O marce Lotus rzadko kiedy jest głośno, ale historię ten producent ma piękną. Dawno jednak niczego nowego nie stworzył. Dziś się to zmieniło. Poznajcie Lotusa Emira – nowy model marki, który nie jest ani elektrykiem, ani hybrydą.
Lotus pokazuje, że nadal potrafi robić małe sportowe samochody. Emira to ciekawy projekt, który z centralnym silnikiem na pewno odwróci wzrok niejednego przechodnia. W niebieskim lakierze z dużymi nadkolami i czarnym dachem auto przypomina mi trochę McLaren’a.
Tył wygląda też zjawiskowo, który posiada fajne reflektory o agresywnym kształcie. Sama część tego samochodu jest bardzo wysoka, więc projekt to taki trochę mini superauto: szeroka maska, wysoki tył, niski dach. Drzwi jednak otwierają się na boki.
Rywal Alpine A110 i Porsche 718
Mimo, że samochód jest mniejszy niż wspomniani rywale, to ma ogromny rozstaw osi. Przenosi się to na świetne prowadzenie, ale jeszcze ważniejsza jest waga auta – 1405 kg. No dobrze, a co pod maską?
Rozwiązania znane z AMG. Jednym z motorów napędzających tylną oś będzie 2-litrowy motor z Mercedesa A 45 z 8-stopniowym skrzynią DCT. W Mercedesie jest to 381 KM, ciekawe ile będzie w Lotusie.
Druga opcja to prawie 400 KM wyciągnięte z 3,5 litrowego V6. Szokują lekko osiągi tego rozwiązania – v-max równy 290 km/h, a sprint do setki to 4,5 s. Co ciekawe, klient sam wybierze czy chce manualną czy automatyczną skrzynię biegów.
Lotus Emira kosztuje 300 tysięcy złotych
Odważnie brytyjski producent (z kasą od chińskiego Geely) mówi o pieniądzach. Samochód ma kosztować około 72 tysięcy euro. Patrząc na osiągi i karoserię jest to fajna opcja. Mnie Emira podoba się bardzo – dużo lepiej trafia do mnie wizualnie niż Porsche lub Alpine.
Konrad Stopa
fot. Lotus