Site icon Moto Pod Prąd

Klasyka gatunku: Ferrari 812 Superfast

ferrari 812 superfast 2 e1487268853172

ferrari 812 superfast 2 e1487268853172

Ma klasyczne proporcje, napęd na tył, V12 z przodu i nazwę odnoszącą się do przeszłości. Być może to ostatnie takie Ferrari.

Marka spod znaku brykającego konia zmierza nieuchronnie w kierunku silników doładowanych. W układy turbo wyposażone są już California i 488 GTB, ale modele zasilane silnikami V12 na razie opierają się turbinom. W przypadku następcy F12 Berlinetta na razie sytuacja nie ulegnie zmianie, ale ciężko sobie wyobrazić dalsze żyłowanie silnika bez turbo. W 812 ma on już 6,5 litra (versus 6,3 w F12), moc 800 KM i moment obrotowy 718 Nm przy 7000 obr./min.! Daje to przyrost 60 KM w stosunku do F12 i 20 KM wobec hardkorowego F12tdf.

To nie koniec zmian. Nowy model ma być jeszcze ostrzejszy i jeszcze bardziej skłonny do szaleństwa niż F12tdf. Skrzynia biegów już nie będzie zmieniać biegów w mgnieniu oka. Zrobi to znacznie, znacznie szybciej. Ma ona nieco inne przełożenia, żeby generować lepsze przyspieszenia w każdym zakresie prędkości. Polepszono także reakcję na gaz, która i tak nie budziła żadnych zastrzeżeń. Superfast będzie miał skrętne koła tylne oraz elektrycznie wspomagany układ kierowniczy. Zwłaszcza ten ostatni budzi nieco kontrowersji, gdyż Ferrari użyje go po raz pierwszy, ale Porsche już udowodniło, że odpowiednia kalibracja takiego systemu może zdziałać cuda.

Wreszcie należy dotknąć tematu designu, który został podporządkowany zarówno formie jak i funkcji. W stosunku do F12 bryła jest bardziej poszarpana różnymi kanałami aerodynamicznymi i zaburzona została gładkość linii, ale ma to swoje uzasadnienie w generowanym docisku. Po raz pierwszy w Ferrari pojawiają się reflektory full LED, a z tyłu odnośnik do wielu dawnych modeli – podwójne lampy z każdej strony, które znamy też z niedawnego GTC4 Lusso.

Całość okraszono nazwą Superfast, wspominając różne topowe modele Ferrari z lat 50. i 60. XX w. Samochód zostanie pokazany podczas marcowych targów w Genewie, gdzie z pewnością będzie jedną z gwiazd.

Bartłomiej Puchała

Fot. Ferrari

Exit mobile version