Czasem ciężko sobie wyobrazić jak ważna jest branża samochodów użytkowych. Dlatego też Nissan postanowił uzupełnić swoją gamę i dzięki temu miałem przyjemność poznać modele Primastar oraz Interstar. Jak było?
Dla wielu busy i auta dostawcze to pojazdy, które są po prostu niewidzialne. Dla innych to niemal codzienne biuro lub pracownicy, którzy po prostu zarabiają pieniądze. Mimo, że nie posiadam firmy transportowej lub przedsiębiorstwa usługowego to dla mnie też są ważną działką w motoryzacji. Stąd też lubię czasem poprowadzić taki większy kaliber.
A taka okoliczność się nadarzyła i mogłem sprawdzić dwa nowe modele w gamie użytkowej Nissana. Był to świeży Interstar oraz Primastar, czyli modele, które do tej pory w Polsce były nieobecne.
Nowy Nissan Primastar – co to w ogóle jest?
Zacznę od mniejszego przedstawiciela omawianych samochodów czyli Nissana Primastar. Najpierw garść informacji praktycznych, a później parę moich osobistych przemyśleń z jazd. Nie da się ukryć, że Primastar ma sporo wspólnego z Renault Trafic, ale w dziedzinie aut dostawczych taka praktyka jest wieloletnia. Nissan oferuje ten model w dwóch wersjach i nadwoziach: typowego Vana lub osobowego Combi. Opcja pasażerska może mieć 8 lub 9 miejsc, w zależności od fotela pasażera pierwszego rzędu.
W wersji dostawczej pod maską samochodu może znajdować się dwulitrowy silnik wysokoprężny o różnej liczbie koni mechanicznych. Najtańsza opcja to 110-konny egzemplarz z 6-biegowym manualem za 119 900 zł netto. A najdroższa opcja to 130-konny wariant (również z MT) za minimum 129 900 złotych.
Wersja osobowa ma bardziej rozbudowany cennik. Tutaj zabawa zaczyna się ze 110 KM i wersją od 176 900 złotych. Później jest opcja 150-konna z 6-biegowym manualem (od 189 900 złotych) lub 9-biegowym automatem (za 201 900 zł). Na szczycie tabeli znajduje się opcja 170-konna dostępna tylko z automatem za 218 900 zł. W tym przypadku mówimy już o cenach brutto.
Zdjęcia Nissan Primastar:
Primastar – opinie:
Do krótkich jazd przypadła mi osobowa wersja 9-osobowa ze 150-konnym dieslem pod maską. Wizualnie przód Primastara jest zupełnie świeżym spojrzeniem na takiego VAN-a i faktycznie Nissan popracował nad tym, żeby od Renault się odróżnić. W środku jednak mamy już rozwiązania znane z francuskich aut, ale nie mówię, że jest to jakiś minus i problem.
Pośredni wariant silnikowy w wysokim wyposażeniu to bardzo rozsądna i przyjemna konfiguracja, która przyda się kierowcy i nie zawiedzie pasażerów. Osobiście poleciłbym jednak automat niż wersję z manualną przekładnią (różnica około 10 tysięcy złotych). Jeśli chodzi o spalanie to jest to średnio 8-9 litrów na 100 km, a zasięg auta przekracza 900 kilometrów.
Czym jest Nissan Interstar?
Największym autem w gamie japońskiego producenta jest Interstar. Ta nazwa skrywa przystosowane nadwozie Mastera do potrzeb Nissana. Samochód wygląda, jak na auto dostawcze, całkiem atrakcyjnie, bo przód jest dość masywny i agresywny zarazem. Wiadomo, że design busów nie jest najważniejszy, ale dobrze mieć świeżą flotę, która wpisuje się jakoś we współczesne trendy wizualne.
Nissan Interstar sprzedawany w Polsce będzie w kilku wariantach. Po pierwsze klienci mogą wybrać nadwozie: Furgon L2H2, Furgon L3H2 i Furgon L3H3 oraz wersje brygadowe w dwóch długościach karoserii. Po drugie klient może wybrać wersje napędowe: diesla z mocą od 105 do 170 KM lub opcje elektryczne. Ceny diesli wahają się od 134 900 złotych netto do niemal 190 tysięcy złotych.
Warianty EV są dwa. Jeden z mniejszą baterią 40 kWh i zasięgiem w okolicach 120 km za 209 tysięcy złotych i mocniejsza opcja z zasięgiem dochodzącym do 400 km i baterią 87 kWh. Do tej wersji trzeba dopłacić 30 tysięcy złotych.
Ze względów praktycznych ładowność paki Interstara sięga 14,8 m3 i niemal 1,5 tony wagi i holowania przyczep do 2,5 tony. Warto też odnotować, że w standardzie mamy tutaj podłogę obitą twardym materiałem, a w zależności od wersji – również ściany. To, co jest przyjemne to oczywiście kamera cofania oraz ekran w lusterku wstecznym.
Zdjęcia Nissan Interstar:
Jak jeździ Interstar?
Wszyscy wiemy, że bus musi latać, więc i ja wziąłem go na krótką przejażdżkę. Biały egzemplarz w długim nadwoziu w rozsądnej 150-konnej wersji i z manualną przekładnią spędził ze mną kilkadziesiąt kilometrów. Był to wariant typowy dostawczy więc furgon z kabiną, która mieściła 3 osoby oraz masę schowków – do polecenia wysuwana szuflada.
To, co warto nadmienić po krótkiej przygodzie z Interstarem, to zdecydowanie niezłe wyciszenie i odczuwalny moment obrotowy diesla. Na pusto samochód był nad wyraz żywy oraz nie sprawiał żadnych kłopotów, a spalanie oscylowało w okolicach 9 litrów na 100 km. Oczywiście podobieństw z Masterem jest ogrom, ale jak czerpać, to z aut które są liderami sprzedaży.
Wyjazd został sfinansowany przez Astarę. Firma nie miała jednak wglądu oraz wpływu na treść tego artykułu.
Na dłuższe i bardziej szczegółowe teksty na temat tych samochodów przyjdzie jeszcze czas, bo na pewno trafią do nas na dłużej. Pierwsze wrażenia są jednak bardzo pozytywne, więc myślę, że Nissan może powalczyć o branżowego klienta, który musi dbać o flotę swoich pojazdów i wybiera bardzo rozsądnie. Ja jednak podziwiam Nissana, że powalczył o to, by swoje auta dostawcze trochę odróżnić wizualnie od protoplastów.
Konrad Stopa