Nissan w 2030 roku planuje mieć w gamie tylko samochody elektryczne. W międzyczasie swoim klientom zaproponuje jednak hybrydy. Jedną z nich w klasycznej formie będzie Nissan Juke Hybrid, którą mogłem poznać. Jakie jest pierwsze wrażenie?
Mimo, że te samochody od niedawna można zamawiać za minimum 125 470 złotych, a pierwsze sztuki trafią do klientów dopiero na wakacjach to japońska marka przygotowała dla nas 4 egzemplarze bym mógł poznać lepiej auto. W małopolskim anturażu przez cały dzień poznawałem Juke’a z nowym systemem napędowym.
Klasyczna hybryda
Skoro głównym punktem programu była świeża forma napędu, to czas o niej opowiedzieć. Tak naprawdę to konstrukcja korzystająca zarówno z podzespołów Nissana, jak i Renault. Z Japonii wykorzystano wolnossący 1,6-litrowy motor o mocy 94 KM wsparty silnikiem elektrycznym (49 KM), co łącznie daję wynik 143 KM (o 25 % więcej niż w konwencjonalnej wersji). Uzupełnieniem tej układanki jest automatyczna skrzynia biegów i rozrusznik od Francuzów. Oczywiście pojawiła się też bateria pod podłogą bagażnika o pojemności 1,2 kWh.
Jazda hybrydą od Nissana
Tak naprawdę to pierwsze takie rozwiązanie w tej marce w tak popularnym aucie. Powiem szczerze, że zdaje to egzamin, bo po pierwsze, skrzynia działa bardzo dobrze i nie irytuje jak popularne CVT. Po drugie, dodatkowa masa z tyłu poprawia rozkład wagi i wpływa dodatnio na prowadzenie. Auto nie myszkuje i lepie się prowadzi, chociaż zawieszenie na gorszych drogach daje o sobie znać.
Przechodząc do kwestii osiągów, hybrydowy Juke do 100 km/h rozpędza się w około 10, 1 sekundy. Maksymalny moment obrotowy na poziomie 205 NM nie robi z niego sportowca, ale na miasto i za nie wystarczy. Auto nie męczy się też na autostradzie. Wszystko w ciągu naszych jazd sprawdziliśmy i nie znalazłem wielkich wad w tym aspekcie.
Jeśli chodzi o korzystanie ze zmagazynowanej energii, to sam komputer decyduje kiedy ma pobierać, a kiedy odzyskiwać energię. Wszystko możemy śledzić na wyświetlaczu między zegarami lub na obrotomierzu, który tak naprawdę zamieniono na wskaźnik zużycia energii.
Atrakcyjne spalanie Juke Hybrid
Prospekty reklamowe stwierdzają, że wersja hybrydowa ma spalać około 5 litrów na 100 kilometrów. Zazwyczaj są to ciche życzenia producentów, ale w tym przypadku się sprawdziło. Te 20 % mniej względem konwencjonalnej odmiany jest prawdą, a w trasie spokojnie można nawet zobaczyć okolice 4 litrów. W takim wypadku nie robię nic innego, jak składam ukłon dla Nissana.
Ponadto, samochód jest w stanie poruszać się bezemisyjnie. Zasięg 3 kilometrów nie powala, ale tryb EV można wymusić za pomocą zwykłego przycisku. Jeśli auto będzie rozgrzane, pojedzie tylko na prądzie. Przy tym wyda dość dziwny dźwięk wokół auta (wymagania przepisów UE…).
Tajemniczy e-pedal
Nissan Leaf zasłynął z technologii e-pedal, dzięki czemu auto można było prowadzić tylko jednym pedałem. Odpuszczenie gazu powodowało od razu wytracanie prędkości. Wszystko dzięki hamowaniu silnikiem, rekuperacji oraz odzyskiwaniu energii. W Juke Hybrid taki przycisk również się pojawił. Działa to podobnie jak tryb B na niektórych automatach. W tym przypadku są oba rozwiązania a E-pedal działa ciut mocniej. Poprawiono go też w takiej kwestii, że auto nie zatrzyma wam się do zera.
Różnice wizualne
Juke’a w naszych testach mogliście śledzić już nie raz. Nie będę zatem kolejny raz oceniał karoserii tego auta. Powiem, że nadal się wyróżnia, a wersja hybrydowa przyniosła tylko kilka wizualnych zmian. Po pierwsze, pojawił się nowy logotyp marki, a nad osłoną chłodnicy czarna blenda w formie błyszczącej plastikowej listwy. Po drugie, niebieski kolor dedykowany tej wersji i 2 wzory nowych felg. Poza tym dodatkowe emblematy.
W środku oprócz kilku nowych przycisków i wspomnianego jednego zegara wszystko jest po staremu. Jak dla mnie trochę za dużo błyszczącego plastiku, ale hybryda nie zabrała za to w ogóle miejsca w kabinie pasażerskiej. To dalej dobre auto dla podróżujących 4 osób.
Miejsce akumulatorów wymagało jednak zmniejszenia bagażnika. Jest to 354 litrów z wysokim progiem załadunku. To około 70 litrów mniej niż w standardowym Juke’u.
Ceny w górę
Biorąc pod uwagę, że kupno jakiegokolwiek auta nowego jest teraz trudne, a inflacja szaleje z dnia na dzień, Nissan zapowiada, że ceny Juke są raczej stałe – przynajmniej w 2022 roku. Minimalnie to 125 470 złotych, ale warto dodać, że poziom wyposażenia hybrydy zaczyna się od średniej półki. Porównując więc podobnie wyposażone wersje, przy 1-litrowej benzynie można zaoszczędzić około 22 tysiące złotych. Najtańszy Juke to aktualnie wydatek 89 tysięcy złotych.
No nie da się ukryć, że ta ekologia i dodatkowa technologia trochę kosztuje. 25 % więcej mocy, 20 % paliwa mniej, więc i cena wyższa o około ¼.
Co więcej, Nissan na tym aucie nie kończy hybrydowej ofensywy. Oprócz świeżego i elektrycznego modelu Ariya ma pojawić się jeszcze Qashqai i X-trail z napędem e-power. Także będzie z czego wybierać. Na razie możecie zamówić Juke’a Hybrid z wersji Premiere Edition limitowanej na polskim rynku do 60 sztuk, więc trzeba się spieszyć.
I powiem szczerze, że rozsądek nawet każe dopłacić za takiego hybrydowego Juke’a. Pali mniej, jeździ lepiej, a nie ma tego denerwującego CVT, która odrzuca mnie ciągle od tego typu aut. Na pewno też to łatwiejsze w korzystaniu niż samochody typu PHEV, więc to dobry krok producenta. Oby nie za późno, bo konkurencja już dawno sprzedaje takie rozwiązana.
Konrad Stopa
Komentarze 1