Trochę to trwało, ale wreszcie się udało. Dzięki Panek CarSharing wreszcie spełniłem jedno ze swoich motoryzacyjnych marzeń – przejechałem się Polonezem. Jak będę wspominał tę przejażdżkę i czy bym kupił takie auto?
Co jest najfajniejsze w motoryzacji? Dla mnie to, że za kilka tysięcy można kupić sprawne auto, które dostarczy wrażeń, jakich nie dostarczają współczesne samochody. Słowem, dla każdego coś dobrego. Sam ostatnio kupiłem 18-letnie Audi A4 nie ze względów ekonomicznych, ale bo poczułem zew, potrzebę, szybsze bicie serca na widok pełnoletnich aut. Szukałem sedana (o tym więcej tu) i znalazłem, ale w kompletnie innej specyfikacji niż zakładałem. Niebawem o tym napiszę.

Moda na Poldki
A póki co, podzielę się dzisiejszymi wrażeniami z jazdy… Polonezem. Można go kupić za kilka tysięcy złotych, zarejestrować na żółtych blachach, zabierać na weekendowe wycieczki, zloty, trzymając na co dzień w garażu. Można też – szczególnie gdy mamy do czynienia z wersją Caro lub Plus – jeździć takim autem na co dzień, przerabiając je wcześniej na gaz. Będzie tanio i dobrze? Na pewno klimatycznie.
Opisywanego Poloneza można wypożyczyć w aplikacji Panek CarSharing. Dzięki temu, zanim podejmie się decyzję o ewentualnym zakupie polskiego samochodu, można sprawdzić jak jeździ się takim reliktem motoryzacji. Auto Panka to Caro z lat 1991-93 na tak zwanym wąskim moście.

Pierwszy kontakt
Pierwsze wrażenie… cóż. Po otworzeniu auta przez aplikację, pociągnąłem za klamkę tylnych drzwi. Żeby drzwi się otworzyły, trzeba zrobić to mocno i zdecydowanie. Wkładając aparat i statyw na kanapę poczułem specyficzny zapach starego auta wymieszany z benzyną. Powiem szczerze, że nie lubię zapachu benzyny, więc zrobiło mi się trochę niedobrze, ale po zamknięciu drzwi z donośnym trzaskiem oraz trzech głębokich wdechach warszawskiego smogu, zająłem miejsce na przednim siedzeniu.
Miałem problem z połapaniem się gdzie co jest. Fotel był ustawiony zupełnie nie pode mnie. Dwie minuty usiłowałem znaleźć stosowne pokrętła, ale tu ich nie ma. Kąt pochylenia oparcia ustawiamy dźwignią pod fotelem, a odległość siedziska od umieszczonych bardzo blisko siebie pedałów prawie niewyczuwalnym drucikiem umieszczonym po środku fotela od spodu.

Ogrzewanie
W aucie jest instrukcja oraz plakietki informujące o tym, że auto nie ma ABSu, poduszek powietrznych ani EPS (wspomagania kierownicy). Co prawda w instrukcji zamiast EPS jest wymienione ESP, ale to oczywiste – tego systemu poczciwy Poldek również nie ma. Szkoda, że nie znajdziemy tam informacji, jak sterować ogrzewaniem, bo przyznam, że zajęło mi to sporo czasu, zanim zrozumiałem, że w Polonezie może być ciepło, ale trzeba to ustawić kombinacją czterech suwaków i jednego przycisku. Uff.

Przekręcamy stacyjkę i…
A jak jazda? Po pierwsze auto jest miękkie – w końcu to konstrukcja na resorach, ale mimo to przeciętnie wygodne. Co ciekawe, na wybojach do uszu nie dochodzi zbyt dużo „świerszczy”. Fotele są twarde, choć na takie nie wyglądają. Czułem się, jakbym siedział na starym fotelu babci, z którego wyłażą sprężyny. Kierownica jest ogromna i -przynajmniej mnie nie udało się żadnego regulatora wysokości znaleźć – w żaden sposób nieustawialna, przez co osoby niższe (mam 174 cm wzrostu) raczej odpowiedniej pozycji tu nie uświadczą. Podczas jazdy miałem wrażenie, że leżę na „fajerze”, żeby cokolwiek widzieć.
Silnik pracuje dość głośno, ale miło dla ucha. Przyspieszenie jest akceptowalne. W ruchu drogowym można jechać równo ze wszystkimi nie przekraczając 3 tys. obr./min. Powyżej 80 km/h zaczyna być słyszalny tylny most, ale to akurat ciepło kojarzy mi się z moim Mercedes W123. Hamulce? Są i to z przodu i z tyłu tarczowe. Mimo to czuć, że lepiej nie hamować w ostatniej chwili. Nie wiem jak spisywałby się egzemplarz wyposażony w pompę Lukasa – wtedy miałby z tyłu bębny. Jedni twierdzą, że lepiej, ale logicznym jest, że niekoniecznie…
No dobrze, ale czy to wszystko ma znaczenie? Patrzysz sobie na oldschoolowo wyglądające wskaźniki z cały czas bujającą się wskazówką ilości paliwa w baku, trzymasz cienką i twardo chodzącą kierownicę, zmieniasz biegi dość precyzyjnie chodzącym krótkim lewarkiem i jedziesz ku przygodzie.

Werdykt
Na co dzień odradzam to auto. Jest już zbyt przestarzałe, do tego kiepsko zabezpieczone antykorozyjne i ciężkie do zaparkowania czy manewrowania w wąskich uliczkach. Ma za to swój klimat polskiej motoryzacji. Jedynej, jaką mieliśmy, czy nam się to podoba czy nie. Dlatego na weekendowe przejażdżki warto poszukać Poldka. Póki co w granicach 10 tys. zł trafiają się jeszcze Borowicze. Może to ostatnia szansa, żeby poczuć się jak porucznik z „07 zgłoś się”.
Adam Gieras
P.S. smród przestał mi przeszkadzać po jakimiś czasie, ale jak wysiadłem z auta to kręciło mi się lekko w głowie. Czy każdy Poldek pachnie w środku wachą?
P.S.2 zachęciłem Was do polowania na to auto? ;)
Dzięki Panek za zorganizowanie testu!