Nawiązanie do tradycji, bardziej indywidualny, ale za to atrakcyjny wygląd i niesamowity czerwony lakier – tak w skrócie można opisać Astona Martina DBS z przydomkiem Superleggera.
Czemu taka nazwa? Otóż Superleggera to studio projektowe, które narysowało aż pięć modeli w historii tej brytyjskiej marki. Włoska firma działa do dziś, a ich charakterystyczną cechą były niebanalne linie i ogromny nacisk na masę tworzonych aut.
Wróćmy jednak do naszego kota, który wygląda niesamowicie. Ogromny grill, wloty powietrza na masce i tył podobny do DB11 z czterema końcówkami układu wydechowego, a także nisko osadzony cały pojazd zdradzają, że nie jest to zwykła odmiana. Podobnie jest we wnętrzu – skóra i włókno węglowe oraz czerwone akcenty potęgują doznanie.
5,2-litrowe V12 pod maską ma aż 715 KM i 900 NM maksymalnego momentu obrotowego. To cyfry godne najlepszych i najszybszych samochodów świata. Co ważne, tylny napęd i 8-biegowy automat zrobią wszystko by przekroczyć 300 km/h i dostarczyć fenomenalnych emocji właścicielom.
Czy zatem Ferrari może się bać? Gdybym miał takie dylematy skupiłbym się bardziej na marce kojarzonej z Jamesem Bondem.
Konrad Stopa