Stare polskie przysłowie mówi, że Polak mądry po szkodzie. Inne natomiast, że nikt tak nie kombinuje jak Polacy, bo przecież trzeba sobie radzić. Oba przysłowia jak najbardziej dotyczą także kierowców.
W internecie od kilku lat można spotkać ogłoszenia o sprzedaży lub kupnie punktów karnych. Nie trudno spotkać takie wiadomości na portalach ogłoszeniowych. Co ciekawe, są one bardzo różne, od najprostszych, np. „Przyjmę na siebie punkty karne”, po nieco bardziej finezyjne, które nam kojarzą się raczej z portalem randkowym: „Szczupły blondyn, 180 cm, mógł kierować twoim samochodem w dniach…” Skąd taka kreatywność ?
Kierowcy uchwyceni w dzikim pędzie przez fotoradar, korzystają z faktu, że nie zawsze możliwe jest ustalenie kierowcy, ponieważ albo zdjęcie jest słabej jakości, bądź fotoradar zdołał uchwycić tylko tył pojazdu. Często zdarza się jednak, że na zdjęciu widoczna jest postać, bądź sylwetka. Jak wówczas sobie poradzić? Otóż pomysłowi kierowcy szukają kogoś, kto choć trochę przypomina ich samych.
Gdy czarne chmury zbierają się nad głowy nieostrożnego kierowcy, a wizja utracenia prawa jazdy staje się realna, z pomocą (nie bezinteresowną) przychodzą obcy ludzie, zazwyczaj cudzoziemcy zza wschodniej granicy. Takie rozwiązanie zyskuje coraz większą popularność, gdyż kierowca za pozbycie się niechcianych punktów płaci jedynie około 20-30 zł (za jeden punkt), następnie podaje dane cudzoziemca i problem znika, przynajmniej dla kierowcy. W tym momencie to polskie organy ściągania muszą namierzyć i wyegzekwować karę, a to jak się okazuję nie jest wcale dla nich takie łatwe…
Magdalena Krupska