Chociaż nie było mi dane jeszcze jeździć nowym Taycan-em, to podzielę się z wami moimi pierwszymi wrażeniami jakie wywarł na mnie nowy zelektryfikowany model niemieckiego producenta. Dzięki Porsche Centrum Kraków mieliśmy okazję uczestniczyć w prezentacji Taycana i jako jedni z pierwszych zajrzeć do środka.
Wszystko jest dotykowe
Czepialscy stwierdzą, że Porsche obecnie idzie śladami Audi i montuje coraz więcej i więcej dotykowych ekranów. Dla jednych może być to lekko przytłaczające, ale moim zdaniem jest to zabieg, który idealnie łączy się z samochodem elektrycznym. Przecież każdy teraz uwielbia wielkie ekrany. Mamy przecież coraz większe telewizory, telefony i tablety. A mówiąc o tabletach, to jakoś nikomu ogromny ekran w Tesli tak bardzo nie przeszkadza.
Wracając do Taycana. Po zajęcia miejscu za kierownicą naszym oczom objawia się ogromny, bo aż 16,8 calowy zakrzywiony ekran kokpitu kierowcy. Jest na nim dosłownie wszystko, począwszy od wskazań prędkościomierza i obrotomierza, w sumie po każdą możliwą konfigurację. Po obu stronach tego „kokpitu pilota” mamy panele Direct Touch Control do obsługi świateł i funkcji podwozia.
Na panelu środkowym niemal wszystkie przyciski zastąpiono panelami dotykowymi. Dla jednych będzie to kolejny niepotrzebny zabieg rozpraszający kierowcę, ale wszystkie przyciski po dotknięciu wydają z siebie wibrację i symulują ich rzeczywiste dotknięcie. Ponadto sam panel jest bardzo minimalistyczny, a wszystkie opcje zostały tak dopracowane, aby kierowca mógł się nimi intuicyjnie posługiwać.
Jedna rzecz wydaje się być zaczerpnięta z Ferrari i jest to panel dla pasażera. Posiada on odrębne dla siebie funkcje i możliwości sterowania własnymi ustawieniami. Idealnie wkomponowuje się w linię łączącą go z ekranem głównym.
Mi osobiście chwile zajęło zanim zorientowałem się, który ekran do czego służy i jakie opcje posiada. Na to zdecydowanie 5 minut nie wystarcza, ale to jak w każdym aucie z nowym systemem multimedialnym. Potrzebujemy po prostu dłuższej chwili, aby się z nim oswoić.
Komfort
I tu powiem, że osoby siedzące z przodu zdecydowanie mogą zaczerpnąć komfortu jazdy jaki zawsze oferuje Porsche. Fotele są bardzo miękkie w dotyku i doskonale wpasowują się w sylwetkę osoby siedzącej. Z kolei z tyłu możemy mieć już większe problemy. Osoby powyżej 180 cm wzrostu mogą mieć lekkie problemy z miejscem na nogi i głowę. Ale czego się tu spodziewać po mocno ściętej linii dachu oraz w pełni panoramicznemu dachowi, który swoją drogą sprawia wrażenie jakby szklany dach (i tu nie zrozumcie mnie źle) był dosłownie zrobiony tylko ze szkła. A jeśli komuś dalej mało paneli dotykowych, to z tyłu również mamy jeden do sterowania klimatyzacją oraz ogrzewaniem tylnych foteli.
Jeżeli chodzi o przestrzeń bagażową, to mamy tu znany zabieg z Porsche 911, czyli bagażnik z przodu. O pojemności aż 81 litrów. A tak poważnie to główny bagażnik znajduję się z tyłu i może pomieścić „aż” 366 litrów. Przy Tesli model S, która będzie moim zdaniem bezpośrednią konkurencją jest to trochę mało zważając na fakt, że Tesla ma aż 894 litrów pojemności obu kufrów. W końcu gdzieś trzeba było pomieścić te wszystkie akumulatory, przy czym Tesla jest odrobinę dłuższa.
Futurystyczny wygląd?
Gdyby nie fakt, że wcześniej powstały modele E-tron od Audi oraz EQC od Mercedesa to powiedziałbym, że jest to samochód wyciągnięty żywo z conceptu, który jakiś niemiecki inżynier narysował sobie na kartce w jednej z fabryk Porsche. Przy tym wspaniale nawiązuje do stylistyki marki. Tylna część wygląda na wyciągniętą rodem z modelu 911 Carrera, ale jest przy tym bardzo smukła i nie sprawia wrażenia przerośniętej. Linia boczna jest subtelna, lekko opadająca ku tyłowi i łączy piękno Porsche z jego dojrzałością stylistyczną. Za to przód jest zdecydowanie bardziej agresywny. Auto sprawia wrażenie lwa, który atakuje swoją ofiarę i już po kilku sekundach znika z zasięgu jej wzroku. Rzucają się tu w oczy kurtyny powietrzne poprawiające aerodynamikę, które łączą się z czteropunktowymi reflektorami LED z wiązką matrycową. A dla osób lubiących Tesle, tutaj też mamy wysuwane klamki z drzwi.
Moim zdaniem jest to najlepiej wyglądający elektryk obecnie w sprzedaży. Łączy ze sobą tradycyjne linie Porsche połączone z agresywnymi liniami znanymi z modeli 911, przy czym wygląda on naprawdę futurystycznie i nie możemy przejść obok niego obojętnie. „Wygląda jak nowa rakieta od Porsche.”
Osiągi i zasięg – dla ludzi lubiących cyferki i praktyczność
Oficjalnie według norm WLTP Taycan posiada w wersji Performance Plus prawie 450 kilometrów zasięgu. Przy czym samo Porsche uważa, że przeciętny użytkownik powinien dojechać do przynajmniej 350 kilometrów, a jak wiem z własnego doświadczenia, oszczędna jazda elektrykiem nie jest taka łatwa.
Osiągi to 3,2 sekundy do „setki” w wersji Turbo, a Turbo S w trybie Launch Control robi to tylko w czasie 2,8 sekundy. Przy mocy odpowiednio 680 i 761 koni mechanicznych. Jest to z pewnością szybki liftback, a przy zabawie będziemy musieli go często ładować. Tutaj Porsche zastosowało technologię 800 woltowych akumulatorów. To ładowanie z najnowocześniejszych ładowarek zajmie z 5% do 80 % około 22 minut, a ładowanie na 100 km zasięgu zaledwie 5 minut. Przyznacie, że robi wrażenie. Szkoda tylko, że nasza polska infrastruktura nie jest przystosowana do takiej technologii.
Podsumowując
Porsche Taycan zrobi wrażenie na niejednej osobie. Zarówno zewnątrz, jak i wewnątrz. Mnie urzekł design środka, pomimo wielu ekranów, ich wszelakiej obecności i przesytu zachowało to swoją spójność jak to przystało na markę Porsche. Nie mówiąc tu o jakości wykończenia środka, która jest na najwyższym poziomie.
Jeśli tak ma wyglądać przyszłość motoryzacji. To jestem zdecydowanie za. Po większość ilość wrażeń z jazdy musicie poczekać na pierwsze jazdy testowe. Porsche Polska? Czy my też dostąpimy tego zaszczytu?
Paweł Zaorski