Brakujący element pomiędzy gamą osobówek, a dostawczaków jest już na miejscu – oto klasa X.
Oznaczenie sugeruje jednak, że klasa X zaliczona jest do aut osobowych, odmiennie niż dostawczaki Mercedesa mające własne nazwy np. Vito. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to autonomiczna konstrukcja Mercedesa, a jedynie efekt mezaliansu z koncernem Nissan-Renault. Klasa X bazuje na dobrze znanym Nissanie Navara, ale ze względu na charakter premium zostanie uplasowana na zupełnie innej półce cenowej.
Z przodu klasa X przypomina GLS-a, a grill jest niemal identyczny jak w klasie E All Terrain. Reszta nadwozia także próbuje nawiązywać do pozostałych modeli marki, ale obcego pochodzenia samochodu nie da się ukryć. Podobnie we wnętrzu – daleko mu nawet do najmniejszych Mercedesów pod kątem designu i wykończenia. Sytuację ratują opcjonalne drewniane wstawki, skórzana tapicerka i system multimedialny z ekranem 8,4 cala.
Na razie pod maską klasy X zagości diesel 2.3 (znany m.in. z Renault Mastera) w dwóch wariantach mocy: 163 oraz 190 KM. W przyszłości dołączy jednostka V6 258 KM, oczywiście diesla. Benzyniak będzie dostępny jedynie w USA. Podobnie jak w Navarze napęd 4×4 opiera się tutaj o reduktor i blokadę tylnego mostu, choć tylko w wybranych wersjach. Standardem jest napęd 2WD na tylną oś.
W salonach Mercedes klasy X pojawi się w listopadzie. Ceny w Niemczech zaczynają się od 37,294 euro.
Bartłomiej Puchała
fot. Mercedes