Site icon Motopodprad.pl

Kupiłem Volkswagena Lupo GTI. Czy ja oszalałem? cz.2

DSC4206

DSC4206

Życie z używanym, nietypowym samochodem to nie bajka. Przekonałem się o tym na własnym przykładzie, czyli część druga przygód z Lupo GTI.

Po obszernym wstępie w pierwszej części opowieści, która zakończyła się w dniu zakupu samochodu, przyszedł czas na kontynuację. Osobiście uważam, że ta część z punktu widzenia obserwatorów jest nawet ciekawsza. Zamierzam opisać w niej pozakupowe perypetie z ukochanym Lupo GTI. Nie będę owijał w bawełnę i napiszę jak się z takim dziwnym samochodem żyje od strony eksploatacyjnej.

Koła do Lupo GTI

Wydatki zaczęły się już pierwszego dnia po zakupie, a więc w Walentynki 14 lutego (niedziela). Trzeba było rozwiązać palący problem kół zimowych do tego bolidu, który przybył do domu z konieczności na zestawie mieszanym. Miałem dwa koła 14” od naszego starego Lupo, które leżały i czekały na lato. Postanowiłem wywalić te stare letnie opony, a na te felgi zakupić dwie nowe wielosezonowe. To nie żadna reklama, ale padło na Uniroyal AllSeasonExpert 2 w rozmiarze 185/55 R14. Moim zdaniem to taka guma, która stanowi rozsądny kompromis między ceną, a jakością. Dwa dni później opony dotarły i od razu zostały założone, więc można było zacząć eksploatację. Mając dwa Lupo i trzy komplety opon do nich stwierdziliśmy, że wielosezony służące w GTI za zimowy komplet będą na lato przerzucone na drugie Lupo.

Na tych kołach Lupo prezentuje się nie najlepiej i jest bardzo niskie.

Na zimowym setupie kół nasze GTI wyglądało tragicznie, ale najważniejsze, że nadawało się do użytku i było bezpieczne. Gdy wreszcie stwierdziłem, że to już moment na zmianę, zaczęły się kolejne problemy. Koła, które dostaliśmy do auta z oponami letnimi to całkiem ładne felgi brytyjskiej firmy Team Dynamics w rozmiarze 17 cali i szerokości 7 cali. Przy sprzedaży poprzedni właściciel napomknął, że są ciut za duże i obcierają przy maksymalnym skręcie, co okazało się nieprawdą. One obcierały z każdej strony, na wybojach, przy skrętach i ogólnie tragedia. Do tego narzeczona stwierdziła, że wszystko tak obciera i hałasuje, że się ludzie gapią co to za grat jedzie. Nie było mowy o normalnym użytkowaniu tego samochodu na tym komplecie. Trzeba było coś z tym zrobić.

Dobór kół do nietypowego auta to droga przez mękę

Na początek kupiłem dystanse po 2 cm na stronę. Za dużo. Koła brzydko wystawały z nadkoli i dalej obcierały. Po kilku dniach zdrowej rozkminy i rozważeniu wszystkich opcji padła decyzja – wymieniamy te koła na mniejsze. Z pozoru to dziwna decyzja, bo zazwyczaj w celach polepszenia wyglądu wymienia się koła na większe. W naszym wypadku ktoś tak już zrobił wcześniej i niestety grubo przesadził. Kolejne dwa dni trwały rozważania i studiowanie rozmiarów opon i zamienników, by wybrać coś, co się sprawdzi.

Po lewej stare, po prawej nowe z oponami Uniroyal RainSport 5.

No właśnie – zamienniki opon. Seryjne opony Lupo GTI mają rozmiar, który nie występuje w naturze – 205/45 R15. Jedynym producentem, który robi coś takiego jest Toyo i to tylko w wydaniu letnim. Ja chciałem znaleźć coś, co nie będzie bardzo zakłamywało licznika i prędkości, a wybór rynkowy będzie trochę większy. Najpierw myślałem czy iść w 15 czy 16 cali. W końcu zdecydowałem się szukać opon 15” i padło ponownie na Uniroyal (RainSport 5) w rozmiarze 195/45 R15. Pozostała kwestia felg. Obawiałem się, że jeśli 7 cali obcierało, to nowa felga w identycznej szerokości może powodować to samo. Znalazłem więc niedrogie, ale nowe, felgi Ronal R54 o szerokości 6,5 cala. Wzór jest bardzo podobny jak w poprzednich, kolor się zgadza, ale jednak dwa rozmiary niżej. Auto zachowało styl, na którym nam zależało i jednocześnie jest o wiele bardziej komfortowe i odporne na nierówności. Zakupione wcześniej dystanse wrzuciłem na tył, dzięki czemu nowe koła lepiej wypełniają poszerzone tylne błotniki, a auto wygląda trochę agresywniej. Dzień, w którym założyliśmy te nowe koła był dniem naprawdę dużej ulgi. Sukces!

Serwis pozakupowy Lupo GTI

W celu opisania perypetii z kołami trochę wybiegłem w przyszłość, więc cofnijmy się znowu do lutego. W pierwszym tygodniu po zakupie umówiłem nasze Lupo na serwis olejowy do znajomego mechanika. Poprosiłem go także o przejrzenie auta w celu ustalenia co jest do zrobienia od razu, a co w dalszej perspektywie. Gdyby nie chęć przejrzenia samochodu przez fachowca pewnie sam bym się zajął wymianą oleju, ale bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłem. Okazało się, że filtr oleju ktoś o wiele za mocno dokręcił i trzeba było go ciąć na pół, żeby w ogóle zszedł. Finalnie się udało, a w silniku pracował już nowiutki Motul 5W30. Poprosiłem także o zrobienie płukanki, bo uważam to za dobrą praktykę przy każdej zmianie oleju. Do tego oczywiście nowy filtr i można jeździć.

Taki mam aktualnie dolot. Będzie do zmiany.

Lista potencjalnych problemów jakie zauważył mechanik była dość długa, a najbardziej palący problem stanowił dolot. Widziałem oczywiście, że ktoś się bawił w tuning i założył jakiś stożkowy filtr firmy no-name. Nie zauważyłem jednak, że puszka dolotu jest pęknięta w jednym miejscu i powietrze tym ubytkiem może dostawać się do przepustnicy omijając filtr. Jakiś grubszy paproch i kłopoty murowane… Mając na podjeździe zwykłe Lupo 1.4 postanowiłem sprawdzić czy obudowa filtra jest taka sama, bo z wyglądu są bardzo podobne. Okazało się jednak, że inne są średnice zarówno rury wlotowej jak i przepustnicy. Poszukiwania w sieci nie przyniosły skutków. Seryjny dolot do GTI nie występuje w naturze, choć sam filtr jest taki sam. Istnieją zestawy tuningowe co najmniej trzech firm, ale to już grubsze wydatki w obcej walucie. Skończyło się tak, że rozglądam się za jakimś rozwiązaniem, a puszka filtra jest szczelnie połatana szarą taśmą. Na razie tak musi zostać, ale w planie mam założyć jakiś zestaw tuningowy z prawdziwego zdarzenia.

Serwis pozakupowy – ciąg dalszy

Myśleliście, że to już koniec? O nie, nie. Wiedząc mniej więcej co jest do zrobienia szukałem teraz warsztatu w okolicy, który podejmie się zadania. Znalazłem jeden, który nie boi się wyzwań i ma dobre opinie, choć nie należy do tanich. Założyłem sobie jednak, że w przypadku GTI nie ma oszczędzania i kolekcjonuję wszystkie faktury do archiwum. Nie miałem niestety nieograniczonego budżetu, więc ze wszystkich zauważonych rzeczy poleciłem wykonać te, od których najbardziej zależy bezpieczeństwo dalszej jazdy. Naprawa obejmowała prace przy przednim zawieszeniu, w którym były wybite tuleje i silentblocki. Konieczna była też wymiana elastycznych przewodów hamulcowych i płynu hamulcowego. Tutaj zaczęły się schody. O ile przednie przewody hamulcowe do tego modelu można kupić, tak tylne są niedostępne nawet w ASO. Z tego powodu trzeba było je dorobić w wyspecjalizowanej firmie, a naprawa się przez to znacznie wydłużyła. Po robotach w zawieszeniu konieczna była jeszcze regulacja zbieżności.

Badanie techniczne Lupo przeszło śpiewająco.

A gdzie rozrząd? Tego akurat nie musiałem robić w trybie pilnym. Poprzedni właściciel prowadził zapiski swoich napraw i dokładnie wiem przy jakim przebiegu wymieniał kompletny rozrząd. Do faktury z warsztatu dostałem listę rzeczy, które jeszcze wymagają poprawki jak skrzypiące poduszki amortyzatorów, zużyte ograniczniki drzwi (typowe w każdym Lupo), zapocona przepustnica czy mętny płyn chłodzący. Czekają mnie też przejścia z elektryką, bo szyba opuszcza się przyciskiem, ale nie chce się podnosić inaczej niż z kluczyka po zamknięciu auta. Wymiana samego przełącznika na nowy z ASO nie przyniosła rezultatu.

Po takim serwisie może nie mam igły, ale mogłem bez wstydu jechać w kwietniu na badanie techniczne. Diagnosta pytał gdzie tak ładnie dorabiają przewody hamulcowe. :)

Klimatyzacja

Kupowałem samochód w lutym, więc weryfikacja klimy wyglądała tak, że leciało zimne, więc chyba spoko? Po kilku miesiącach przyszły upały i okazało się, że nie. Pojechałem na serwis i nabicie, bo z powodu nieużytkowania mogło już nie być czynnika. W końcu samochód przez ostatnie parę lat mało jeździł. Po napełnieniu układu – nadal nie chłodzi. Wstępna diagnoza wskazywała na zawór za 50 zł, więc miała być tania naprawa. Nie ma tak łatwo. Po szczegółowej weryfikacji okazało się, że prawdopodobnie z powodu nieużytkowania umarł kompresor klimy. No i znowu ból głowy – jak to ogarnąć? Ja się przyznam, że tak jak pierwszy raz musiałem dobrać rozmiar kół i opon, tak teraz po raz pierwszy dotknęły mnie problemy z klimatyzacją. Żaden z moich 4 samochodów nie miał klimy, więc te rzeczy mnie przez lata omijały.

Po kolejnej ostrej naradzie z narzeczoną stwierdziliśmy, że nie ma co oszczędzać i ryzykować używki. Kompresory z drugiej ręki mają to do siebie, że po wymontowaniu muszą leżakować w odpowiednich warunkach. Nie mogą łapać wilgoci, bo po włożeniu takiej części do samochodu nie rozwiąże problemu, a może narobić szkód. Zleciłem mechanikowi ogarnąć to zgodnie ze sztuką. Rachunek nie był mały, ale mam nadzieję, że ta naprawa rozwiązała problem klimatyzacji na lata.

Dzisiaj Lupo jeździ bez problemu

Jak widać nie było łatwo. Lista rzeczy wydłużała się, a kolejne plany i naprawy czekają w blokach. Na ten moment samochód jest mechanicznie ogarnięty w najbardziej wrażliwych punktach. Przejechał w naszych rękach ponad 5000 km i mimo tych wszystkich wydatków bardzo nas cieszy. To jest właśnie plus kupienia auta sercem, a nie rozumiem – rosnące koszty dużo wolniej gaszą twój entuzjazm do samochodu. Ja wychodzę z założenia, że chcę Lupo GTI trzymać tak długo jak się da, więc robię to wszystko dla siebie. Będę walczył jeszcze z układem amortyzacji, a na rozwiązanie czeka kilka palących problemów z elektryką. Przede wszystkim ESP, które nie działa. Podobno to kwestia taśmy w kierownicy, która w jakiś sposób daje sygnały do sterownika ESP o kącie wychylenia kół. Poprzedni właściciel mówił, że naprawił to na sztukę, bo nie mógł znaleźć takiej taśmy. Teraz już wiem, że to bzdura, bo można takie coś kupić tylko jest dość drogie. Przypuszczam, że po prostu przycebulił i nie chciał tego naprawiać.

Wnioski

Właściwie mam dwa wnioski dla Was, drodzy czytelnicy.

  1. nietypowe samochody rządzą się swoimi prawami. Nawet jeśli kupujecie auto popularnej marki, ale w wersji usportowionej, limitowanej czy trudno dostępnej, może nie być łatwo. Ja myślałem, że utrzymanie takiego GTI będzie prostsze. Przecież to VAG, a pod maską ma wolnossące 1.6. Na pewno jak czegoś nie ma to będzie pasowało z Fabii, Golfa, albo Audi A3. No nie do końca, jak się okazuje. Problemy z częściami blacharskimi czy wnętrza byłbym w stanie wziąć na klatę, ale brak części mechanicznych jest lekkim zaskoczeniem.
  2. Nasz egzemplarz Lupo prawdopodobnie nie miałby wielu z tych problemów, gdyby regularnie jeździł. Przez ostatnie kilka lat właściciel pokonywał nim niewielkie odległości i to tylko potwierdza teorię, że auto bardziej się psuje gdy długo stoi, niż gdy jeździ. W zamian mamy całkiem akceptowalne cyferki na blacie, choć w naszym kraju nauczyłem się nie przywiązywać zbyt dużej wagi do wskazania drogomierza. Wniosek jest taki, że należy oceniać przede wszystkim STAN POJAZDU, bo może być mało jeżdżone auto w kiepskim stanie jak i bardzo dobre z dużym przebiegiem.

W każdym razie ja jestem zadowolony z zakupu, a to wszystko wyżej… Traktuję jako inwestycję w długą i bezproblemową eksploatację naszego Lupo GTI. I tego wszystkiego także Wam życzę ze swoimi autami. Na razie to tyle, ale pewnie nie raz jeszcze napiszę coś o czarnym Lupku.

Bartłomiej Puchała

PS. W międzyczasie stare Lupo znalazło nowy dom, bo nie było sensu utrzymywać niepotrzebnego samochodu. A te koła 17″ są aktualnie na sprzedaż.

Exit mobile version