektórych wypadkach prawie trzykrotnie (tak tak, ponad 150 km/h po mieście…).
I nie są to kierowcy stuningowanych BMW. Często widuję ostro hamujące przed światłami auta – widać że z bardzo dużych prędkości – za kierownicami których siedzą podtatusiali panowie. Na co dzień pewnie sympatyczni, wpatrzeni w swoje pociechy. Ojcowie rodzin.
Na polskich ulicach panuje walka. O to, kto pierwszy na światłach, kto pierwszy wjedzie na pas, mimo że powinno się już zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem jeździć na suwak, kto pierwszy na lewym pasie. Większość kierowców za późno hamuje, jeździ na zderzaku, wykonuje dużo agresywnych ruchów – w tym także spychanie i zajeżdżanie. Jednym słowem masakra. Tego typu jazda jest nie tylko niebezpieczna, ale i o wiele mniej ekonomiczna.
Jeśli auto ma zużywać ilości zbliżone do danych fabrycznych to kierowca powinien ruszać z użyciem dużej mocy, szybko nabierać prędkość, utrzymywać ją i przewidywać zdarzenia przed maską swojego auta. 6,5 litra w mojej Octavii z drzewa nie zeszło. Samo się nie zrobiło.
Co można zrobić?
Wyrocznią nie jestem. Pewnie są też mądrzejsi ode mnie. Sądzę jednak, że więcej policji na drogach, więcej kontroli, nieuchronność mandatu, kontrole co 2-3 kilometry, czyli tzw. kaskadowy pomiar prędkości, rozmieszczenie większej ilości fotoradarów, a przede wszystkim szkolenia już na poziomie kursu na prawo jazdy. Do dziś jak widzę naukę jazdy, która zamiast wyjechać na drogę szybkiego ruchu łamie się gdzieś na osiedlowej uliczce, żeby zgrabnie zaparkować to bierze mnie na wymioty.
Nie ma mistrzów kierownicy
Niektórzy pewnie myślą, że wszystko są w stanie przewidzieć, że skoro jadą szybko to ufają sobie i swoim umiejętnościom. Tak się nie da. Nie można przewidzieć wszystkiego. Na drodze są różni użytkownicy, niektórzy niedoświadczeni, inni mocno zmęczeni, jeszcze inni w niesprawnych autach. Jadąc 150 km/h po trasie, agresywnie wyprzedzając sami prosimy się o śmierć. Warto o tym pomyśleć.
Kierowca pomarańczowego BMW, jak podają gazety, nie śpi i nie je od trzech dni. Sąd zdecydował, że jednak zostanie aresztowany na 3 miesiące. Jedna śmierć, a jak wiele tragedii życiowych…
Zwolnijcie. Myślcie. Udowodnijcie, że bliżej nam do zachodu.
Adam Gieras
To się dzieje na naszych drogach…
fot. główne/ materiały producenta.