Mitsubishi Outlander wjeżdża do Polski w zupełnie nowej wersji. Hybryda plug-in w tym japońskim SUV-ie pokazuje kierunek marki oraz podkreśla jej przyszłość. Outlander PHEV zatem powalczy o polskiego klienta – sprawdziłem czy ma ku temu argumenty!
Nowa wersja Outlandera dostępna jest w Polsce tylko w jednym wariancie. Mowa tu o hybrydzie plug-in, którą możecie wybrać w 4 poziomach wyposażenia oraz dobrać trochę dodatków. Przejdźmy jednak po kolei po tym co się zmieniło, bo jest tego trochę.
Przód znajomy, tył jakby inny
To już czwarta generacja tego modelu, który na polskim rynku był zazwyczaj bardzo lubiany. Patrząc na przód tego modelu poznamy go od razu, ponieważ względem poprzednika jest niemal identyczny. Dużo chromu, spory grill i masywny przód przypomina, że mamy do czynienia z poważnym graczem. Fajne są też koła, które potęgują taki świecący charakter. A propos świecenia, to podział reflektorów nadal jest podobny – 3 rzędy reflektorów, z czego te główne są pionowym owalem.
Auto mierzy ponad 4,71 m, a rozstaw osi przekracza wartość 2,7 metra. Jest więc to typowy SUV segmentu D, który może zainteresować lubiących się w azjatyckiej motoryzacji. Nowością jest jednak tył auta, który zaprojektowano na nowo i faktycznie jest świeżym spojrzeniem na SUV-a. Szukałem analogii do innych producentów, ale ich nie znalazłem, a to w sumie plus. O dziwo producent z Japonii nie zastosował tutaj patentu z blendą świetlną łączącą tylne klosze lamp.
Środek wygląda jakoś znajomo
Mitsubishi jest teraz jedną rodziną z Nissanem i Isuzu pod grupą Astara i tę współpracę widać mocno w środku Outlandera. Tak naprawdę przeszczepiono tutaj elementy z wnętrza Nissana X-trail i moim zdaniem wyszło to marce z diamentami na grillu zdecydowanie na plus. Sam projekt jest po prostu ładny i dobrze wykonany (z miękkich elementów) oraz nieźle spasowany – mi brązowa tapicerka podoba się bardzo.. Mitsubishi jednak dodało tu trochę swojego sznytu. Inna jest kierownica oraz dekory wykończenia czy tunel centralny z selektorem trybów jazdy.
Widać gdzieniegdzie jeszcze ten oldschoolowy klimat, ale naprawdę trzeba go poszukać (niektóre klawisze czy grafiki). Niestety razem z przeszczepem zostały niuanse dotyczący skrótów językowych w systemie infotainment, ale z czasem idzie się ich nauczyć. Niestety by wyłączyć asystentów jazdy trzeba się trochę naklikać.
W kwestii przestronności jest to pojemne auto. Miejsca nie brakuje dla czwórki pasażerów lub dorosłych z dziećmi (5 osób) i każdy z nich nie powinien narzekać na ciasnotę. Podróż umili 3-strofa klimatyzacja oraz nowy system audio od firmy Yamaha, który gra całkiem dobrze. Jeśli chodzi o bagażnik, to ma on 495 litrów oraz wysoki próg załadunku. Wszystko przez baterię ukrytą w podłodze.
Ponad 80 km na prądzie i 306 KM
Sercem napędu Outlander PHEV jest wolnossący benzynowy 2,4-litrowy silnik, który wsparty jest dwoma silnikami elektrycznymi przy każdej osi. Dzięki temu mamy tutaj do czynienia z legendarnym napędem S-AWC, który czerpał garściami z doświadczeń choćby Lancera EVO. Osiągi tego SUV-a są oczywiście dalekie od sportowych, ale 7,9 s do setki nie wygląda na papierze źle – gorzej już z prędkością maksymalną bliską 170 km/h.
Uzupełnieniem całości jest bateria o pojemności prawie 23 kWh, która według producenta pozwala przejechać na prądzie do 86 km wg WLTP. Rzeczywistość jest mniej spektakularna, ale te 50 km na pewno powinno się udać. Gorzej jednak z ładowaniem, bo jest to albo wolne złączę Type 2 lub ChAdEmO, które w Europie jest niezbyt popularne.
Legendarny napęd S-AWC – jak jeździ nowy Outlander?
Mimo, że za kierownicą nowego Mitsubishi nie spędziłem setek kilometrów, to auto przyjemnie mnie zaskoczyło. Po pierwsze samochód prowadzi się dosyć dynamicznie i przy przyspieszaniu czuć pracę napędu elektrycznego. Dzięki temu auto wydaje się być żwawe przy mniejszych prędkościach. Oczywiście 1-biegowa przekładnia redukcyjna i sam silnik wydają dość dziwne dźwięki, ale ważne, że jest to efektywne. Z użyciem energii zmagazynowanej w akumulatorach te pierwsze 100 km może być faktycznie skromne w spalanie – udało mi się uzyskać ciut ponad 3 litry na 100 km. W dłuższej trasie liczyłbym jednak na 7/9 l na 100 km.
Drugą istotną zaletą Outlandera jest bez wątpienia jego napęd oraz zawieszenie. Samochód na co dzień jest miękki i komfortowy, ale dzięki temu naprawdę dobrze wybiera nierówności. To sprawia, że można pomyśleć o tym aucie jako zabawce na drogi gorszej jakości i liczyć na dobrą zabawę za kierownicą. Dzięki temu moment dzielony jest nie tylko między przednią i tylną oś, ale także na poszczególne koło i to w jeździ czuć.
Dodatkowo z pomocą służą tu tryby jazdy. Do codziennej jazdy mamy warianty: normalny, power i eco, a do tej terenowej coś na wzór selektorów znanych z brytyjskich terenówek – kierowca może wybrać powierzchnię, po której auto będzie się poruszać co wpływa lekko na jego charakterystykę. Uważać trzeba jednak na prześwit, bo pod podłogą ukryto baterie. Przyzwyczaić trzeba się jednak do grubego wieńca kierownicy.
Czas podliczyć koszty
Konfigurator Mitsubishi Outlander w 2025 roku nie jest szeroki. Tak jak wspominałem, do wyboru jest tylko jeden wariant silnikowy, a klient może skorzystać z kilku wersji wyposażenia. I tak najtaniej to auto kupimy za 259 990 złotych, a najwyższa opcja to wydatek przekraczający granicę 300 tysięcy złotych. Jest to dużo, ale hybrydy plug-in nigdy tanie nie były.
Wyjazd został sfinansowany przez Astarę. Firma nie miała jednak wglądu oraz wpływu na treść tego artykułu.
Moim zdaniem kooperacja Mitsubishi z Nissanem wyszła tym pierwszym na dobre, a nowy Outlander to przyjemny samochód, który zachował trochę tradycyjnego ducha Mitsubishi, które sporo romansowało w historii z terenem. Jedna wersja to trochę ryzykowny krok, ale normy emisji spalin UE są nadal niemiłosierne, więc jakoś trzeba sobie radzić.
Konrad Stopa