Rok 2020 był ciężki dla wielu branż i osób. Nie oszczędził również motoryzacji, która powoli powraca do życia sprzed pandemii. Nam też utrudnił trochę pracę, ale działaliśmy prawie bez przerwy. Sprawdźcie co każdy z nas zapamiętał w 2020 roku.
W związku z koronawirusem przyszło parę zmian, pojawiło się więcej tekstów o autach używanych lub tych znalezionych w sieci. Pojawiły się też cykle jak Fura na weekend czy Motoryzacyjny Gadżet Tygodnia. Wszystko po to by nasi czytelnicy mogli znaleźć ciekawe treści na naszym blogu.
Co więcej, powiększyliśmy też redakcję dzięki czemu na naszym pokładzie znalazł się Paweł, który z dużą częstotliwością publikuje nowe artykuły. Trzymamy za niego kciuki i od niego właśnie zaczniemy podsumowanie roku.
Paweł Oblizajek – Mercedes Vito Tourer
Moja przygoda z Motopodprad.pl nie trwa zbyt długo. Przez ten czas miałem przyjemność przygotować kilkanaście ciekawych newsów oraz parę testów nowych samochodów. Z dużą radością przygotowywałem teksty dotyczące sukcesów branży motoryzacyjnej w Polsce. Tutaj należy wymienić przede wszystkim rozpoczęcie produkcji baterii do modeli elektrycznych oraz elektrycznych wersji plug-in marki Mercedes-Benz. Fabryka zajmująca się produkcją baterii została zlokalizowana w Jaworze na Dolnym Śląsku. Drugim jeszcze gorącym newsem jest informacja, że w polskich zakładach FCA w Tychach produkowane będą trzy zupełnie nowe modele marek – Alfa Romeo, Fiat i Jeep. Rozpoczęcie produkcji planowane jest na 2022 rok.
Poruszając kwestię testów nowych samochodów na wyróżnienie zasługuje jeden pojazd. Jest nim Mercedes-Benz Vito Tourer. Pomimo tego, że do testów otrzymałem skromnie wyposażoną wersję, to nie mogłem przejść obok tego samochodu obojętnie. Vito Tourer jest dokładnie tym, czego oczekuje od motoryzacji. Ma dawać radość. Radość z jazdy, radość z każdego przejechanego kilometra. A to właśnie zagwarantował mi testowany Mercedes-Benz. Na słowa uznania zasługuje tutaj nie tylko jakość wykończenia, wyciszenie oraz silnik który idealnie współgrał z automatyczną skrzynią biegów. Najważniejszy był dla mnie fakt, że jest to pierwsze auto, które okrojone zostało ze zbędnych systemów zastępujących kierowcę. Vito Tourer zmuszał do uwagi, zmuszał do myślenia za kierownicą. W zamian oferował niespotykany dotąd komfort podróży aż dla ośmiu pasażerów. To właśnie za to kocham motoryzację. Za to pokochałem Mercedesa. Za brak zbędnych udogodnień i za powrót do dawnych czasów – czasów kiedy to samochody były czymś więcej niż środkiem przemieszczania się z punktu A do punktu B.
Adam Gieras – BMW 135i xDrive
Pierwszy rok drugiego dziesięciolecia XXI wieku odebrał nam znowu kilka aut, które nie musiały niczego udawać. M2, M140i, a nawet 135i typogeneracji F20, 21, 22 czerpały moc z 3-litrowych, sześciocylindrowych jednostek. Miały też napęd na tylną oś, jako główny. Sprawiały ogromną frajdę tak prowadzeniem, jak i dźwiękiem. Sądzę, że niebawem ich ceny staną, a za kilka lat zaczną rosnąć. To auta, które przejdą do historii motoryzacji. Bez dwóch zdań.
Mimo to, 135i xDrive z czterocylindrowym silnikiem i napędem 4×4, gdzie osią główną staje się ta… przednia uważam za najlepsze auto, jakie przyszło mi testować w 2020. Nadal prowadzeniem oraz miejscem pracy kierowcy BMW stawia poprzeczkę wysoko. Jeździłem mocniejszym i bardziej bezwzględnym Mercedesem A45S i o wiele lepiej czułem się w BMW. Tak to już jest, że poszukując auta należy patrzeć nie tylko na osiągi, ale też na to czy pasujemy do niego. Ławo bowiem skreślić auto za wygląd – tu nowa jedynka nie bryluje. Ale po bliższym zapoznaniu to rewelacyjny samochód. Gdyby tak zrobić SWAP na 3.0 R6…
Konrad Stopa – Volkswagen Phaeton
Zaskoczę Was, bo w tym 2020 roku pojeździłem po równo autami używanymi i tymi nowymi. Wybierając auto, które najbardziej zapadło mi w pamięć myślałem najpierw o Volkswagenie Grand California, który podnosi moje myślenie na temat kampervanów. Mimo słabej pory roku i wyjazdu tylko nad Bałtyk naprawdę się w nim zakochałem. O wypadzie możecie przeczytać tutaj.
Auto, które jednak zrobiło na mnie największe wrażenie to legendarny Volkswagen Phaeton. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu jak popularna marka zdecydowała się na taki ruch i wykonała tak świetne auto. I nieważne, że nie była to wersja W12, a dieslowe V6. Wykonanie tego samochodu i fakt, że po tylu latach zaskakuje nadal, również sposobem jazdy niczym czołg powoduje, że musiałem oddać mu hołd.
A przecież jeździłem jeszcze maluchem…
Bartłomiej Puchała – Volvo S60 T8 Polestar
Rok 2020 chyba dla nikogo nie był łatwy. Internetowe media stosunkowo słabo odczuły pandemię, ale jeśli chodzi o dostęp do samochodów testowych wiele się pozmieniało przez ten rok. Nie było tak bogato jak w 2019, ale kilkoma ciekawymi samochodami udało się mimo wszystko przejechać i kilka dobrych materiałów zrealizować. Dla mnie szczególne znaczenie miały wieczory spędzone nad serią ‘fura na weekend’, która ostatecznie okazała się za bardzo wymagająca czasowo. Byłem zmuszony zrezygnować z pisania tej serii, ale mam już pomysły na jej wskrzeszenie w nieco innej formie… Bądźcie czujni w 2021. A jaki samochód zapamiętam z tego roku?
Wybierając jeden samochód do podsumowania miałem w głowie dwa typy – pierwszym był Mercedes A35 AMG w kolorze jadowitej żółci. Samochód szybki, ładny, bardzo młodzieżowy i uniwersalny ze świetnymi multimediami MBUX. W ostatniej chwili zmieniłem jednak decyzję na zimnego Szweda – Volvo S60 z pakietem od Polestar. Hothatche są fajne, ale sedany moim zdaniem jeszcze fajniejsze. S60 to klasyczny sedan i już w jednej ze słabszych odmian jest bardzo dobre. Nie za duże, ładnie zaprojektowane i dość luksusowe. Jako hybryda o mocy ponad 400 KM jest też piekielnie szybkie! Poza tym Volvo to po prostu synonim elegancji i dyskrecji. Polestar też taki jest mimo paru sportowych akcentów. No i można nim jeździć na samym silniku elektrycznym, a to zawsze mi się podoba. Jak dla mnie – kot! Nie ma godnej konkurencji na rynku dla Volvo S60 T8 Polestar Engineered.
Bartosz Kowalczyk – Mercedes AMG A45S oraz Alpine A110S
Bartek w ostatniej chwili zmienił zdanie, ale to z pewnością było spowodowane faktem, że test najgorętszego, ale również najmocniejszego seryjnie produkowanego hothatcha na świecie przypadł w udziale właśnie mi! Mercedes AMG A45s o mocy 421 KM i to wszystko z 2 litrowego silnika -czy to nie brzmi złowieszczo? Piekielnie mocna jednostka napędowa, precyzyjny, zwarty i czule zestopniowany układ kierowniczy działający z niemal chirurgiczną precyzją oraz genialnie wyważona konstrukcja potrafi wykrzesać pokłady emocji nie tylko na kierowcy. Pędzony na wszystkie łapy wóz, posiadający tryb drift wspaniale nadaje się na tor i chyba w mieście nieco się marnuje. A gdyby tak nie szukać bandziorka, tylko rozejrzeć się za autem, które potrafi rozkochać?
A110S – można uznać tę propozycję za mało oryginalną, ale jeśli wybieramy auto roku czy premierę ostatnich lat to zdecydowanie fenomenalną. 292 KM z silnika 1.8 Tce, czyli niewiele mniejszego od A45S, w połączeniu z niską masa własną Alpine daje bardzo wiele frajdy. Przy całym zamieszaniu, które ten niepozorny wóz jest w stanie zrobić na torze czy ciasnych zakrętach, pozostaje nieco niedoceniany, a na pewno niepozorny! Absolutnie niesłusznie. Wyśmienicie wyważone nadwozie, napędzane na tylne koła, bardzo dobrze czuje się w ciasnych zakrętach, a S-ka poddana została dodatkowo kuracji wzmacniająco usztywniającej. Przyspieszenie hipnotyzujące swoimi doznaniami oraz genialnym acz nie ordynarnym dźwiękiem mnie osobiście zadziwia. Na deser pozostaje dodać, że w Alpine, pod okiem zaprzyjaźnionego kierowcy rajdowego Macieja Rajcy, stawiałem pierwsze kroki w jeździe torowej – a to była wyjątkowa przyjemność tego roku!
Arkadiusz Jurczewski – Lexus LC500h Yellow Edition
W tym roku nie miałem okazji testować niczego naprawdę świeżego. Chwilę siedziałem w nowym Golfie, Leonie i Octavii, ale były to zaledwie kilkukilometrowe szybkie przejażdżki. Zresztą nie rozkochały mnie one w sobie. Głównie ze względu na wiele problemów wieku dziecięcego. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że zdecydowanie najfajniejszym autem, którym jeździłem w 2020 roku, jest Lexus LC500h w wersji Yellow Edition.
Lexus LC debiutował w 2016 roku, ma więc już parę lat życia za sobą. W dalszym ciągu jednak jego widok na ulicy sprawia, że serce potrafi mocniej zabić. Jest po prostu przepiękny, a żółte malowanie sprawia, że od razu po jego zobaczeniu buzia sama się uśmiecha. Testowałem wersję LC500h, czyli taką, z sześciocylindrowym silnikiem wspomaganym przez silnik elektryczny, która mi by z pewnością wystarczyła do pełni szczęścia. Ryk silnika V8 jest bardzo kuszący, ale na dłuższą metę wolałbym cieszyć się z większego zasięgu w trasie niż pomrukiwania ośmiu cylindrów. Bo do jazdy w długą trasę ten samochód nadaje się idealnie.
Za największą niespodziankę 2020 roku uważam jednak auto z roku 1986, które niespodziewanie wpadło w moje ręce. Test Toyoty Corolli E8 trwa nieprzerwanie od lipca. I pewnie jeszcze trochę potrwa.
Do zobaczenia w 2021 roku! Życzymy sobie i Wam jeszcze lepszych fur, tańszej benzyny i ubezpieczeń!