Małe hothatche mają od teraz poważnego konkurenta. Hyundai i20 N łączy ręczną skrzynię z silnikiem o mocy 204 KM.
Jeszcze niedawno pisałem o Hyundaiu i20 N-Line, który ma stylistycznie nawiązywać do swojego sportowego brata. Teraz już poznaliśmy w pełni nowe i20 N. Muszę stwierdzić, że w tym segmencie ciężko będzie znaleźć coś lepszego niż to. Ale po kolei, zacznijmy od silnika.
Jednostka 1.6 T-GDI rozwija aż 204 KM i 275 Nm, które wyłącznie przez ręczną skrzynię trafiają na przednie koła. Może niektórzy nie będą szczęśliwi z braku dwusprzęgłowego automatu, ale na pocieszenie zostaje rev-matching. Raz zetknąłem się z taką opcją przy manualu i zabawa jest niezła. Auto waży tylko 1190 kg (tyle, ile Alpine A110), więc te 204 konie wystarczą, by jeździć szybko po drodze i torze. Prędkość maksymalna wynosi 230 km/h, a 100 pojawia się na prędkościomierzu po 5,7 s.
Hyundai i20 N ma seryjnie szperę i Launch Control
Rev-matching to nie jedyny bajer. Na przedniej osi znajduje się mechaniczna szpera, która na pewno będzie do minimum ograniczać podsterowność naturalną dla przednionapędówek. Do ścigania spod świateł jest system Lauch Control. Ulubione ustawienia napędu kierowca może zapisać pod trybem N-custom i uruchamiać je przyciskiem na kierownicy. Swoją drogą kiera wygląda jak z jakiegoś AMG z tymi wszystkimi dodatkowymi guzikami. ESP da się tutaj całkowicie wyłączyć.
Hyundai sporo popracował nad zawieszeniem i hamulcami, aby nadążały za silnikiem. i20 N seryjnie wyjeżdża z fabryki na dedykowanym modelu opony Pirelli P Zero i niższym o 10 mm zawieszeniu. Do wyboru jest 6 opcji kolorystycznych, z których 5 da się połączyć z czarnym dachem. Poza tym auto wygląda o wiele bardziej agresywnie niż zwykły Hyundai i20.
Nie znalazłem żadnej informacji odnośnie cen w komunikacie prasowym Hyundaia. Samochód trafi do salonów dopiero w przyszłym roku i wtedy też dowiemy się jak wypada cenowo na tle rywali np. Polo GTI czy Fiesty ST.
Bartłomiej Puchała
fot. Hyundai