Ten kontrowersyjny samochód to godny następca kultowego już Mercedesa CE, czyli pierwsza generacja Mercedesa CLK (W208). Kontrowersyjny dlatego, że niektórzy, do tej pory, mimo upływu piętnastu lat od wejścia na rynek, nie wybaczyli projektantom Mercedesa zmiany „imidżu” i wprowadzenia „okularów”. Osobiście uważam, że ten akurat model niemieckiego producenta jest bardzo udany, a jego kształt nadwozia jest właśnie taki, jaki być powinien. Po prostu ciężkie, niemieckie gran-turismo. W każdym calu.
To duże coupe nie prowadzi się jakoś niesamowicie. W prowadzeniu jest poprawne i pewne. Posiada napęd na tylną oś, co zdecydowanie jest atutem. Wyobrażacie sobie eleganckie coupe z przednim napędem? Oprócz Hondy Legend Coupe, nie znam ani jednego dużego coupe z napędem na przednią oś, które byłoby rasowym przedstawicielem swojego gatunku. Ale do „Legendy” mam akurat słabość… CLK nastawione jest na pewno bardziej na komfort niż na sport. I niech nie zmyli nikogo fakt, iż jest to coupe. Owszem jest, ale to nie znaczy, że jest to samochód sportowy. Co to, to nie. W założeniu miał to być elegancki, dwudrzwiowy, luksusowy krążownik, służący do przemieszczania się po autobahnach z gracją i wdziękiem.
Piętnaście lat temu nie był to samochód dla każdego. O zawężonym gronie odbiorców i myśli o grupie docelowej, godnej podziwu, niech świadczy fakt, iż próżno szukać silników diesla w ofercie tego modelu. I o to chodzi! To nie miał być samochód dla oszczędnych. Pamiętajmy, że w drugiej połowie lat 90-tych, mimo rosnącej nieśmiało popularności silników wysokoprężnych, nikomu nie przychodziło do głowy, by wkładać pozbawionego szlachetności „klekota”, pod maskę eleganckiego coupe. Niestety to się zmieniło. W kolejnej generacji CLK – W209 – w ofercie znalazł już się diesel. Najpierw była to słaba pod wieloma względami jednostka 270 CDI, o mocy 177 KM, później dołączył bardzo udany silnik 320 CDI (224 KM), który stał się, ulubionym w swoim czasie silnikiem, klientów Mercedesa.
Wróćmy jednak do tego, co znajduje się pod maską naszego egzemplarza. A jest tu wcale nie mała gromadka 192 koni mechanicznych, które krzesa z siebie czterocylindrowa jednostka benzynowa, doładowana mechanicznie. Silnik o pojemności 2.3 l, któremu towarzyszy kompresor to na prawdę żwawa konstrukcja, o ciekawym, jak na „rzędówkę” dźwięku. Nasz egzemplarz posiada manualną skrzynię biegów, co nie jest tak częste w tym modelu. Owszem, w słabszej wersji 200 Kompressor (163KM), manual to nic dziwnego, jednak przy mocniejszych jednostkach, klienci zazwyczaj wybierali niezawodne skrzynie automatyczne. Ręczna skrzynia biegów to dobry pomysł. Mimo, że biegi nie wchodzą zbyt precyzyjnie, a skok drążka jest bardzo długi, to jednak pozwala ona na trochę zabawy i precyzyjne wykorzystanie elastyczności silnika. Ktoś powie, że do eleganckiego, dużego coupe, manual nie pasuje. Ja się nie zgodzę. Uważam, że pasuje.
Wnętrze tej niemieckiej maszyny jest typowe dla Mercedesa z okresu lat 90-tych. W mojej opinii nie jest ono więc piękne, jednak wszystko jest bardzo dobrze spasowane, nie zużyte i dobrej jakości. Skóra jest skórą, metal jest metalem, drewno jest drewnem. Nie ma plastikowych imitacji i udawanej skóry. System audio jest dobry, ładnie i czysto brzmi, ale tradycyjnie, jak to w Mercedesie, nie odtwarza nieoryginalnych płyt CD. Taki już urok Mercedesa.
Skoro już jesteśmy przy uroku, to warto wspomnieć o wrażeniach z jazdy. 208-emka to typowy pożeracz kilometrów. Kierowca nie męczy się nawet w bardzo długiej podróży i podświadomie czuje przyjemność z każdej dłuższej trasy. Zawieszenie jest bardzo komfortowe. Momentami nawet za bardzo. Przy bardzo szybkich, nagłych zmianach pasa, czujemy, że karoseria trochę się buja. Jednak nie jest to w stopniu nieakceptowalnym. Przyspieszenie, jakie zapewnia nam to auto, jest wystarczające. Okolice 8 sekund do setki to dobry wynik, przy tej masie pojazdu. Nie powala na kolana, ale nie można też nic zarzucić. Wiadomo, że nie jest to samochód dla chcących palić gumę i ścigać się spod świateł, więc Ci, którzy kwalifikują się do tej grupy, muszą zmienić podejście, by zrozumieć, że ten samochód jest po prostu fajny.
Jest fajny poprzez swoją niemiecką poprawność, swoje wyważenie w każdej kategorii, a także dzięki zapomnianej już przez Mercedesa, samotnej wycieraczce przedniej szyby. Może nie jest w niczym najlepszy, ale we wszystkim jest dobry. No i przede wszystkim spełnia swoje zadanie – jest eleganckim coupe, które ma wygodnie, bezpiecznie i z klasą, wozić swojego właściciela i jego kobietę. A ten model bije majestatycznością, ale w zgrabnym i przystępnym wydaniu. Aż chce się jechać w trasę…