Może się wydawać, że Renault Symbioz, to kolejny modny crossover w gamie francuskiego producenta i faktycznie tak jest. To już drugie, po Australu, spalinowe auto z Boulogne-Billancourt w segmencie C, jednak w przeciwieństwie do większego brata, Symbioz może być wyposażony w rewelacyjny element obserwacyjny.
Warto zapamiętać sobie datę 29 marca 2025 roku, ponieważ wtedy, odbędzie się najbliższe zaćmienie Słońca. Nie będzie to co prawda tak spektakularne zjawisko jak to, sprzed niemal dwóch lat, jednak na pewno warto będzie spojrzeć w niebo, przez przynajmniej dwie pary skrzyżowanych okularów. Jeśli pogoda w tym czasie nie dopisze, na kolejną okazję, trzeba będzie poczekać niemal 2,5 roku. Fakt, nie będą to najbardziej spektakularne, całkowite zaćmienia, jednak częściowe przykrycie tarczy słonecznej Księżycem, również wygląda co najmniej interesująco. Zastanawia Was, czemu takie zjawisko jest możliwe?
Fenomen zaćmienia słońca polega na tym, że choć Księżyc jest około 400 razy mniejszy od Słońca, to znajduje się mniej więcej 400 razy bliżej Ziemi, niż nasza gwiazda. Oczywiście, orbita naszej planety jest eliptyczna, toteż odległości między wspomnianymi ciałami niebieskimi są różne. Z tego też względu wyróżnia się zaćmienie całkowite, obrączkowe, hybrydowe oraz częściowe (to ostatnie pojawia się najczęściej i odpowiada za ponad 35% wszystkich tego typu zjawisk na świecie).
Murowany ulubieniec obserwatorów kosmosu
No dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego z Renault Symbiozem? Moim zdaniem, to jeden z najlepszych samochodów do obserwacji zaćmienia Słońca. Wszystko dzięki niezwykle ciekawemu rozwiązaniu o nazwie solarbay. Jest to szklany dach z regulacją przepuszczalności światła i pod tym względem, owa nowinka sprawdza się rewelacyjnie. Nie tylko nie ogranicza roletą przestrzeni nad głową, ale też skutecznie izoluje przed nadmiarem promieni słonecznych. Co więcej, zasłonięty dach, pozwoli na obserwację Słońca, bez konieczności dodatkowego zabezpieczenia wzroku. A to wszystko, w pozycji półleżącej na przednim fotelu. Świetna sprawa!
Mniej świetna za to, jest skłonność do ogrzewania się wnętrza za sprawą nieodseparowanej niczym tafli szkła, co dawało się odczuć podczas jazdy, w pobliżu okna dachowego. Inna rzecz, która na pewno cię nie zachwyci, to hałas podczas jazdy autostradowej. Przy szybkości powyżej 140 km/h, wolnossący silnik o stosunkowo niewielkiej mocy, musi być wspierany przez jednostkę elektryczną. Efektem tego jest większe obciążenie motoru spalinowego, generującego dodatkowo prąd dla „elektryka”. Może wygląda to trochę, jak błędne koło, ale kiedy masz choć odrobinę zmagazynowanej energii w baterii, samochód może dysponować mocą nie 90, a 145 KM oraz momentem obrotowym 255 Nm.
Prawdziwa loteria przełożeń
Inną rzeczą, która w pewnych momentach może nie zachwycać, to skrzynia Multi-mode. Jest to mieszanka czterobiegowej przekładni kłowej oraz bezstopniowego CVT. Jak to działa? Można odnieść wrażenie, że konstrukcyjny majstersztyk podczas przyspieszania, bardziej liczy na zastrzyk momentu obrotowego z silnika elektrycznego. I fakt, o ile masz zmagazynowany prąd w bateriach, Symbioz chętnie będzie się „wyciągać” niutonometrami, zmagazynowanymi w akumulatorze. Gorzej, jak po szybkiej jeździe, bateria nie zdąży się doładować. Wtedy, mocniejsze wciśnięcie pedału gazu, skutkować będzie niechętną redukcją biegu, wykonaną z wyraźnym opóźnieniem.
Kiedy jednak wszystko jest tak, jak producent przewidział. Symbioz staje się całkiem dynamicznym i żwawym samochodem, o zaskakująco niskim zużyciu paliwa. Jak niskim? Kiedy wracałem z Borów Tucholskich, pierwsze 100 km pokonałem drogami krajowymi i wojewódzkimi. Wtedy zużycie paliwa stopniało do poziomu 4,6-5,1 l/100 km. Jazda autostradowa z szybkością 160 km/h, okupiona jest już spalaniem rzędu 11,4 l/100 km. Z innych osiągów, Symbioz jest w stanie rozpędzić się do 170 km/h, przekraczając pierwszą setkę w 10,6 sekundy (w praktyce jest 0,2 s szybciej).
Pozostałe elementy auta, raczej nie będą już aż tak dwubiegunowe w odbiorze. Praca układu kierowniczego nie budzi żadnych zastrzeżeń. Reakcje na skręty kierownicą nie są ani zbyt późne, ani gwałtowne, co nie oznacza, że pokonywanie zakrętów Symbiozem nie sprawia przyjemności. Wręcz przeciwnie. Renault, z zaskakująco lekko pokonuje zakręty, co nawet sprawia frajdę. Nie mała w tym zasługa podwozia, o dość sztywnych nastawach oraz opon Michelin o wymiarach 225/45R19. Przyzwyczajenia za to, będzie wymagać nadwrażliwy pedał hamulca, który tylko czeka, by złapać klockami hamulcowymi za tarcze.
Czym jest nowy Symbioz?
A sam Symbioz jest kolejnym crossoverem w ofercie Renault. Samochód docelowo ma zastąpić spalinowego Megane oraz Scenica, natomiast jeśli chodzi o wymiary, największe różnice są w szerokości (o 6-7 cm, na niekorzyść Symbioza) i wysokości (Megane jest niższy o niemal 13 cm. Scenic był wyższy o blisko 8cm!) nadwozia. Gama silnikowa, póki co, ogranicza się do hybrydowego układu napędowego, znanego z choćby Renault Clio, ale w przyszłym roku pojawią się dwa nowe silniki, wspomagane układem miękkiej hybrydy. Symbioz oferowany jest w czterech wersjach wyposażeniowych, siedmiu kolorach i z cenami rozpoczynającymi się od 128 900 złotych.
Jeśli jesteś zainteresowany konfiguracjami ze zdjęć, to odcienie szarości są w wersjach esprit Alpine, dodatkowo wyposażonymi w m. in. lakier metalizowany, okno dachowe, zestaw audio Harman Kardon, elektrycznie otwieraną klapę bagażnika oraz naręcze systemów wspomagających, które z chęcią dezaktywuję. W takiej konfiguracji, samochód kosztuje 167 tysięcy złotych. Błękitny Symbioz, w wersji Iconic, ma to wszystko w standardzie, a cena auta, to 165 500 zł.
Marcin Koński
Komentarze 1