Site icon Moto Pod Prąd

Kupiłem Corollę za 250 zł. Jest w zadziwiająco dobrym stanie.

Toyota Corolla E8 glowne

Toyota Corolla E8 glowne

Chociaż słowo kupiłem, jest tutaj lekko nadużyte. 250 zł, które zapłaciłem za ten samochód to bardziej forma rozliczenia za koszty ściągnięcia auta ze Śląska do Warszawy. Poznajcie nowe auto w redakcji – Toyotę Corollę V (E8) 1.8 D.

Zacznijmy jednak od początku

Toyota Corolla, która jest główną bohaterką tego wpisu, została zakupiona w Polsce, w Peweksie, w czerwcu 1986 roku. Ależ to musiał być szał! Przez 10 lat jeździła nim pierwsza właścicielka, która następnie oddała to auto swojemu bratu. Toyota pozostawała w jego rękach przez następne 24 lata. Aż do zeszłego weekendu. Jakiś czas temu starszy pan zmienił auto na nowsze, ale szkoda mu było Toyoty, która w jego rodzinie spędziła łącznie 34 lata.

Syn starszego pana wpadł na pomysł podarowania Corolli Michałowi, którego możecie kojarzyć z jego kanału na YouTubie MotoBieda. Michał ma w tym momencie pokaźną gromadę aut, dlatego podarował ją koledze z redakcji SpidersWeb – Tomkowi. O całej wyprawie i jej kulisach możecie poczytać tutaj. Tomek z kolei pojeździł Corollą parę dni, nacieszył się i stwierdził, że również ma za dużo samochodów i puści ją dalej. Zaproponował ją mi, ponieważ wiedział, że mój Saab zmarł śmiercią tragiczną i obecnie prywatnego auta nie posiadam. O śmierci Saaba jeszcze napiszę. Miałem to zrobić od razu, ale byłem zbyt zdenerwowany, a gdy emocje już opadły, nie mogłem się do tego zebrać.

Cena? 250 zł. Czyli tak naprawdę rozliczenie kosztów wycieczki na Śląsk i ściągnięcia auta do Warszawy. Szczerze mówiąc, na początku czułem się trochę jakby mi do tego interesu dopłacał. W końcu oprócz kosztów paliwa i całego dnia poświęconego na trasę ponosił olbrzymie ryzyko awarii auta po drodze i kombinowania co z nim zrobić.

Takiego ryzyka jednak nie było

Auto mechanicznie jest naprawdę dobrze zachowane. Starszy pan dbał o nie i regularnie serwisował. Silnik jest lekko przybrudzony, ale nie leje się z niego świeży olej. Prawdopodobnie parę lat temu został porządnie uszczelniony. Hamulce działają tak, jak należy. Silnik tak samo. No dobra, trochę wibruje na wolnych obrotach. Możliwe, że taka jego uroda, w końcu ma 34 lata. Jest też szansa, że można to delikatnie podregulować na pompie wtryskowej. Jest też szansa, że tam nie ma pompy wtryskowej a ja napisałem właśnie bzdurę roku, ale pierwszy raz w życiu będę grzebał przy starym dieslu. Za wszystkie wpadki gorąco przepraszam. W wolnej chwili to sprawdzę. Układ wydechowy ma gdzieś delikatny przedmuch, ale ogólnie się trzyma. Zawieszenie również bez większych luzów. Ma za to trochę przestawioną zbieżność, przez co przednie opony są w stanie tragicznym.

Żadna z tych usterek nie jest jednak na tyle poważna, żeby unieruchomić ten pojazd. Wydaje mi się, że mechanicznie nie sprawi on w najbliższym czasie żadnych większych problemów.

Większe problemy są jednak z blachą

Jak to bywa w japońskich samochodach – blacha lubi rdzewieć. Co prawda na nadwoziu tej rdzy nie zobaczymy. Wszystko zostało zamaskowane chałupniczymi metodami. Nadkola delikatnie nie trzymają swojego kształtu, ale rdzy nie ma. Podłoga? Cała zabezpieczona biteksem, ale pierwsze oględziny z pozycji gleby wskazują, że nie jest tak tragicznie, jak mogłoby być. W jednym miejscu znalazłem wykwit rdzy, ale większość podłogi na pierwszy rzut oka wygląda okej. Progi też w dużej mierze istnieją.

Wnętrze jest zachowane idealnie

Samochód w tym momencie ma niecałe 153 tysiące przejechanych kilometrów. Przebieg jest jak najbardziej autentyczny. Po pierwsze auto było w rękach jednej rodziny od początku. Po drugie nikt nie cofałby przebiegu w takim aucie. Po trzecie – do auta dołączona jest oryginalna dokumentacja, czyli karta gwarancyjna wraz z oryginalną instrukcją obsługi. Wpisy w karcie gwarancyjnej pokazują, że auto przez pierwsze 8 lat swojego istnienia przejechało zaledwie 40 tysięcy kilometrów.

Wnętrze wygląda jak nowe. Nie licząc wypłowiałych klamek i delikatnego przetarcia tapicerki drzwi kierowcy. Całość jest zachowana bardzo dobrze. Swój udział w tym miała nie tylko świetna jakość wnętrz Toyoty. Starszy pan z pewnością regularnie czyścił wnętrze, a zagłówki oraz tylna kanapa przykryte były pokrowcami.

Jak jeździ? Lepiej niż bym się spodziewał

Toyota Corolla E8 miała, według Wikipedii, tylko jeden silnik diesla – 1.8 D o mocy 58 KM (43 kW). Według Auto Centrum były dwie wersje 1.8 D. Pierwsza 58 KM (43 kW), druga 64 KM (47 kW). Według jednej z porównywarek ubezpieczeń była też wersja o mocy 56 KM. Według obecnej polisy ma ona z kolei 41 kW mocy. Opisywana Corolla musi być więc jakimś zaginionym prototypem, takim wzmocnionym w dodatku. Według dowodu rejestracyjnego ma 51 kW, czyli 69 koni mechanicznych. Mamy więc standardowy bałagan w dokumentach przy starszych autach.

Opisywana Corolla przyśpiesza zadziwiająco dobrze, a sam silnik ma całkiem niezłą charakterystykę pracy jak na silniki diesla z tamtych lat. Byłem gotów na dużo gorsze wrażenia akustyczne. Krótka, ale pięciobiegowa skrzynia biegów to spory plus. Piątka jest w tym aucie biegiem typowo szosowym – w mieście praktycznie nigdy nie powinniśmy jej używać. Sam układ kierowniczy również zaskoczył mnie pozytywnie. Szykowałem się na dużo większe luzy i machanie kierownicą na prawo i lewo korygując ciągle tor jazdy. Brak wspomagania daje się we znaki, ale samo działanie układu kierowniczego jak na 34-letnie auto jest jak najbardziej na plus.

Z minusów mamy na pewno zniszczone przez brak zbieżności opony przednie, które muszę wymienić w tempie ekspresowym. Sprawdzę tylko najpierw czy jest szansa ustawić zbieżność przy obecnym stanie zawieszenia, czy muszę na zapas zamówić dwa komplety. Na biegu jałowym silnik generuje również bardzo duże wibracje przenoszące się na całe auto. Podejrzewam zbyt małe ciśnienie paliwa na wtryskach, przez co silnik trzyma zbyt niskie obroty. W najbliższych dniach również nad tym pochylę. Z rzeczy, które na pewno muszę zrobić, pozostaje jedynie zweryfikowanie układu wydechowego – ma przedmuchy i mam wrażenie, że delikatnie wrzuca spaliny do auta.

Co dalej będzie z Toyotą?

Na pewno nią trochę pojeżdżę. W najbliższym czasie mam również zamiar uporządkować ją w środku i pochylić się nad problemami, które mogę rozwiązać bez pomocy mechanika na parkingu pod blokiem. Później wizyta w wulkanizacji na wymianę przednich opon, następnie wjechanie na kanał i sprawdzenie stanu podłogi. To głównie od tego zależą dalsze losy tego auta w moich rękach.

A, byłbym zapomniał. W planach mam również wybranie się z kolegą Tomkiem na zaplanowaną przez niego sesję zdjęciową z ładnymi widokami. To auto zasługuje na pamiątkę.

Tekst i zdjęcia: Arek Jurczewski

Galeria zdjęć Toyota Corolla E8:

Exit mobile version