Motoryzacja, tak jak każda dziedzina życia, podlega modzie. W końcu samochód to nie tylko środek transportu z punktu A do punktu B. Często jest to drugi dom, biuro, azyl od świata zewnętrznego lub po prostu element garderoby.
Oczywiście mamy teraz wiele przykładów trendów w motoryzacji, z których największym jest popularyzacja crossoverów. Wszystko musi się teraz upodobnić do terenówki, by połechtać ego kupujących. Wzrost tego segmentu płynnie łączy się z modą na aktywny tryb życia, bo co innego pasuje bardziej do takiego lifestyle’u niż wszechstronny SUV? Musimy po prostu pogodzić się z tym, że SUV-y dominują rynek i przez następne lata nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy. Innymi przykładami globalnych trendów jest elektryfikacja.
W tym artykule mam jednak zamiar zwrócić uwagę na mniejsze rzeczy. Omówimy pewne elementy mody w wyglądzie zewnętrznym, wewnętrznym oraz zabiegi marketingowe, które zyskują popularność wśród producentów. Ponieważ żyjemy w czasach, gdy każdy dobry pomysł w motoryzacji jest błyskawicznie kopiowany, należy oczekiwać, że niektóre z tych przykładów będą się rozprzestrzeniać. Najbardziej transparentnym trendem jaki pamiętam z ostatnich lat są światła do jazdy dziennej LED. Mniej więcej 10 lat temu zaczęło je wprowadzać Audi, obecnie już wszyscy stosują takie rozwiązania. Na koniec podamy przykład samochodu, który skutecznie opiera się trendom i został znakomicie przyjęty przez rynek. No to zaczynamy.
Downsizing
W pogoni za bzdurnymi normami emisji spalin producenci wpadli na taki pomysł: zmniejszenie pojemności skokowej zrekompensowane osiągnięciami techniki takimi jak turbodoładowanie, bezpośredni wtrysk paliwa, zawory EGR, filtry cząstek stałych itp. itd. W końcu w warunkach laboratoryjnych wyjdą ładne dla oka wyniki spalania do katalogu, a w prawdziwym świecie przecież nic wielkiego się nie stanie. Jak pomyśleli, tak zrobili, nie zważając na lament fanów prawdziwej motoryzacji. Niestety miłośnicy 4 kółek stanowią nieistotny ułamek klientów na nowe samochody, więc wśród masowych producentów nigdy nie będą mieć znaczenia. Na szczęście w tej chwili już mamy przykłady producentów, którzy powoli odwracają się od downsizingu, a jednym z nich jest koncern VAG. Mimo to nie brakuje zagorzałych zwolenników tej idei jak Renault, które w Talismanie nie stosuje silników większych niż 1,6 l oraz słynny już przykład Volvo – nawet wielkie XC90 ma tylko silniki 2,0 R4.
Wydłużanie rozstawu osi
To już zasada: każdy nowy model musi mieć większy rozstaw osi od swojego poprzednika. Wtedy można zastosować standardową śpiewkę, że w tym modelu jest jeszcze więcej miejsca dla pasażerów i bagażu. Mnie tylko interesuje jak długo będzie się dało robić coraz większe rozstawy osi z zachowaniem w miarę dobrych proporcji nadwozia. Być może kiedyś wszystkie auta będą wyglądały jak NSU Ro80?
Odchudzanie
To przykład pozytywnego trendu w motoryzacji, ale także nieco wymuszonego przez zaostrzające się normy emisji. W końcu ktoś zauważył, że łatwiej jest uzyskać mniejsze spalanie w lżejszym wozie, bo silnik ma mniejszą pracę do wykonania. Zdaje się, że pionierem w odchudzaniu aut było Audi z modelem A8. Wtedy jeszcze nie było to podyktowane tylko ekonomią. Po prostu lekka konstrukcja aluminiowa była uważana za technologię high-tech, a to miało być przekonujące dla klientów tego superluksusowego sedana. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów gubienia masy z ostatnich lat jest debiutujący w 2013 roku nowy Range Rover. W stosunku do poprzednika auto jest lżejsze od 350 do 400 kg!
Połączone lampy tylne
Czas na typowo stylistyczną modę jaką ostatnimi czasy stają się połączone światła z tyłu. Taki zabieg Daimler zastosował w Maybachu z 2002 roku, a jeszcze wcześniej stosowano je w samochodach amerykańskich (np. Mercury Marquis). Teraz takie rozwiązania są w nowym Audi A7, nowych modelach Porsche oraz Bugatti Chiron. Coś takiego miał także Ford Edge odchodzącej właśnie generacji, ale Ford nie zrobił tego samego w nowym modelu. Mimo wszystko myślę, że ten zabieg stylistyczny będzie z czasem wykraczał poza grupę VAG.
Oświetlenie ambiente
To typowy bajer, bez żadnej funkcji oprócz estetyki. Mimo wszystko moda na kolorowe światełka rozpowszechniła się od aut klasy premium do coraz tańszych modeli. Obecnie za dopłatą można to już mieć w niektórych samochodach miejskich. Tymczasem w samochodach z górnej półki ambiente nabiera coraz bardziej szalonego wymiaru pod względem ilości kolorów i efektów.
Wskrzeszanie kultowych nazw sprzed lat
Ten zabieg marketingowy przyjmuje różne formy. Czasami jako wersja wyposażenia (Vignale w Fordzie), model (Toyota Supra) lub też jako osobna marka (Maybach, Alpine). Mówi się, że Audi także planuje wielkie wskrzeszanie – Horch ma powrócić jako najbardziej wypasiona wersja Audi A8. Tego typu zabieg można też koncertowo zepsuć, czego wybitnym przykładem jest Mitsubishi Eclipse Cross. Sława i popularność modelu Eclipse została tutaj rozmieniona na drobne.
Tryby jazdy
Zaczęło się od przycisków Sport, które sprawiały, że samochód chętniej reagował na gaz, a w przypadku skrzyń automatycznych także szybciej redukował przy przyspieszeniach. Niestety moda ta ewoluowała już do absurdalnych rozmiarów, bo w niektórych modelach jest już po 7 trybów jazdy. Po co tak dużo? Przecież wystarczyłyby 3: Comfort, Sport, Individual, ewentualnie Offroad zamiast Sport. Mimo to popieram ten pomysł i uważam, że bardzo poprawia uniwersalność auta. Dzięki niemu supersportowe auta potrafią być komfortowe, a rodzinne sedany mogą mieć trochę sportowego pazura. Jest tylko jeden warunek – muszą mieć adaptacyjne zawieszenie sprzężone z trybami jazdy. W innym przypadku tego typu rozwiązania aż zioną sztucznością.
Premium
Nie od dziś producenci wiedzą, że najlepiej zarabia się na rozwiązaniach premium. Wielu popularnych producentów chce teraz wejść do segmentu premium i kombinują na wszystkie sposoby. Moim zdaniem największe szanse ma Mazda ze względu na pozytywne skojarzenia z przeszłości, atrakcyjny dla oka design i zaawansowaną technologię. Próbuje też Opel z linią modeli Exclusive i próbuje Ford, którego marka premium Lincoln nie produkuje nic, co miałoby szansę powalczyć w Europie. W tym celu amerykański producent wprowadza konsekwentnie linię modelową Vignale. Jaskrawym przykładem jest też Peugeot, który nowym modelem 508 zrobił poważny krok w kierunku zmiany swojego wizerunku. Obojętny nie pozostaje Volkswagen, który mimo posiadania we własnym koncernie całego zespołu marek premium próbuje wywoływać premium feel także w autach z logo VW.
Fejkowe wydechy
To już prawdziwa plaga w nowych samochodach. Końcówki wydechu stały się przede wszystkim elementem stylistycznym, a względy konstrukcyjne zeszły na drugi plan. Dzięki temu zaczęliśmy jednak doceniać te auta, które niczego nie udają. Kojarzycie Hondę Civic tzw. Ufo? Zadebiutowała w 2006 r. i zszokowała świat motoryzacji swoim wyglądem. Niewiele osób pamięta jednak fakt, że z najsłabszym silnikiem 1.4 zamiast trójkątnych końcówek wydechu nabywca otrzymywał dwie chamskie, plastikowe zaślepki w kształcie trójkąta. Niesmak pozostał.
Wystające ekrany we wnętrzu
To też jedna z tych rzeczy, które raczej denerwują niż się podobają. Kiedyś były auta typu sedan, które wyglądały jakby miały doklejony w fotoszopie bagażnik, a dziś mamy ekrany, które wyglądają jak aftermarketowy dodatek. Niestety są już stosowane w Fordach, Fiatach, niektórych autach grupy VAG, a grono wciąż się powiększa. Mimo wszystko szpetnością i bezsensem wyróżnia się tutaj Audi, które stosuje chowane ekrany. Kokpit wygląda elegancko, kiedy samochód jest zgaszony, ale po uruchomieniu wysuwa się ekran wyglądający tak kwadratowo i paskudnie jak tylko się da. Oczywiście podczas jazdy można go schować, ale czy ktoś wyobraża sobie sytuację, w której rzeczywiście chcielibyśmy mieć schowany ekran i wyłączone związane z nim funkcje? Bez sensu. Lepiej to wymyślono w nowym Bentleyu Continental GT, gdzie zamiast ekranu można mieć eleganckie, analogowe zegary, a jeśli jednak ekran, to jest on ładnie wkomponowany w deskę rozdzielczą.
A teraz poznajcie samochód który ma w głębokim poważaniu konwenanse i podąża własną drogą:
Suzuki Jimny to tegoroczny debiutant. Po 20 latach na rynku poprzedniej generacji auto to pokazano w nowej odsłonie. Z każdej strony do Suzuki spływają pozytywne opinie na temat tego auta, choć nie poddało się ono żadnym trendom. Nie ma tu bajerów stylistycznych, pod maską jest wolnossący motor, nie ma trybów jazdy, wystających ekranów i nie próbuje być premium. To po prostu szczere auto, które nadaje się do miasta i w teren, a nie kosztuje majątku.
W Wielkiej Brytanii czas oczekiwania na ten samochód wynosi już rok, w Polsce także jest mnóstwo chętnych. Nowe Suzuki Jimmy to najlepszy dowód na to, że można iść pod prąd i nadal dobrze na tym wychodzić, a współczesnym producentom najwyraźniej brakuje odwagi.
Bartłomiej Puchała
fotografie z oficjalnych źródeł producentów lub z materiałów poprzednio publikowanych na motopodprad.pl chyba, że podano inaczej.