Największa limuzyna spod logo biało-niebieskiego śmigiełka, to oczywiście model oznaczony jako seria 7. Od lat wzbudza ona skrajne emocje wśród fanów motoryzacji, no i co by nie mówić, od zawsze znajduje bardzo wielu nabywców. Ciekawa jest także jego ewolucja. Znany po dziś dzień z polskich dróg model o oznaczeniu E38 był bardzo dostojny, elegancki i nieco owiany złą sławą. Kolejne wcielenie, czyli model E65 chciało chyba zerwać z wizerunkiem poprzednika i było „kosmiczną” wariacją projektantów. Bardzo krzykliwe rysy, zupełnie inne niż klasyka BMW, wywołały burzę wśród fanów marki. Obecna generacja, już oznaczona literką „F” (F02), powróciła do eleganckiej linii i mniej ostentacyjnych kształtów. I dobrze. Czas przetestować BMW 750xd.
Jak już wspomniałem, z zewnątrz auto nie szokuje już tak, jak poprzednik. Ma teraz świeżą i delikatną, choć też dystyngowaną linię. Może się podobać zarówno zakochanym w klasyce BMW, jak i fanom nowoczesnych kształtów i bycia „na czasie”. Lampy przednie, jak i tylne są okazałe, ale nie ociężałe (jak to było w przypadku poprzednika). Lekkie w wyglądzie aluminiowe obręcze również odciążają wizualnie samochód. Widać, że projektanci postawili na długowieczność świeżości estetyki nowej serii 7. To samo chyba można powiedzieć o wnętrzu auta. Oczywiście jest ono charakterystyczne dla całej marki BMW, natomiast (przynajmniej w modelu testowym) skomponowano je tak, że przypomina ono zawsze modny i w dobrym guście, ascetyczny styl skandynawski. Mało przycisków, mało widocznych „na pierwszy rzut oka” bajerów.
Stonowana kolorystyka wpasowuje się w ten klimat idealnie. Białe skóry na fotelach i kanapie tylnej, oraz elementach tapicerskich skontrastowano z czarnymi elementami deski rozdzielczej, kierownicy, podsufitki i innych elementów wnętrza. Próżno szukać tu blasku bogactwa rodem z konkurencyjnego Mercedesa klasy S. Całość dopełnia obszerny pas ciemnego drewna, przecinający poziomo konsolę środkową. Podsumowując, wnętrze jest stylowe i eleganckie, jednak nie sprawia wrażenia rozpasanego, wszechluksusu. Żebyście mnie tylko dobrze zrozumieli. Wykończenie wnętrza, materiały i dodatki są naprawdę najwyższej próby. Po prostu auto tym nie epatuje.
Wygodna podróż to podstawa w tego typu samochodach, więc BMW 750xd nadaje się do tego idealnie. Kierowca nie wie kiedy pożera kolejne kilometry, a trasa rzędu 500-600 km nie stanowi żadnego problemu, czy to dla pleców, czy też ogólnego samopoczucia. Niesamowite jest wyciszenie kabiny. Podróżując z prędkościami autostradowymi mamy wrażenie, jak by ktoś nacisnął na naszej głowie przycisk „mute” i przestalibyśmy cokolwiek słyszeć. Bardzo duży plus. Pozwala to na spokojne podróżowanie i nie męczenie się z każdą kolejną godziną spędzoną w tej limuzynie.
Czas ten można spędzić też przyjemnie. Na przykład za sprawą stojącego w opozycji do opisanej wyżej ciszy – sprzętu audio. Gra on bardzo czysto, bardzo dokładnie, po prostu genialnie. Nie wali bezmyślnie basem. Jest harmonijny i zrównoważony, bardzo precyzyjny i wysublimowany. Tak, piszę o systemie nagłośnieniowym zainstalowanym w tym egzemplarzu, a nie o sztuce haftu precyzyjnego. System ten został wyraźnie stworzony bardziej do słuchania muzyki klasycznej, jazzowej, czy po prostu tej tradycyjnej. Na pewno nie będzie spełniał wymagań młodego pasjonata rytmów elektronicznych i szybkich uderzeń. Trzeba tego zaznać, żeby zrozumieć. Ale ogólnie bardzo na plus.
Cieszyć się można jednak także z jazdy tym dwutonowym kolosem. Auto przyspiesza bardzo energicznie dzięki mocy aż 381 koni mechanicznych, wykrzesanych z potrójnie doładowanego, trzylitrowego silnika wysokoprężnego. Swoją drogą – co za szalony pomysł?! BMW 750xd to nie jest – jak jeszcze do nie dawna mogłoby się wydawać – limuzyna z pięciolitrowym silnikiem diesla. O nie! Już nie! Teraz jest to właśnie super-zmodyfikowana trzylitrówka z trzema turbosprężarkami. Nie chcę nawet myśleć kto i po co to tak wymyślił, ale działa. I to bardzo dobrze działa. Samochód naprawdę nie posiada nawet chwili zawahania, czy zadyszki, a gdy jest taka potrzeba, potrafi się katapultować w bardzo efektywny sposób. Co więcej, mimo ogromnych gabarytów, dużej masy i napędu czterech kół – co nie jest naturalnym dla BMW – samochód nadal prowadzi się właśnie tak, jak nas do tego marka z niemieckiej Bawarii przyzwyczaiła.
Auto skręca naprawdę precyzyjnie, nie buja na zakrętach, czy przy szybkich zmianach kierunku ruchu. Nie ma też wrażenia ociężałości i „niegramotności”, co często zdarza się u innych producentów. Już wiemy, że rozpędzenie dwutonowej „siódemki” to nie problem. A co z hamowaniem? Tu również wszystko jest jak być powinno. Duże tarcze hamulcowe, skryte za 21-calowymi obręczami kół pracują efektywnie przy każdej prędkości i wcale nie „puchną” przy nieco częstszym i ostrzejszym używaniu. Jazda tym kolosem to naprawdę duża przyjemność. Ale nieco inna niż na przykład jazda Audi RS7. To nie ten rodzaj przyjemności, wynikający z podniecenia i ekstremalnych przeżyć. To przyjemność wysublimowana, polegająca na świętym spokoju. Za takie wrażenia w testowanym egzemplarzu, zapłacić trzeba około pół miliona złotych…
Podsumowując, BMW 750xd to limuzyna, która wyróżnia się spośród konkurencji. Nie jest tak ociekająca luksusem i przepychem, jak większość aut w tym segmencie. Nie oznacza to jednak, że jest zacofana – co to, to nie. Po prostu nie epatuje tym „na lewo i prawo”, co na pewno zasługuje na szacunek i wyróżnienie. To odważny ruch, zwłaszcza w segmencie klienteli, która zdecydowanie nie stroni od blichtru. Tu mamy jednak do czynienia z czymś wysmakowanym, czymś co – pozornie paradoksalnie – właśnie tym zwraca na siebie uwagę.
Tekst i zdjęcia: Artur Ostaszewski
[table id=46 /]
Wszystko ok super auto, kupiłbym ale nie z takimi felgami są za duże. Samochód wygląda jak wóz drabiniasty, tuningowany gdzieś w stodole na wsi. Z felami też można przesadzić co widać na załączonym obrazku. Jeśli ktoś twierdzi że nie mam racji niech sobie do takiej BMW założy felgi „30” calowe wtedy będzie dopiero prawdziwym królem festynu…
Zupełnie nie powala mnie ten model. Przy Audi A8 i Merc S wydaje sie przestarzały i ociężały. Nie wydał bym pół bańki. Za to nowa trójeczka jest miodzio :]
Piekny samochod i taki stonowany. dla prawdziwych mezczyzn a nie dla szpanerow!
Wnętrze 100/100, ale z zewnątrz 30/100 niestety. ale samochod i tak interesujący
Co to kur**a za pomysł żeby 3 turbiny dawać do takiego samochodu!
E38 było piękne, E65 obrzydliwe, a to jest nijakie. Jednak nie pogardziłbym takim wózkiem :P
Seria 7 to najlepsze auta świata. Na jej podstawie robi się rollsy więc chyba nie wymaga to komentarza.