Kolekcjoner zbierał je przez mniej więcej 20 lat, by w końcu zostawić samym sobie na kolejnych 30 lat. Teraz możecie je zobaczyć!
Barnfind, czyli niesamowite znalezisko w szopie – tak zwykle określamy skarby ukryte i pozostawione wiele lat temu, w szczególności samochody. Ze słynnych znalezisk jakie pamiętam była Lamborghini Miura, Mercedes 300 SL Gullwing czy słynna kolekcja 80 aut Rogera Baillona odnaleziona we Francji. To wszystko robi olbrzymie wrażenie, ale teraz trzymajcie się mocno krzeseł. W USA jest gość, który przez ponad 30 lat ukrył przed światem naprawdę wielką kolekcję. Chodzi o 300 aut zgromadzonych w jednym budynku, w tym kilka bardzo cennych i unikalnych. Jednym z pierwszych ludzi, którzy zobaczyli te samochody jest pewien amerykański detailer, który miał przygotować kilka z nich na sprzedaż.
Ekscentryczny właściciel nie miał nic przeciwko nagraniu tych znalezisk takimi, jakie są: zakurzone, zaniedbane, czasem niekompletne. Nie chciał jedynie ujawnienia lokalizacji oraz tożsamości. Dotrzeć do niektórych aut było bardzo trudno, bo ustawione są niemal zderzak w zderzak w wielkiej hali. Zresztą zobaczcie sami.
No dobrze, to jeśli nie chcecie oglądać 30 minut filmu, streszczę jakie mamy perełki. Wśród dziesiątek modeli Corvette stoją takie auta jak: Ford GT40 w kilku wersjach, wyścigowe auto McLarena, Lambo Countach, Jalpa i Diablo, Ferrari P3/4, Ferrari 288 GTO, Ferrari 250 Lusso, Bizzarrini P538… a to dopiero początek. Towarzyszy im plejada najlepszych muscle carów oraz różne inne, dziwne auta. Wśród nich najbardziej podobała mi się Matra i Jensen Interceptor Convertible. W tym osobliwym magazynie pełno jest też części – stare silniki, skrzynie biegów i setki opon i felg. Na filmie uwieczniono tylko jeden magazyn, a podobno są 3 takie.
Co dalej z kolekcją?
Po obejrzeniu tego filmu i zebraniu szczęki z podłogi mam mieszane uczucia. Po co ktoś zebrał tyle wyjątkowych aut, często z bardzo małymi przebiegami i ukrył je na tak długi czas? Nie wiadomo, ale opowiadająca o nich „opiekunka” kolekcji w pewnym momencie mówi, że cała zabawa polegała na znalezieniu i odkupieniu. Jak widać radość można mieć z samego posiadania. Wygląda to tak, jakby facet brał wszystko na zasadzie, że pieniądze nie grają roli. Potem składował to z myślą, że nie sprzedam, będę robił. Sądząc po rocznikach samochodów stracił zainteresowanie gdzieś tak na początku lat 90. i zostawił tak jak jest na 30 lat.
Sympatyczny detailer przyznaje, że trafił tam, bo właściciel dojrzał do decyzji o sprzedaży. Na pierwszy ogień poszło osobliwe Bizzarrini, ekstremalnie rzadki samochód (2-3 znane na świecie egzemplarze). Teraz wyjątkowe auta rozjadą się po świecie i wiecie co? Może i dobrze, przynajmniej część z nich będzie cieszyć oczy a nie kurzyć się w piwnicy.
Bartłomiej Puchała