Site icon Moto Pod Prąd

Rozmowa z gościem – Show Testuje

Na łamach Motopodprad.pl czytaliśmy już wiele wywiadów. Zawsze obiecywałem sobie że kiedyś ja też zacznę przepytywać znane osobistości. Dzięki zielonemu światłu od naczelnego mogę w końcu spróbować stanąć niemal oko w oko z moimi rozmówcami. Pokręcimy się razem wokół tematycznego ronda jakim jest testowanie samochodów.

Moim pierwszym gościem jest Tomasz „Show” Pansewicz gospodarz nowego programu na YouTubie „ShowTestuje”.

Tomasz Knapik (TK):
Tomaszu, Panie Show. Zanim zaczniemy przechodzić do branżowych pytań to zdradź nam proszę skąd w ogóle przylgnęła do Ciebie ksywka Show?

Tomasz „Show” Pansewicz (Show):
Ajj, przesadziłeś z tym znanym. Może kiedyś. Czekałem wiele lat, aż ktoś zada mi pytanie, skąd ten „Show”. Jesteś pierwszy! Gratuluję. Jestem człowiekiem, który dorastał w latach 90-tych i wychowywał się na programach TV typu 5-10-15. Dziś 90% załogi tworzącej ten program (kiedyś dzieci) to znani dziennikarze, fotografowie czy showmani. Zapatrzony w nich, w wieku 12 lat postanowiłem spróbować swoich sił w regionalnej telewizji w Kamiennej Górze, skąd pochodzę. Poszedłem tam i powiedziałem, że chce prowadzić program na antenie. Po prostu, poszedłem tam z marszu, po szkole. Okazało się, że po kilku próbnych nagraniach u boku starszych prowadzących dostałem się na antenę, tworząc później swój cotygodniowy program na żywo o grach komputerowych, który prowadziłem – uwaga – przez ponad 5 lat! Stąd ksywa nadana już wtedy przez szkolnych kolegów: Tomek Show. Tak też narodziła się we mnie druga obok motoryzacji pasja – dziennikarstwo.

TK:
Z motoryzacją jesteś związany dobrych parę lat przez tuning samochodów, ale również przez prowadzenie branżowego sklepu. Co Cię skłoniło do spróbowaniu sił w prowadzeniu kanału na YT?

Show:
Z motoryzacją jestem związany od urodzenia, bo mój tato odkąd sięgam pamięcią prowadził warsztat samochodowy. Gdy skończyłem liceum przeprowadziłem się do Krakowa. Tu rozpocząłem studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale zrezygnowałem z nich, bo kompletnie tego nie czułem. Wybrałem dziennikarstwo, w którym miałem doświadczenie i chciałem się w tym kierunku rozwijać. Po studiach otworzyłem jednak sklep tuningowy, no i będąc w branży poznałem wiele ciekawych osób z nią związanych. Poznałem m.in. Adama Jugowskiego, który swego czasu współpracował z wypożyczalniami samochodów. Kilka razy z racji tego, że byłem już dość rozpoznawalny w social mediach zorganizował mi on fajne samochody do jazdy (m.in. Alpine A110 czy Audi RS5 Coupe) i tak zrodziła się zajawka do tego, by zacząć je nagrywać (choć początkowo wyłącznie pisałem o nich na swojej stronie i je fotografowałem, broniąc się przed YouTubem). Z biegiem czasu okazało się jednak, że dzięki YouTube mogę łączyć pracę przed kamerą i motoryzację. To był strzał w dziesiątkę i możliwość połączenia dwóch pasji!

TK:
Sądząc po dużej ilości wpisów u różnych osób parających się testem aut, można wysnuć z komentarzy wniosek, że to taka bardzo „lajtowa” praca. Dostajesz auto pewnie zatankowane pod korek, zrobisz parę zdjęć, coś tam powiesz, pojeździsz i wstawić do internetu. Jakie są Twoje odczucia w tym temacie. Faktycznie jest to takie „lajtowe” zajęcie jak to niektórzy piszą?

Show:
Wiadomo. Tak jak piszesz. Dostajesz zatankowane auto, smażysz ile chcesz, zrobisz dwa zdjęcia Ajfonem, wrzucisz w so-me i jesteś gość. Robota zrobiona, 1000 followersów wpadło na Insta, a wieczorem masz umówioną randkę z dwiema laskami, na którą podjeżdżasz super furą. Jedyny problem jest taki, że nie możesz się zdecydować, z którą się umówić. Oczywiście celowo przekoloryzowałem to wszystko, ale właśnie tak większość ludzi postrzega tę pracę. Zacznijmy od tego, że aby otrzymać jakiekolwiek auto do testów, trzeba mieć albo dobre znajomości, albo zapracować na to swoją renomą, wyrobić sobie swoją markę lub zaprezentować swoje bogate portfolio. Ja oprócz odrobiny szczęścia i kilku kontaktów zawsze interesowałem się też fotografią motoryzacyjną i to była moja karta przetargowa do kilku pierwszych salonów czy wypożyczalni, które zaufały mi i dały kluczyki do naprawdę drogich samochodów. Tak nawiązałem stałe kontakty i wyrobiłem sobie swoją markę, którą ciągle pielęgnuję ciężką pracą, bo nagrywam często (obecnie raz w tygodniu). Biorąc pod uwagę, że prowadzę własną firmę, która ma kilka rozbudowanych gałęzi to nagrania raz w tygodniu są prawdziwym wyzwaniem.

TK:
Nie napiszę, że jesteś świeży w branży, bo działasz już z powodzeniem jakiś czas (z roku na rok dokładając kolejną cegiełkę w rozwój zarówno swój, jak i kanału), mimo to w dalszym ciągu jesteś młodym narybkiem na morzu prawdziwych rekinów albo dinozaurów motoryzacyjnych. Myślisz że kiedyś i Ciebie zaliczymy do wyjadaczy na tym rynku?

Show:
Patrząc po komentarzach moich widzów, to coraz mniej podobają im się materiały tych YouTube’owych dinozaurów, którzy popadli w rutynę lub zaczęli się wyręczać nagraniami innych osób, publikując je pod swoją banderą. Ci widzowie szukają nowych twarzy na YouTube, których da się słuchać i które wnoszą pewną świeżość do polskiego Internetu i to jest ta szansa np. dla mnie. Subskrybujących jest coraz więcej, co pokazują zresztą moje statystyki. W tym roku podskoczyły one o 900% w stosunku do zeszłego, więc wszystko jest na dobrej drodze. Wierzę w to, choć to dla mnie w większym stopniu zabawa niż praca i nie mam aż takiego parcia na liczby, choć wiadomo – im więcej cyferek, tym lepiej i łatwiej.

TK:
Poprzednie pytanie nie jest tak do końca pozbawione sensu. Testerów samochodów, kanałów, blogów, redakcji o tej tematyce jest naprawdę bez liku. W Twojej ocenie, w dzisiejszych czasach trudno jest zaproponować coś nowego dla kolejnych odbiorców?

Show:
Trudno wymyślić dziś coś nowego, gdy Internet jest wszystkim przesiąknięty. Można za to zaproponować zaprezentowanie auta w ciekawy sposób, wypracować swój własny, rozpoznawalny styl (swoją osobą lub sposobem montażu materiału). Myślę, że każda kreatywna osoba jest w stanie się przebić, ale trzeba dobrze opracować swoją strategię.

TK:
No dobrze to jak to jest z tymi samochodami. Z mojego małego doświadczenia wiem że pierwszeństwo w dostaniu (o ile w ogóle) samochodu z parku prasowego danej marki mają największe portale/dzienniki. Mniejsi czy mniej znani twórcy muszą przede wszystkim liczyć na swoją kreatywność. I tak chyba było i u Ciebie. Na początku powstania kanału objeżdżałeś auta głównie z wypożyczalni. Auta które zakładam że dostałeś po niezliczonej wymianie korespondencji. Czy w przeciągu dwóch lat dostrzegła Cię jakaś marka w Polsce i zaproponowała auto z parku prasowego? Czy może nie jest Ci to potrzebne do szczęścia w tym momencie?

Show:
Parki prasowe to działy stworzone dla największych redakcji. Prawda jest taka, że ani ja, ani nikt kto chce wejść do tej branży nie przebije się do parku prasowego. Wytłumaczenie jest zawsze takie samo: mamy mało samochodów, a wielkie obłożenie i pierwszeństwo mają duże redakcje. Duże redakcje dostają auta przykładowo na tydzień. W 2-3 dni nagrają oni swoje materiały, a przez kolejne 4 dni autami jeżdżą kolesie kolesiów z redakcji, wrzucając sobie foty na Insta. To strasznie denerwuje, zwłaszcza wtedy, gdy chcesz zrobić fajny materiał, a nie możesz tego zrobić, bo przecież auto jest użyczone redakcji. Po paru takich policzkach ze strony parków prasowych powiedziałem sobie, że mam ich szeroko w nosie i szkoda moich nerwów. Wolałem nawiązać lokalne kontakty z salonami i te kontakty pielęgnuję. To była dobra decyzja, bo często ja jeżdżę już świeżą nowością, którą ma salon na demo, a w parku prasowym jeszcze jej nie ma.

TK:
Moje ulubione pytanie pasujące chyba do każdej okazji. Miałeś już chwile zwątpienia że pomysł z nowym kanałem na YT to jednak nie jest dobry pomysł?

Show:
Parę razy stanąłem pod ścianą. Było to na samym początku, gdy auta z wypożyczalni się skończyły, bo objeździłem już wszystkie, a w salonach nie bardzo chciano ze mną rozmawiać. Trafiłem dodatkowo na słaby okres – słynny wypadek na Słowacji z polskimi blogerami samochodowymi w roli głównej. Była to bardzo głośna sprawa i praktycznie nikt wówczas nie chciał słyszeć o użyczeniu samochodów do testów. Wiadomo – test to upalanie w oczach salonów, więc nie było łatwo. Niemniej jednak jak wyrzucali mnie drzwiami, to wchodziłem oknem. No i tak już wchodzę do nich od 2 lat, ale teraz wpuszczają mnie już po ludzku – drzwiami, bo wiedzą, że jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Oczywiście, jeżdżę szybko i tego nie kryję, ale można jeździć szybko, ale zarazem odpowiedzialnie.

TK:
Co bardziej dociekliwi zaraz zaczną mówić, że przecież nie jest to Twój pierwszy kanał na YT, który prowadzisz. I będzie to prawdą (do dzisiaj miło wspominam kanał Tune IT TV, który prowadziłeś). Wspomniany wcześniej projekt wygasł już jakiś czas temu, czasy się zmieniły i wszystko łącznie z naszym wiekiem również. Kiedy przeglądałem ostatnio stare odcinki Tune IT, a za chwilę nowe odcinki ShowTestuje dopatrzyłem się jednej ciekawej rzeczy. Minęły lata, a Ty dalej w pozytywnie zakręcony sposób bawisz się przed kamerą. Rozumiem że to nie jest wyćwiczona auto prezentacja tylko całkiem po prostu radość z tworzenia? Mylę się?

Show:
Tune It to była fajna zajawka, ale byliśmy za bardzo profesjonalni (ujęcia z tzw. kranu, przygotowanie scenerii itp.), co skutkowało ogromnie dużą ilością zabieranego czasu na nagrania i późniejszą postprodukcję. W pewnym momencie nie byliśmy już w stanie poświęcać na to aż tyle czasu, bo coś trzeba było włożyć do garnka i priorytetem była praca zawodowa. Musieliśmy więc z tego zrezygnować, choć to był naprawdę genialny projekt, który dobrze rokował. Podejrzewam, że gdybyśmy z nim przetrwali to dziś przykładowo bylibyśmy porównywalni lub nawet więksi niż popularne ostatnio Wheel With It. Mogliśmy zawalczyć wtedy o dużych sponsorów reklamowych, ale odpuściliśmy. To był w mojej ocenie błąd, dlatego wewnętrzne wyrzuty sumienia po części postanowiłem po wielu latach wyleczyć swoim nowym kanałem #showtestuje i naprawdę mi się to udało. Przed kamerą czułem się zawsze dobrze – to kwestia wielu lat praktyki. Zwłaszcza w nagraniach na żywo, gdzie każdy ruch i każde słowo musiało być przemyślane. Nagrania na żywo to świetna rzecz. Uczą niesamowicie fachu i dyscypliny w tym zawodzie.

TK:
Kanał ShowTestuje prowadzisz w całości sam, czy jednak jest ktoś kto pomaga Ci w sesjach zdjęciowych czy też nagrywkach (lub późniejszym montażu)?

Show:
Wszystko od A do Z tworzę sam. Ja, sprzęt foto-wideo, statyw, mikrofony i pełna niezależność od innych. Nagranie i postprodukcja jednego odcinka zajmuje mi praktycznie cały dzień roboczy. Jako ciekawostkę powiem, że wszystko nagrywam i montuję w smartfonie. Jedynie ujęcia z jazdy nagrywam kamerami GoPro. Podjąłem też mocną współpracę z krakowskim EXPO, gdzie w zasadzie w każdy dzień wolny od targów mogę nagrywać swoje odcinki. To świetne miejsce. Piękna hala, ogromny parking. Mogę nagrywać ujęcia statyczne, próby przyspieszenia itp. Wszystko poza drogą publiczną, gdzie nikt nie oskarży mnie o łamanie przepisów. Uwielbiam też nagrywanie w plenerze, aczkolwiek na EXPO mam po prostu największy spokój i mogę się w pełni skupić na samym samochodzie i na tym, co chce o nim powiedzieć.

TK: 
Masz swojego motoryzacyjnego „góru”? Koleżankę/kolegę z branży? Przy okazji chętnie zaproszę taką osobę do wywiadu ;).

Show:
Zawsze podziwiałem Grzegorza Ciźlę. Nie znamy się osobiście, ale dla mnie ten gościu jest niesamowity. Jego zimowa wyprawa 911-tką do Szwajcarii do dziś siedzi mi w głowie i jest to jedno z moich kolejnych motoryzacyjnych marzeń do odhaczenia.

TK:
Jak wspominałem wcześniej stron/portali i blogów motoryzacyjnych jest bez liku. Myślisz że internet jest w stanie pomieścić wszystkich testujących? Każda osoba to inny punkt spojrzenia, czasami jednak co za dużo to niezdrowo. Spotkałem się kiedyś z opinią, że dobry materiał sam się obroni, a o reszcie za jakiś czas zapomnimy. No właśnie. Warto przejmować się innymi Twórcami (podpatrując pomysły), czy najlepiej robić swoje?

Show:
Rób to w co wierzysz, wypracuj własny styl i pracuj, pracuj, pracuj. Reszta przyjdzie sama z odrobiną szczęścia. Często niespodziewanie. Ja też nie spodziewałem się, że uda mi się dojść ze swoim kanałem YouTube do etapu, w którym będę podpisywał umowy reklamowe z największymi firmami w Polsce. Dziś okazuje się, że wszystko jest możliwe, co pokazał sezon 2021 i mocna współpraca z marką odzieżową Diverse.

TK:
Aktualnie mamy zimę. Czy jest coś w tej porze roku, co w połączeniu z samochodem może Cię zdenerwować? (Mnie zawsze w zimie pada akumulator w aucie….każdym jaki mam).

Show:
Brak podgrzewanej kierownicy w zmrożonych autach mnie irytuje, bo przyzwyczaiłem się do tego w naszym domowym daily i uważam, że to genialna rzecz. Poza tym zima to świetny i wymagający okres do testowania samochodów. O wiele lepszy niż lato. Mimo, że na nagraniach jest zimno w tyłek, to żadna pora roku nie weryfikuje tak właściwości jezdnych auta, jak zima. No i te ujęcia w plenerach z górami w tle… coś pięknego.

TK:
To specjalne miejsce, w którym możesz kogoś pozdrowić lub dopisać coś od siebie :)

Show:
Serdecznie pozdrawiam wszystkich moich widzów oraz obserwujących mnie w social mediach. Bardzo dziękuję też wszystkim firmom, z którymi współpracuję za ogromną dawkę zaufania i świetną kooperację. No i oczywiście dziękuję mojej wspaniałej żonie za ciągłe wsparcie w tym, co robię i za wyrozumiałość, gdy w weekend uciekam upalać GR Yarisa w górach, zamiast leżeć w domu pod kocem z kubkiem zimowej herbaty.

Bardzo dziękuje mojemu rozmówcy jak i wszystkim czytelnikom, którzy dotrwali do końca tekstu.

Tomasz Knapik

Exit mobile version