Czy przejadła się już Wam ekologiczna chińszczyzna? Jeśli nie, to mam dobre wieści. Roewe D7 to kolejny ciekawy kąsek na rynku motoryzacyjnym. Nie jest to żadna nowość, bowiem z fabryki wyjeżdża już od zeszłego roku, ale właśnie został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa.
I nie, nie jest to rekord z kategorii „Najgłośniejsze gwizdanie nosem”. Ten samochód pokonał 2208 kilometrów bez tankowania czy ładowania. Trasa wiodła przez chińskie wioski i nieutwardzone drogi. Przenosząc to na nasze tereny, moglibyście pojechać z Zakopanego nad morze, wrócić i jeszcze raz pojechać, a i tak zostało by trochę paliwa. Wow.
A jak wygląda ten rekordzista? Ma minimalistyczny przód, ale nie jest nudny. Wręcz przeciwnie – subtelne, lecz ostro zarysowane reflektory LED i solidna osłona chłodnicy nadają mu elegancji, a zarazem drapieżności. Dodajmy do tego aerodynamiczny kształt nadwozia, które w praktyce przekłada się nie tylko na lepszą efektywność energetyczną, ale także na bardziej dynamiczny wygląd. Całość uzupełniają charakterystyczne felgi i tylne lampy LED, które razem tworzą spójną, nowoczesną całość.
Pod maską Roewe D7 kryje napęd plug-in hybrid, który łączy w sobie zalety silnika spalinowego i elektrycznego. Jako podstawa służy benzynowa jednostka o pojemności 1,5 litra, generująca moc 110 koni mechanicznych. Współgra z jednostką elektryczną, która od siebie 201 konie mechanicznych. Łącznie otrzymujemy więc 311KM, które poniosą nas przez tysiące kilometrów.
Kacper Mazur
fot. Roewe