Po raz kolejny mieliśmy okazję spędzić wyjątkowo przyjemny wtorek – upłynął nam na testowaniu najnowszych modeli aut. Tym razem była nawet okazja na porządne ubrudzenie ich w błocie.
To już czwarty raz, kiedy gościliśmy na testach organizowanych przez Motoryzacyjną Agencję Sierpowski. Tym razem wydarzenie odbyło się pod nazwą Offroad & Truck Test, co oznaczało, że bohaterami były samochody terenowe i użytkowe. Po raz pierwszy organizatorzy zadbali o to, by auta przystosowane do jazdy poza asfaltem można było wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem – wytyczono niedługą, acz dość wymagającą, trasę terenową. Wśród testowanych aut obecne były również crossovery, których żywiołem są raczej miejskie krawężniki – tych modeli lepiej było w teren nie zabierać.
Wybór aut był spory, można było pojeździć aż 22 samochodami. Choć na wszystkie oczywiście nie starczyłoby czasu…
Rozpoczęliśmy po francusku – od Renault Kadjara z silnikiem Diesla o mocy 130 KM i z napędem na cztery koła. Ten egzemplarz pochodził z wersji limitowanej Night&Day z kilkoma interesującymi akcentami stylistycznymi, takimi jak czarne felgi (pasowały do lakieru w tym samym kolorze), czy interesująco wykończone wnętrze. To prawdopodobnie najlepszy Kadjar, jakim jeździłem, choć do ideału brakowało mi skrzyni automatycznej. Manualna nie grzeszy precyzją. Oprócz tego, to crossover Renault, jakiego znamy. Przestronny, wygodny i modny. W tej wersji nawet bardziej, niż zwykle.
Po Renault wsiedliśmy do samochodu, który przypomina o starych, dobrych czasach i który doskonale pasuje zarówno do słów „Offroad” i „Truck” zawartych w nazwie wydarzenia. Mitsubishi L200 2.4D 180 KM to solidny pickup oparty na ramie, który wjedzie dosłownie wszędzie. Odważyliśmy się więc na zwiedzenie trasy terenowej. Po przełączeniu napędów (docelowo jest przekazywany na tył) błotnisty i stromy podjazd nie stanowił dla japońskiego samochodu żadnego wyzwania. Na asfalcie natomiast trzeba pamiętać o nieco niedzisiejszej charakterystyce prowadzenia i pokaźnych wymiarach. Nawiasem mówiąc, mimo nieskromnej długości, nie należy oczekiwać przestrzeni we wnętrzu. Cóż – taka jest cena konstrukcji ramowej.
Jeśli chodzi o wymiary i przestrzeń, bezkonkurencyjny jest Citroen Jumper. Udostępniono nam wersję XL o długości około siedmiu metrów, wyposażoną dodatkowo w podjazd dla wózków inwalidzkich. Auto jest tak duże, że wygląda, jakby wymagało specjalnego prawa jazdy. W dodatku nie ma ani czujników parkowania, ani kamery. Jeżeli nie ma się doświadczenia z takimi kolosami, lepiej na dojazd do Śródmieścia w godzinach szczytu wybrać inny wóz. Ale Jumper jeździ bardzo przyjemnie i pozwala oglądać świat z niecodziennie wysokiej perspektywy.
Po dużym Citroenie przyszła pora na coś kompletnie innego. Jeep Wrangler z 283 konnym silnikiem 3.6 V6 to auto z założenia nierozsądne. Pali mnóstwo benzyny, słabo prowadzi się na asfalcie i nie zachwyca ani wykończeniem wnętrza, ani osiągami (mimo mocy), ani nowinkami technologicznymi. Mimo tego jako chyba jedyny samochód z testowanych budzi ogromną sympatię i wzbudza chęć posiadania go.
Jest cudownie niedzisiejszy, a przy tym – jak na Jeepa przystało – radzi sobie w terenie. No i ten wygląd… Wrangler ma po prostu swój styl. I dlatego ciężko go nie lubić.
Później zeszliśmy na ziemię. Opel Crossland X to materiał na miejski przebój. Łączy zalety Astry, takie jak nieźle zaprojektowane i wykonane wnętrze, czy dość przyjemnie prowadzenie, z podniesionym prześwitem. Silnik 1.2 turbo mimo niedużej pojemności ma dużo siły i ochoty do pracy w każdym zakresie obrotów, a jego 130 KM zupełnie wystarczą. Wady? Niezbyt precyzyjna manualna skrzynia biegów i… brak emocji. Ale w tej klasie o emocje trudno.
Nissan X Trail po liftingu lepiej wygląda – zwłaszcza w świetnym, pomarańczowym kolorze – i lepiej jeździ. Poprawiono wyciszenie i materiały we wnętrzu, a do tego dodano nieco najnowszych zdobyczy techniki. Dużego Nissana łatwo polubić za przestronne wnętrze, zaś podobnie jak w przypadku Opla, do poprawy nadaje się skrzynia biegów. Silnik w testowanym egzemplarzu to najmocniejszy dostępny w tym modelu diesel 2.0 o mocy 177 KM. Jest dynamiczny i dość cichy.
Skoda Kodiaq ze 180 konnym, dwulitrowym motorem zasilanym benzyną jeździ bardzo miło. Zwłaszcza że skrzynia DSG to w swojej klasie wzór szybkości działania, zaś zawieszenie jest – typowo dla grupy VAG – dobrze zestrojone. Skoda w szybkich łukach zachowuje neutralność bardzo długo, a na wybojach nie irytuje ani nadmierną twardością, ani hałasem. W dodatku Kodiaq jest bardzo dużym i przestronnym samochodem. Czy za coś można go nie lubić? Niestety, materiały użyte do wykonania wnętrza nieco nie przystają do klasy auta. Są twarde i niezbyt ładne, zaś ozdobne, czarne listwy widoczne np. na drzwiach wyglądają, jakby były… brudne.
Do nieciekawej stylistyki, tak z zewnątrz, jak i w środku, nie warto się przyczepiać – takie już są Skody, co – jak widać po wynikach sprzedaży – nie przeszkadza klientom. Może tylko nieco żywszy kolor pomógłby w wydobyciu z linii Kodiaqa tego, co najlepsze.
Zabrakło nam czasu na wiele innych przejażdżek. Nie sprawdziliśmy, czy Mini Countryman John Cooper Works jeździ tak dobrze, jak jego mniejsi bracia. Nie porównaliśmy L200 z konkurentami, takimi jak Hilux czy Amarok. Nie starczyło nam również czasu na ponowne przejechanie się jednym z najlepszych aut 2017 roku, czyli Volvo XC60. Na zdjęciach, które zrobił dla nas Piotr Serbin można jednak obejrzeć każdy samochód, który uczestniczył w tekście. Zapraszamy do obejrzenia galerii, a także do obejrzenia krótkiego filmu, który nagraliśmy podczas tego wydarzenia.
Fot. Piotr Serbin