Były wycieki, zdjęcia szpiegowskie i szereg różnych plotek. BMW postanowiło dłużej nie czekać i oficjalnie ogłosiło BMW M2. Jest szybko, agresywnie, ale też dość oryginalnie pod względem wizualnym.
Nie chcę mówić, że karoseria jest brzydka, bo pewnie się opatrzy i znajdzie swoich chętnych. Moim zdaniem, BMW trochę przekombinowało z tyłem samochodu i nadmuchanymi zderzakami, które są nieproporcjonalne do choćby mały reflektorów.
Przód jest dużo bardziej podobny do poprzednika i bez wielkich nerek na pewno zyska uznanie.
4,6-metrowe nadwozie skrywa jednak potężną dawkę niemieckiej technologii. Pod maską pojawił się sześciocylindrowy motor R6 o mocy 435 KM i 550 Nm. Oczywiście jest doładowany! Niestety w parze z ponad 1,7 tony wagi już tak kolorowo nie brzmi, chociaż osiągi przeczą tej tezie.
Auto jest w napędzie tylko RWD, ale klient może wybrać automat lub manualną przekładnię. W ręcznej skrzyni sprint do setki zajmuje 4,1 sekundy, a w automacie 3,9 s. V-max M2 to 250 km/h, ale można przesunąć elektroniczne ograniczenie do 283 km/h.
Mimo napędu RWD auto posiada mechanizm różnicowy i szereg udogodnień jak adaptacyjne zawieszenie lub zmienne działanie układu kierowniczego. Wszystko po to by M2 można było jeździć też na co dzień. Co więcej, kierowca może nawet wybrać tryb działania hamulców (M System).
Zmieniło się też wnętrze auta, gdzie zadebiutuje system iDrive8. Oprócz standardowego pokrętła pojawią się dwa połączone ekrany, z których jeden będzie służył jako zegary, a drugi jako centrum rozrywki. Ten pierwszy ma ponad 12 cali, a drugi prawie 15.
Poza tym kubełkowe fotelu, trochę włókna węglowego, mięsista kierownica i ogólnie ciemne wnętrze.
Na rynku około kwietnia 2023
Konrad Stopa
fot. BMW