BMW właśnie pokazało model i4, czyli elektryczną wersje serii 4 Gran Coupé. Jako że to elektryk, porzućmy na razie temat silnika i skupmy się na wyglądzie.
A konkretnie na nerkach, które są równie ogromne jak w zwykłej serii 4. I pewnie powinienem trochę na to ponarzekać, ale szczerze mówiąc już przyzwyczaiłem się do tej stylistyki, a w tym wydaniu nawet zaczęła mi się podobać. Projekt przodu jest spokojniejszy niż w spalinowym odpowiedniku, a przez to ogromne nerki nie kłują w oczy tak bardzo. Zgadzacie się?
Z boku auto też wygląda całkiem dobrze. Co prawda, chętnie usunąłbym jedną parę drzwi, ale najwyraźniej czterodrzwiowe coupé jest teraz najmodniejszym nadwoziem w autach sportowych (zaraz koło sportowych SUVów…). Liczę też na jakieś inne wzory felg – te wyglądają jak kołpaki.
Tył wygląda podobnie do tyłu każdej nowej beemki. Nie do końca przekonują mnie niebieskie pasy, podkreślające, że mamy do czynienia z autem elektrycznym. Dobrze wyglądają w zestawieniu z białym kolorem nadwozia, ale czekam z niecierpliwością, jak zgrają się z innymi lakierami.
Jak to jeździ?
No dobra, teraz o silniku. Na razie BMW nie zdradziło wiele. Wiadomo tylko, że wersja M Performance ma mieć 530 koni, przyspieszać do setki w 4 sekundy i móc przejechać na jednym ładowaniu do 590 kilometrów. Czy będą inne silniki, ile to będzie kosztować i jak się prowadzi? Na te informacje musimy jeszcze poczekać. Kierownik projektu BMW i4, David Alfredo Ferrufino Camacho, twierdzi, że nowy samochód zaoferuje to wszystko, z czego znana jest marka BMW. Mam nadzieję, że nasza redakcja będzie miała okazję to sprawdzić.
Ja z niecierpliwością czekam na więcej informacji, a wy dajcie znać co myślicie o tych nerkach!
Wojciech Kaleta
fot. BMW