Mimo, że auto debiutuje 11 listopada, to Skoda zdradziła już sporo. Czas podsumować to co wiemy. Nowa Skoda Octavia to nie byle jaka premiera.
Czeski producent pokazał zdjęcia modelu w ciekawym, kolorowym kamuflażu. Mimo, że na pierwszy rzut oka ciężko doszukać się niuansów, to naprawdę Octavia już nas zbytnio nie zaskoczy. Lekko zmodyfikowana linia boczna, reflektory i powiększony grill, to nieliczne zmiany.
Przyglądając się jednak specyfikacji można wyczytać, że samochód urósł o prawie 2 cm (4,69 m) na długość i 1,5 cm na szerokość (1,83 m). Wersja kombi będzie dłuższa o 22 mm. Poprawi się również aerodynamika auta, zmniejszając opory powietrza.
Pod maską
Istotne zmiany pojawiły się również w gamie silnikowej, ponieważ benzynowe Octavie z automatem będą jednocześnie miękką hybrydą. Do dyspozycji będą litrowe jednostki o mocy 110 KM lub silnik o pojemności 1,5 litra (TSI) z mocą 150 KM. Oczywiście w gamie pozostaną benzynowe wersje dwulitrowe, ale jedynie w konfiguracji z AWD i 7-biegowym DSG. Licząc na diesle klient może wybrać motor 2.0 TDI z mocą 115, 150 i 200 koni mechanicznych.
Co ważne Skoda Octavia będzie mogła być również pełnoprawną hybrydą. Podobnie jak w Golfie 8, na kanwie silnika 1,4 TSI będzie można dostać auto z mocą 204 KM lub 245 KM.
Jeśli to za mało, to Czesi przygotowali Octavię w wersji napędzanej gazem ziemnym. To alternatywne źródło będzie zastosowane w motorze 1.5 TSI o mocy 130 KM. Ciekawe rozwiązanie. Niestety zniknęły na razie opcje z fabrycznym LPG.
W kwestiach praktycznych Skoda poszalała z bagażnikiem, który będzie miał teraz aż 600 litrów (liftback) oraz 640 litrów (w nadwoziu z kufrem). Zwiększy się też ilość miejsca na tylnej kanapie (zwłaszcza wokół kolan). Nie wyobrażam sobie więc jak dużo przestrzeni będzie w środku, bo już w obecnej generacji było go ogrom.
Nowa Octavia zyska również technologię z grupy VAG, jak światła LED, trójstrefową klimatyzację automatyczną, cyfrowe zegary lub head-up display. Auto będzie można również zamówić z aktywnym zawieszeniem.
Sam projekt wnętrza i jego wygląd jest jednak ciągle owiany tajemnicą.
Konrad Stopa
fot. Skoda