Site icon Motopodprad.pl

Przyszłość motoryzacji. Poteoretyzujmy.

hyundai ioniq 7

hyundai ioniq 7

Po 2030 w Szwecji nie będzie już można zarejestrować żadnego auta spalinowego. W Polsce na razie nikt nie odważy się na tak drastyczny krok, ale wśród nowych aut coraz więcej hybryd a mniej diesli i aut o dużej pojemności. Czym będziemy jeździć za 10 lat? 

Stan na dzisiaj

Mamy nowe auta z coraz mniejszymi silnikami, coraz większą ilością elektroniki mającej za zadanie eliminować z powietrza zanieczyszczenia i… coraz wyższe ceny w salonach. Przykład? Nowa Mazda 3, której cena niebezpiecznie zbliżyła się do 100 tysięcy złotych za podstawową wersję. 

A to nie koniec. Szef koncernu Volkswagena, marki która mocno przyczyniła się do zaostrzenia obowiązujących przepisów, ostrzega że Nowy Up może zdrożeć nawet o 3,5 tys. Euro. Polo o 4 tys. Euro. A Golf? Czy przebije ceną Mazdę 3? 

Wszystko byłoby dobrze, gdyby to faktycznie pomogło w przedłużeniu życia naszych dzieci i wnuków (na przedłużenie naszego nie ma co liczyć – w Polsce największym problemem ekologicznym jest smog, a to z kolei wina kaloszy w piecach oraz trzaskającego węgla lub drewna w kominkach domków jednorodzinnych).

Nie jestem za to do końca przekonany, że nowe wytyczne dotyczące emisji spalin, auta z filtrami cząstek stałych, hybrydy i elektryki rzeczywiście wpłyną na poprawę stanu ekosystemu Ziemi, której o wiele większą krzywdę niż motoryzacja wyrządza wycinka lasów deszczowych pod… pola palm służących do wyrobu oleju palmowego – najpopularniejszego „dosmaczacza” naszych czasów. 

Pytanie czy w ogóle coś jeszcze jest w stanie tu pomóc?  

Stop konsumpcji? Wojna? Pierwsze nierealne – ludzie po to się bogacą, żeby mieć. Drugie jest zbyt drastyczne.

Osobiście chciałbym jednak zobaczyć badania, w których jakaś mądra głowa przemieliłaby dane i wypluła odpowiedź na pytanie: co bardziej zatruwa środowisko w dłuższej perspektywie – diesel czy baterie używane w hybrydzie/silniku elektrycznym. 

I żeby była jasność, nie staję po żadnej ze stron. Nie popieram ani kopciuchów, choć sam obecnie jeżdżę 19-letnim Audi A4 1.9 tdi 116 KM, ani idei elektryfikacji.

Tęsknię za czasami, gdy auto odbierało się z salonu albo kupowało na giełdzie i stawało się ono obiektem kultu ojca i w sumie całej rodziny. Co sobotę pucowanie. Raz w miesiącu porządne odkurzanie. Wspólne wyjazdy, weekendy, wakacje. Auto było członkiem rodziny.

A teraz

Wszyscy producenci nam wmawiają, że samochód jest tylko rzeczą. Drogą, ale wcale nie musimy jej kupować. 

A zatem mamy hasła reklamowe: 

Nie kupuj, tylko wynajmuj. 

Zamiast zakupu wynajem długoterminowy.

Wynajmij, a za 3 lata oddaj i wymień na nowy. 

Ofert jest od groma, a producenci nie są specjalnie zainteresowani tym, żeby auta długo służyły. Odbierając nowy samochód z salonu otrzymujemy wg. instrukcji informację, że pierwszy przegląd olejowy wypada za dwa lata lub 30 000 km. Kiedyś producenci zalecali wymianę oleju już po 1000 km, a później nie rzadziej niż co rok lub 15 000. Czy współczesne silniki są bardziej odporne na opiłki pozostałe po produkcji silnika?Na to pytanie nie umiem Wam odpowiedzieć. Tylko dywaguję, ale sądzę, że nie. 

Inna sprawa, że silniki po downsizingu same w sobie dają ogromną frajdę z jazdy – szczególnie te turbodoładowane, czterocylindrowe. Mam również Octavię III 1.4 TSI 150 KM i uważam, że jej zakup to była świetna decyzja. Co prawda na co dzień autem jeździ żona, ale przynajmniej jestem spokojny o bezpieczeństwo jej i mojego dziecka. A w weekend podczas wyjazdów w trasę o swoją kieszeń – to auto bardzo mało pali i zapewnia świetne osiągi (8,2 sekundy do setki). 

Ale…

zawsze wtedy, gdy chcę poczuć jakąś więź z autem, biorę kluczyki od Audi. Wysłużony dieselek ze sprawnym, wielowahaczowym zawieszeniem sprawia wiele radości z jazdy. 

I wiecie co, chyba tego się boję. Że zniknie frajda, bo w BMW o mocy 250 KM z napędem na przód i pojemności silnika na poziomie 1.6 litra tej frajdy już nie odnajdziecie…

Czym zatem będziemy jeździć za 10 lat?

Myślę, że w Polsce hybryd i aut elektrycznych nie będzie tyle, co na zachodzie (ależ odkrycie premierze Morawiecki). Myślę, że zostaniemy zawaleni używanymi dieslami z krajów, które wprowadzają restrykcyjne przepisy w oparciu o normy Euro6 i wyżej i będą to auta nadal sprawne technicznie i trochę odmłodzą polską flotę w mniejszych miejscowościach. Myślę jednak, że na wsiach i w małych miastach nadal rządzić będzie silnik TDI, którego remont jest na tyle tani, że da się to robić bez przerwy. Myślę też, że rządzący, jeśli nie wytoczą wojny ze smogiem – tym realnym, to się wszyscy udusimy. I ani silniki elektryczne, do których prąd wytwarzają elektrownie węglowe… ani duża liczba diesli niczego tu nie zmienią :(

Zapraszam do dyskusji. Merytorycznej! 

Adam Gieras, redaktor naczelny motopodprad.pl 

 

Exit mobile version