Pojedynek na czystą moc w USA rozgorzał na dobre. Challenger i Camaro jeszcze nigdy nie były tak mocne.
Dodge Challenger Hellcat ze swoimi 717 KM wściekłości już wkrótce przestanie być królem wyścigów spod świateł. Dodge wprowadza model Demon legitymujący się mocą 840 KM. Jest też szerszy i bardziej muskularny niż standardowy Challenger oraz posiada jeden z największych wlotów na masce jaki widział świat samochodów fabrycznych. Porusza się na gumach o szerokości 315 mm, które bardzo łatwo spalić dodając o milimetr za dużo gazu. Klimatyzacja w tym samochodzie odpowiada nie tylko za komfort – chłodzi także powietrze wpadające do turbosprężarki.
Osiągi są spektakularne – przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa tylko 2,4 sekundy! Do tego podczas startu Demon potrafi unieść dziób jako jedyny produkcyjny samochód. Dodge stworzył właściwie jeżdżącego po drogach dragstera, który seryjnie posiada tylko jeden fotel. Drugi można dokupić za symboliczną kwotę.
Jeśli pragniesz mieć hardkorowego muscle cara, ale jednak wolisz Camaro, do tej pory mogłeś mieć jedynie model ZL1 osiągający marne 650 KM. Teraz do gry wkracza tuner Hennessey oferując Camaro ZL1 Exorcist – nazwa wprost nawiązująca do rywalizacji z Dodgem Demon. Sam pakiet kosztuje 55 tys. dolarów i obejmuje szerokie zmiany w konstrukcji silnika wraz z podniesieniem ciśnienia doładowania. Efektem jest 1000 KM i ponad 1300 Nm momentu obrotowego. Hennessey zapewnia o przyspieszeniu do 100 km/h poniżej 3 sekund. Opcjonalnie można mieć specjalne opony do drag racingu, z którymi Exorcist pokona ćwierć mili w czasie poniżej 10 sekund.
Dodge Challenger Demon jest samochodem fabrycznym, a Chevrolet Camaro Exorcist efektem prac tunera, co plasuje te samochody w trochę innych kategoriach, jednak ostatecznie będą rywalizować o tego samego klienta. I jednych i drugich powstanie bardzo mało, więc pozostaną białymi krukami.
Bartłomiej Puchała
fot. Dodge/Hennessey