Od 1 stycznia 2020 r. policjanci mogą sprawdzać licznik pojazdu przy rutynowej kontroli. Kto powinien się obawiać, a kto może spać spokojnie?
Przypominamy, że od 1 stycznia tego roku kontrolujący pojazd (policja lub inne służby) może dokonywać sprawdzenia drogomierza w kontrolowanym pojeździe. Rozszerzenie kompetencji mundurowych stało się faktem wraz z nowelizacją Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 5 listopada 2019 r. w sprawie kontroli ruchu drogowego. Funkcjonuje to jako uzupełnienie dla zmiany Kodeksu Karnego z dnia 25 maja 2019 r., gdzie dodano bardzo istotny artykuł 306a. Oto jego treść:
§ 1. Kto zmienia wskazanie drogomierza pojazdu mechanicznego lub ingeruje w prawidłowość jego pomiaru, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto zleca innej osobie wykonanie czynu, o którym mowa w § 1.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi, sprawca czynu określonego w § 1 lub 2, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Minął zaledwie tydzień od wprowadzenia w życie nowego zapisu, a nie było dnia, żeby media nie donosiły o kolejnych przypadkach przyłapanych kierowców. Przez ostatnie 15 lat co rok do Polski napływało kilkaset tysięcy używanych aut po korekcie licznika, dlatego wciąż ich jest w naszym kraju bardzo dużo. Czy w takim razie przepisy wymyślone dla ukrócenia szkodliwego procederu wpłyną przede wszystkim na szarego Kowalskiego kupującego sprowadzony samochód? Uporządkujmy wiedzę z podziałem na najczęstsze sytuacje.
Mój samochód ma niejasną dalszą przeszłość
Dane na portalu www.historiapojazdu.gov.pl zbierane są na podstawie badań technicznych, które każdy pojazd (z pewnymi wyjątkami) musi przechodzić co rok. Od 2014 roku diagnosta zobowiązany jest spisywać stan licznika podczas badania i przekazywać odczyt do bazy CEPiK. Bywają pojazdy, które nawet tutaj mają ślad po korekcie np. mój Mercedes W124 miał w 2016 r. prawie pół miliona przejechane, a w 2017 – 215 tysięcy. Za tego typu skazę nie dostanę kary – kluczowa jest tutaj data nabycia pojazdu przeze mnie, która według umowy jest późniejsza niż data badania technicznego w 2016 r. Mam też na umowie spisany przebieg jaki w dniu zakupu figurował na zegarach. Z tych faktów wynika wprost, że korekta nastąpiła 'przed moją erą’. Kto zawinił? Teraz już się pewnie nie dowiem, bo musiałbym nadal mieć wszystkie umowy kupna-sprzedaży jakie dostałem z samochodem. Były w sumie 4 takowe, co od razu pokazuje jak ważna jest inna świeża zmiana przepisów – o obowiązku przerejestrowania auta.
Niedawno kupiłem samochód po korekcie
Jeśli sprawa jest świeża np. przysłowiowy Kowalski kupił auto miesiąc temu, a badanie techniczne było pół roku temu. Potem policjant stwierdza na kontroli, że drogomierz miał korektę. Kowalski może mieć kłopot, jeśli na umowie nie wpisał przebiegu z dnia zakupu auta. Pamiętajcie, że policjanci sprawdzają tylko odczyt drogomierza z ostatniego badania technicznego. Jeśli między dniem badania, a dniem kontroli nastąpiła korekta, zostanie to wykryte przez policję. W postępowaniu karnym kluczowa będzie znowu umowa kupna-sprzedaży, jej data i przebieg jaki figuruje na papierze. Jeśli Kowalski zapomniał go wpisać na umowie, w toku postępowania policja będzie próbowała ustalić moment korekty. Być może wskazanie sprawcy będzie niemożliwe do ustalenia i sprawa rozejdzie się po kościach.
Wymieniłem licznik – czy coś mi grozi?
Liczniki samochodowe, jak każde maszyny, psują się. Jeśli zaszła konieczność wymiany licznika to w świetle nowych przepisów lepiej to oddać fachowcom i najlepiej polecić od razu korektę licznika do prawidłowej wartości. Na końcu poprosić warsztat o szczegółową fakturę lub paragon i trzymać go gdzieś na wszelki wypadek. Gorzej, jeśli wymieniliśmy drogomierz sami na taki z niższym przebiegiem – wtedy pozbywamy się jakiegokolwiek dowodu potwierdzającego datę czy też powód wymiany. Jeśli chce ktoś to robić sam – lepiej poszukać takiego licznika z wyższą wartością kilometrów. Jeśli od czasu wymiany kierowca był już na corocznym badaniu technicznym i diagnosta spisał przebieg, policja już nie ma prawa się przyczepić. Przypominam, że policjanta interesuje tylko okres od ostatniego badania technicznego do chwili obecnej.
Dopiero zamierzam wymienić licznik – jak to zrobić?
Od Nowego Roku zmieniły się też przepisy regulujące procedurę po wymianie licznika. Dopisano artykuł 81a. Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym, który brzmi następująco:
Wymiana drogomierza jest dopuszczalna, gdy drogomierz nie odmierza przebiegu pojazdu w sytuacji, w której ze względu na przeznaczenie drogomierza powinien ten przebieg odmierzać lub gdy jest konieczna wymiana elementu pojazdu, z którym drogomierz jest nierozerwalnie związany. Wymiana drogomierza może nastąpić tylko na drogomierz sprawny i właściwy dla danego typu pojazdu.
Dz.U. z 2019 r. poz. 870
W sytuacji wymiany drogomierza właściciel pojazdu ma 14 dni na doprowadzenie auta wraz ze stosownym formularzem na SKP, gdzie diagnosta podejmuje kolejne kroki. Spisuje nowy odczyt licznika z adnotacją o wymianie i datą. Datę wpisuje do CEP i pobiera za te czynności opłatę w wysokości 50 zł. Są dwa poważne zastrzeżenia do funkcjonowania tego przepisu. Diagnosta nie wpisuje do CEPiK adnotacji o wymianie licznika. Z tego powodu w powszechnie dostępnej historii pojazdu powstanie nagła zmiana wskazania. Jeśli nastąpiło to jako osobne zdarzenie poza regularnym badaniem technicznym, pół biedy. Można się domyślić, że była to specjalna wizyta na SKP. Gorzej jeśli zbiegło się to z corocznym badaniem technicznym – brak widocznej adnotacji o wymianie drogomierza może podejrzanie wyglądać w historii pojazdu.
Drugim poważnym niedopatrzeniem ustawodawcy jest brak jakiejkolwiek sankcji za niedopełnienie tego obowiązku. Zapewne powstanie martwy przepis, jak ten o obowiązku przerejestrowania auta w terminie 30 dni. Mnie tylko ciekawi jak niedopełnienie procedury zmiany licznika będzie traktowane w przypadku wykrycia korekty. Czy wtedy będzie można postawić kierowcy zarzut z art. 306a KK? Zapewne tak.
Źle odczytany licznik z winy diagnosty
Diagnosta to też człowiek, ma prawo się pomylić. Jeśli wpisze do bazy wyższy przebieg niż jest faktycznie, może to wyjść dopiero podczas kontroli drogowej. Efektem będzie uruchomione postępowanie wyjaśniające, w którym może być ciężko udowodnić winę diagnosty. Lepiej zabezpieczyć się na przyszłość i na wydruku z SKP sprawdzić odczyt jeszcze przed opuszczeniem stacji. Popełniając nieumyślny błąd diagnosta nie dostanie żadnej kary. Kierowca, na skutek jego błędu i zbiegu okoliczności, może nawet iść do więzienia!
Podsumowanie – co i komu grozi?
Konkluzja z tych rozważań i przepisów jest taka – celem ustawodawcy było chyba głównie wyeliminowanie korekt liczników robionych pomiędzy badaniami technicznymi. Do tej pory działanie tego typu było bezkarne, a teraz w każdej chwili proceder może zostać ujawniony przy rutynowej kontroli. Niestety może też być sporo przypadków osób ukaranych za nie swoje czyny. Wszystko zależy tak naprawdę od ustalenia momentu popełnienia przestępstwa. Bardzo w tym może pomóc spisywanie na umowie kupna-sprzedaży jak największej ilości informacji. Kluczowe są dwie – data zawarcia (może być nawet z godziną) i przebieg pojazdu w momencie kupna. Mając te dane zabezpieczamy się przed ewentualnymi kłopotami.
Pamiętajcie też – policja nie będzie wykrywać i karać niewyjaśnionych zmian w przebiegu w całej historii pojazdu. Kontroli będzie podlegał tylko okres od ostatniego badania technicznego do chwili obecnej. Ci, którzy zostali w przeszłości oszukani i 'skaza’ na historii auta ciągnie się za nimi do tej pory, raczej mogą spać spokojnie. Nie przewiduję też zmian w kwestii 'kręcenia’ aut sprowadzonych – przecież mogą one gubić kilometry jeszcze przed przeglądem zerowym w Polsce. W tej sytuacji muszę ocenić zmiany w przepisach tylko w jeden sposób – niewystarczające. Mam wręcz wrażenie, że stworzono je tylko po to, by uzyskać wpływy do budżetu z grzywien nakładanych na kierowców, często nieświadomie popełniających błąd.
Bartłomiej Puchała