Na aukcje trafiło Mini, które jest wyjątkowe. Zbudowano je dla saudyjskiego księcia przez firmę Tickford, czyli autobusowe ramię Astona Martina.
Są takie samochody, które powstają w jednym celu – być wyjątkowymi i pełnić ozdobę kolekcji właściciela. Tak właśnie było z pewnym Mini z 1984 r.
Na aukcji Bonhams pojawiło się Mini 1000 HLE firmy Tickford. Co w nim takiego wyjątkowego? Jest kilka powodów.
Mini dla księcia
Na Bonhams widniała informacja o tym, że Mini ze zdjęć zostało zamówione dla bezimiennego księcia Arabii Saudyjskiej zaangażowanego w przemysł naftowy i gazowy.

Zostało zbudowane przez Tickford, spółkę zależną Aston Martina zajmującą się produkcją autokarów. Same przeróbki kosztowały księcia 50.000 funtów, a trzeba do tego doliczyć jeszcze koszt samego oryginalnego Mini. Na dzisiejsze pieniądze, Mini to kosztowałoby około 150.000 funtów.
Tickford radykalnie zmienił przód auta, zakrywając osłonę chłodnicy, dodając charakterystyczny spojler i światła ustawione pionowo.

Inne modyfikacje obejmują montaż nowych kół, poszerzone nadkola i czarny winylowy dach. Firma również przemalowała Mini zanim wzięli się za zmiany we wnętrzu.
Czerwone wnętrze
Na liście zmian w kabinie zauważyć można nowe fotele Recaro, obszytych jaskrawoczerwoną skórą. Posiada również deskę rozdzielczą Aston Martina z orzecha, a także jest wyposażony w system dźwiękowy Clarion.
Co ciekawe, auto wyposażono w kierownicę po lewej stronie. Najwyraźniej zacny właściciel chciał tym wyjątkowym autem przemierzać drogi po kontynentalnej Europie.

Nie jest jasne, czy Tickford dokonał jakichkolwiek modyfikacji w silniku Mini, ale samochód przejechał zaledwie 13.065 km. Zanim auto trafiło do Bonhams, praktycznie było niewidziane przez ponad 30 lat. To dodatkowo dodaje smaczku całej historii.
Jeśli silnik rzeczywiście został nietknięty, to oznacza to, że jest to czterocylindrowy, wolnossący silnik o pojemności 998 cm3, który w chwili wyjechania z fabryki generował 41 KM.
Nie ma informacji na stronie aukcji czy auto zostało sprzedane. Jeśli jednak tak się stało, to nowy właściciel może poszczycić się kawałkiem ciekawej historii.
Konrad Grobel
Fot. Bonhams