Gdy się jest młodym można pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. W wieku 17 lat rozbijałem się motorowerem polskiej produkcji, który nie za bardzo chciał współpracować…
Podobno pierwszy własny pojazd pamięta się do końca życia. Moje pierwsze 4 kółka nie były bardzo szczęśliwe. Volkswagen Polo kupiony za 1400 cebulionów pod wpływem impulsu sypał się z każdej strony, do czasu aż rozwaliłem w nim koło i zawieszenie na ogromnej dziurze w nawierzchni. Nie miałem serca go naprawiać dlatego poszedł na sprzedaż tak jak stał, a ja miałem trochę odłożonej gotówki na inny samochód.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Simson vs. Romet
Mimo wszystko ten naj naj pierwszy pojazd miał w moim przypadku dwa koła i wyprodukowano go w Bydgoszczy w 1984 r. Romet Ogar 200, bo o nim mowa, znalazł się w moim posiadaniu trochę przypadkiem. Znałem kogoś kto miał taki sprzęt i uczyłem się na nim jeździć w wieku 16 lat. Złapałem bakcyla i sam zapragnąłem kupić sobie podobny motorek. Po wyrobieniu karty motorowerowej i odłożeniu niebotycznej sumy kilkuset złotych przyszedł czas na poszukiwania.
Moim faworytem był Simson. Ten niemiecki motorower sprawiał, że wszystkie polskie i czeskie konstrukcje wyglądały słabo. Miał 4 biegi i rozpędzał się do 75 km/h, a występował w wielu ciekawych wersjach jak Comfort czy Enduro. Oglądałem parę Simsonów, ale żaden nie spełniał oczekiwań, a budżet był zbyt mały, dlatego decyzja padła na Ogara. Już wtedy wiele z nich nie miało papierów, a miało być wszystko na legalu. Priorytetem była możliwość poruszania się po drogach publicznych.
Poszukiwania trochę trwały, ale ostatecznie udało się kupić Ogara 200 w pięknym bordowym lakierze za sumę 600 zł, z czego połowę stanowiły środki z dofinansowania rodzicielskiego. Motorek był po remoncie, ale jego niewyregulowany gaźnik i zapłon pozwalały jedynie na krótką przejażdżkę. Powrót na kołach nie wchodził w grę, dlatego trzeba było sprzęt załadować do Astry kombi taty, co naraziło pasażerów na swoisty dyskomfort.
Wtedy nie wiedziałem, że istnieją takie możliwości transportu jak portal Furgonetka Giełda, gdzie każdy może za darmo zgłosić swoją potrzebę transportową, a jeden z 4700 przewoźników będzie mógł takową zrealizować. Wtedy taki nietypowy transport jak Ogarek mógłby w cywilizowanych warunkach odbyć swoją pierwszą podróż. Odpowiedzialność przewoźnika gwarantowałaby bezpieczeństwo tej najcenniejszej rzeczy jaką wtedy posiadałem.
Radość z jazdy (krótkotrwała)
Wracając do samego Rometa. Był to Ogar 200 z silnikiem Jawa 223 i 3-biegową skrzynią. Istnieją też bardziej popularne wersje 205 z silnikiem polskiej produkcji, ale skrzynią 2-biegową. Podobno są bardziej niezawodne i przyjaźniejsze w użytkowaniu. Z silnikiem Jawy motorek nie był zbyt wdzięczny, bo więcej stał zepsuty niż jeździł. Trzeci bieg szybko zaczął wypadać, gaźnik zalewał świecę i konieczne było zastosowanie takiej z dwoma elektrodami, a linka gazu zrywała się średnio raz na dwa tygodnie. W końcu w nawyk weszło mi wożenie ze sobą drugiej linki na wszelki wypadek. Obowiązkowo trzeba było też mieć mixol, bo na każde 5 litrów paliwa trzeba było wlać 200-220 ml tego oleju. Raz go ze sobą nie miałem, a na stacji paliw nie było akurat miksolu, więc musiałem motorek pchać na inny ‘cepeen’, gdyż odpalenie silnika bez oleju byłoby tragiczne w skutkach.
Zrobiłem Ogarkiem około 1500 km w ciągu pierwszego roku użytkowania. Gdy już jeździł był świetny i dla samej przyjemności robiłem nim po 50-80 km dziennie po okolicy. Romet jak żaden inny odwracał głowy przechodniów i wzbudzał sympatię przypadkowych ludzi. Osiągał około 65 km/h i naprawdę nie trzeba było więcej by dobrze się bawić. Wystarczyło, że odpalał i ze swoim charakterystycznym pyrkaniem z wydechu poruszał się o własnych siłach przed siebie. Bez wątpienia ta maszyna miała duszę.
Smutny koniec
Pewnego dnia skrzynia biegów powiedziała ‘dość’ i motorek przestał jeździć. Po 4 latach powtarzania, że “nie sprzedam, będę robił” postanowiłem się ugiąć i ogar rozłożony na części trafił na portal ogłoszeniowy. Nabywca znalazł się w jakieś 40 minut i zabrał wszystkie fanty, z których można było złożyć motorower do kupy i jeszcze trochę by zostało. Nie bez trudu załadował wszystkie graty i Ogara do swojego Megane i oddalił się w siną dal. Pewnie też nie wiedział, że można napisać na portalu Furgonetka Giełda i skorzystać z profesjonalnego transportu.
Gdybyście dziś chcieli kupić takiego Rometa musielibyście wyłożyć około 750-1500 zł w zależności od stanu. Obecnie jeszcze większy odsetek tych maszyn nie ma papierów, a te które mają są oczywiście dwa razy droższe.
Mimo wielu przygód Ogar zaszczepił w moim 17-letnim umyśle bakcyla motocyklisty. Kiedyś powrócę do jazdy na dwóch kołach, bo to poczucie beztroskiej wolności jest nie do podrobienia. Polecam wszystkim gorąco.
Bartłomiej Puchała
fot. autor