Długo na nią czekałem i, choć wolałbym zmierzyć się z prawdziwym 510-konnym potworem, powiem, że warto było. Nawet 180-konny diesel wystarczy, gdy mamy do czynienia z tak genialnym autem!
Z Giulią jest jak z Julią (a jednak) Roberts. Piękna, chociaż nie wyzywająca albo inaczej – nie epatująca na siłę swoim pięknem. Skromna, ale pewna siebie i znająca swoją wartość. Ikona? Właśnie. Bez napompowanych ust, powiększonych silikonem balonów i pośladków wielkości garażu… Nie ma chyba (zdrowego) faceta, który by się za nią nie obejrzał.
Powiem szczerze, że obawiałem się tego, co Alfa Romeo zrobi z następcą przepięknej 159, a mój strach nie zmniejszył się po obejrzeniu jeszcze mocno zakamuflowanych teaserów Giulii. Pierwsze oficjalne już zdjęcia również nie złapały mnie za serce. Za inną część ciała też mnie zresztą nie złapały… Potem przyszedł czas 510-konnej wersji Q, która zrobiła sporo szumu, a dzięki kilku sportowym dodatkom, no i oczywiście potężnej jednostce V6 siedzącej pod maską, przestałem zastanawiać się na wyglądem tego auta. Przy okazji odbioru MiTo, miałem okazję posiedzieć trochę w Giulii z 200-konną (podstawową) benzyną. Spodobała mi się. Poczułem, że to auto – przy moim kompaktowym rozmiarze – idealne dla mnie. Proporcjonalne, zalatujące lekko linią BMW 3, po prostu ładne.
Kilka spotkanych na ulicach egzemplarzy utwierdziło mnie w przekonaniu, że Włosi zrobili dobrą robotą, aż tu nagle okazało się… że będę miał okazję (krótką, acz intensywną) poznać piękną Giulię z bliska.
Wygląd, potwierdzam, robi robotę, ale o wiele bardziej jej do twarzy w jaśniejszej tonacji, niż pod czarnym, udekorowanym brokatem lakierem. Długi przód i krótki kufer, gdy patrzymy na samochód z boku przywodzi na myśl Maserati, ale gdy popatrzymy na to auto od tyłu pod kątem, naszym oczom ukaże się wspomniana bawarska trójka. Czy to źle? Nie, oba wzorce są bardzo trafione i przywołują na myśl motosport, radość z jazdy i emocje.
Mówiłem o o moich kompaktowych wymiarach. I właśnie. Przejdźmy do wnętrza… Mam 174 cm wzrostu i stwierdzam, że Giulia została stworzona dla max takiego kierowcy i takiego pasażera siedzącego z tyłu jak ja. Niestety wnętrze, choć na pierwszy rzut oka nie wygląda, jest małe, iście sportowo opatulające cztery litery. BMW, które na pewno jest mocnym konkurentem dla Giulii, choć również niezbyt przestronne, zapewnia moim zdaniem więcej przestrzeni. Szczególnie na nogi, tak kierowcy (szczególnie z prawą wyżsi kierowcy będą mieli problem), jak i pasażera z tyłu (szczególnie, gdy fotele odsuniemy trochę dalej).
Ciężko przyczepić się za to do wykonania. Wszystko jest miękkie, schludne i ładnie wykończone. Nic w czasie jazdy nie trzeszczy, nie ociera się o siebie, nie skrzeczy. To, co widzicie na zdjęciach i przypomina Wam drewno, faktycznie drewnem jest. Skóra ma przyjemną w dotyku, mięsistą fakturę. Można zarzucić ekranowi, że nie jest dotykowy, ale ja nie uznaję tego za wadę. Tym bardziej, że za pomocą touchpada obsługujemy całe infomedia szybko i bezproblemowo, a brak paluchów na ekranie na pewno robi na plus estetyce. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to niewielka, plastikowa zaślepka z wyjściem usb tuż pod panelem klimatyzacji. Ugina się do wewnątrz pod dotykiem i widać, że Włosi projektując ten detal musieli mieć sjestę.
Projekt deski rozdzielczej jest minimalistyczny, ale to zdecydowanie na plus. Zegary ukryte w tubach przywołują na myśl wspaniałą Alfę 156, ciekawie uformowany wyświetlacz wygląda bardzo oryginalnie, a poniżej niego znajdziemy poręczny panel klimatyzacji. Żadnego brodzenia po zawiłych wodach ustawień inforozrywki. Po prostu gałki. Prawda, że może być prosto?
Ale nie zanudzam. Przejdźmy do jazdy. Giulia z dieslem zapytacie? Akurat taka się trafiła, i choć bym osobiście takiego silnika w konfiguracji auta nie zaznaczył, nie powiem na niego złego słowa. Po pierwsze dlatego, że włoskie diesle są jednymi z najlepszych – przykład 1.9 jtd, 2.0 jtd. Zakładam, że w tej kwestii nic się nie zmieni. Jednostka 2.2 jtd jest zbudowana w całości z aluminium i zapewnia autu naprawdę rewelacyjne osiągi (7,1 s 0-100 km/h i 230 km/h v-max). To po drugie oczywiście. No i na końcu należy wyróżnić auto za spalanie. Nieco ponad 7 litrów w ruchu miejskim to naprawdę dobry wynik. Sądzę, że w trasie da się zejść jeszcze o 2 litry. A minus? Dość głośny silnik, którego dźwięk przypomina ten z Fiata Ducato.
Na szczęście Giulię można wybrać z silnikiem benzynowym pod maską i uważam, że już 200-konna jednostka to aż nadto na co dzień. Natomiast niezależnie od wybranej „motorowni”, auto po prostu bajecznie się prowadzi. Raz, że w każdej wersji mamy do czynienia z układem kierowniczym z Giulii Q – tak, w 150-konnym dieslu też (niebawem zadebiutuje jeszcze absolutne minimum – silnik 2.2 jtd 136 KM). A dwa, Giulia jest napędzana przez tylną oś! Niesamowite wyważenie, świetna precyzja i wręcz kocie możliwości na drodze powodują, że nie chce się z tego auta wysiadać.
Czuję bardzo duży niedosyt i już wiem, że jestem jej w stanie wybaczyć naprawdę wszystko…
Adam Gieras