Wczoraj pisałem o Vosco i nowym Polonezie, a dziś pojawił się nowy pojazd głośno nazwany polskim elektrykiem. Poznajcie markę Izera i dwa koncepcyjne pojazdy elektryczne w formacie SUVa i hatchbacka.
Trzeba przyznać, że Izera podziałała medialnie z rozmachem. Zaprzęgła do promocji dużego gracza, jakim jest Wirtualna Polska, podsycała temperaturę dobrym harmonogramem przecieków, a co najważniejsze postawiła na oczekiwany slogan „polskiego samochodu elektrycznego”. Genialny design to mały dodatek.
Pamiętajmy jednak, że pomimo świetnej oprawy promocyjnej, to tylko koncept, który producent zapowiada na rynku w 2023. Patrzyłbym jednak te informacje przez palce, ponieważ oprócz świetnych prototypów i garści danych technicznych do produkcji seryjnej jeszcze długa droga.
Co wiemy o nowych modelach IZERA?
- – nazwa Izera ma pochodzić od Gór Izerskich (chociaż mamy taką rzekę w Czechach)
- – produkcja aut ma odbyć się na Śląsku w nowej fabryce, której jeszcze nie ma, albo przynajmniej jej lokalizacja owiana jest tajemnicą
- – auta mają kosztować około 200 tysięcy złotych
- – do setki rozpędzą się w mniej niż 8 sekund
- – zasięg ma wystarczyć na ok. 400 km, co zwiastuje ok. 60 kWh baterię
Jak widzicie – nie wiemy za wiele, bo producenci nie nazwali nawet jeszcze ani prezentowanego SUVa, ani hatchbacka. Może zamierzają zrobić jakiś ogólnopolski konkurs?
Mimo wszystko cieszę się, że ten 2020 rok przyniósł nam tak ciekawe informacje. Mnie Izera się podoba i nie musi być w 100 % polska. Wystarczy, żeby ją tu produkowali i dopieszczali, a to, że będzie korzystać z podzespołów innych marek? Przecież tak teraz wygląda każda branża.
No i najważniejsze – niech nie skończy jak Arrinera, bo o niej mówiło się jeszcze więcej…
Konrad Stopa
fot. Izera