Tesla w końcu ma prawdziwego rywala. Sedan od Porsche wygląda genialnie (bardziej jak coupe), a do tego torpeduje osiągami. Poznajcie Porsche Taycan.
A tak naprawdę jest to liftback niczym Skoda Octavia, ponieważ Taycan posiada pięć drzwi, a bagażnik otwiera się razem z szybą. Auto charakteryzuje kilka znanych aspektów Porsche jak ścięta linia dachu, tylne reflektory przez całą szerokość lub znane rodzaje felg.
Inny jest jednak przód auta, gdzie reflektory przednie mają zmodyfikowany kształt, a światła do jazdy dziennej to cztery małe paski LEDów. Nie wiem czy jestem fanem tego rozwiązania, ale dzięki temu będzie można na pewno łatwo rozróżnić Taycana od reszty gamy modelowej. Nie szukajcie też w nim dużych rur wydechowych – w końcu to elektryk.
No właśnie – pierwszy w historii niemieckiej marki, ale wzorem innych modeli będzie miał różne wersje. Aktualnie pojawiły się opcje Turbo (3,2 s do setki) i Turbo S (tylko 2,8 s!) z dwoma silnikami elektrycznymi generującymi 625 KM. Napęd przenoszony jest za pomocą automatu na obie osie i rozpędzi auta do 260 km/h. Co ważne obie wersje posiadają tryb overboost, który podnosi chwilowo moc w wersji Turbo do 680 KM (850 NM), a w Turbo S do 762 KM (uwaga! – aż 1049 NM).
Ciekawi Was pewnie zasięg samochodu, skoro osiągi są tak dobre? Otóż słabsza wersja powinna przejechać ledwie ponad 400 km, a Turbo S około 450 kilometrów. Nie jest źle prawda? Producent zapowiada, że dzięki szybkim ładowarkom (270 kW) auto do 80% można naładować w jedyne 22,5 minuty, a słabszą ładowarką (150 kW) w 36 minut. Powiem szczerze – wyniki kosmiczne.
Auto będzie można zamawiać jeszcze w tym roku, a cena rozpoczyna się od okolic 150 tysięcy dolarów (Taycan Turbo) i niecałe 190 tysięcy USD za Turbo S.
Konrad Stopa
fot. Porsche