Od dawien dawna jestem zdeklarowanym fanem klasy C. Jako młody chłopak śliniłem się na zdjęcia C36 AMG z generacji W202. Następnie tysiące kilometrów przejechane C-klasami – najpierw niepokorną W203, później elegancką W204 – pozwoliły mi poznać te samochody jak żadne inne. Ale przede wszystkim bardzo je pokochać.Dla mnie C-klasa to coś więcej niż nieduży sedan. To połączenie komfortu, osiągów, przyjemności prowadzenia i niezastąpionego stylu, w nie za dużym nadwoziu. Czy najnowsza W205 podtrzyma moje wyrobione przez lata zdanie?
Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że tak. Samochód z zewnątrz jest po prostu piękny i niebanalny. Ktoś powie „Przypomina S-klasę!”. A ja zapytam – która generacja nie przypomina?? Od zawsze na klasę C mówiło się „Mała S-ka”. I to wcale nie jest minus. Obecna generacja jest naprawdę nietuzinkowa w swoim wyglądzie. Wygląda agresywnie, ale też elegancko, nowocześnie, ale nie tandetnie. Perfekcyjnie! Testowany egzemplarz miał biały lakier z domieszką mieniących się dodatków. Kolor bardzo modny i na pewno często wybierany przez klientów. Ja osobiście wybrałbym klasykę, czyli nadwozie czarne. Jednak biały nie przeszkadza mi specjalnie. Zwłaszcza, jak patrzę na te obszerne skrzela na przednim zderzaku, czy na wyraźne przetłoczenia na linii bocznej auta. Całość jest po prostu nieziemska!
Czas więc wejść do środka. Tu czeka na nas wnętrze, którego kanapa i fotele obszyto czarną skórą. No właśnie – czy na pewno skórą? Niestety przy uważniejszym kontakcie z tą tapicerką, da się odczuć, że to materiał syntetyczny, udający skórę. Tu chciałbym zadedykować specjalne pozdrowienia dla dziennikarzy innych redakcji, którzy testowali ten sam egzemplarz i pisali o wspaniałym zapachu roztaczanym przez skórzane fotele. Pozdrawiam bardzo mocno! Materiał ten, w nomenklaturze Mercedesa, nazywa się Artico i jest eko-skórą, czyli ewolucją czegoś, co kiedyś nazywaliśmy „skają” i można było się tym delektować w głębokim PRL-u, pocąc tyłek na fotelach Malucha, czy Fiata 125P. Tani i bezsensowny zabieg. Tani, ale pasujący do reszty wnętrza samochodu. Po bliższym kontakcie moje oczarowanie C-klasą, którego nabawiłem się oglądając ją z zewnątrz, po prostu pryska.
Do pseudo-skórzanej tapicerki dorzucić trzeba taką sobie jakość plastików w kolorze srebrnym, których we wnętrzu użyto sporo. Nie sprawiają one wrażenia najlepszych jakościowo. Kwintesencją tego złego kierunku, jaki prezentuje wnętrze najnowszej klasy C jest ekran główny, obsługujący nawigację, system audio i wszystkie inne funkcje. Wygląda on jak dołożony i przyklejony do deski rodzielczej tablet. Pewnie miało być nowocześnie i designersko. Wyszło tanio i tandetnie. Wygląda to (moim zdaniem) katastrofalnie i totalnie zaburza klimat elegancji i wyważenia, jaki towarzyszył poprzednim generacjom tego modelu. Moim zdaniem tak mocne uleganie chwilowym najnowszym trendom, zarzucając zawsze będącą w dobrym tonie klasykę, nie pasuje do tradycji modelu C. Pewnie auto miało podobać się młodszej (tej facebookowo-iphonowej) części ludności. Jednak takie zabiegi przystoją bardziej azjatom konstruującym takie wynalazki jak Hyundai Veloster, a nie czującym ciężar tradycji, jaką niesie za sobą gwiazda na masce, designerom Mercedesa. Materiały, design i poczucie taniości jakie sprawia wnętrze to największe rozczarowanie i minus tego samochodu.
Bo na przykład sama obsługa zintegrowanego systemu sterowania wszystkim czym się da, nie sprawia problemów i jest całkiem intuicyjna. Rozwiązania systemu audio i reszty gadżetów we wnętrzu też nie sprawiają problemu i ciężko im cokolwiek zarzucić. Samochód to jednak nie tylko tapicerka, czy obsługa nawigacji. To przede wszystkim jazda. Jak sprawuje się pod tym względem najnowsza klasa C?
Tu już możemy ze spokojem poczuć się jak w „starej, dobrej C-klasie”. Auto jest bardzo pewne w prowadzeniu i – mimo klasycznego napędu tylnej osi – nie powinno sprawiać problemów nawet mniej wprawnym kierowcom. Tradycyjnie już kierowca może wybrać między dwoma trybami pracy skrzyni biegów i ogólnego zestrojenia charakterystyki jazdy samochodu. Moim skromnym zdaniem nieco lepiej wyważono proporcje między „Comfort” a „Sport” w poprzedniej generacji, jednak nie jest źle. Być może silnik po prostu ma zupełnie inną charakterystykę pracy w dolnym zakresie obrotów i prędkości samochodu. W końcu C250 BlueTec to tak naprawdę samochód z turbodoładowanym silnikiem wysokoprężnym o pojemności 2,1 litra. Wykrzesano z niego moc 204 KM. Producent deklaruje, że auto z tą jednostką napędową przyspiesza do 100 km/h w 6,6 sek. Możemy to włożyć między bajki. Myślę, że okolice ośmiu sekund, może nieco poniżej to będzie realny, acz również niezły wynik. Może tysiące kilometrów zrobione w W204 320 CDI przyzwyczaiły mnie do nieco innej charakterystyki pracy silnika i do mniejszego „wyżyłowania”, które nie pasuje mi do klasy C. Ale moim zdaniem większej pojemności silnik (bo nie koniecznie większej mocy), byłby trafniejszym wyborem w ty modelu. Za to w zakrętach i na ciasnych szykanach, samochód zachowuje się bardzo dobrze i naprawdę daje frajdę z jazdy. Hamowanie wychodzi mu również bardzo przyzwoicie, a skrzynia automatyczna po mocnej utracie prędkości auta, nie gubi się. Duży plus.
Na koniec muszę to wszystko jakoś podsumować. Samochód tak skonfigurowany jak testowy, kosztuje ponad 290 tysięcy zł. Bardzo dużo. Z jednej strony bardzo dobre prowadzenie i przepiękny wygląd zewnętrzny. Z drugiej jednak kompletnie nieudane wnętrze. Sam nie wiem co o tym myśleć. Szkoda pięknego designu i niepowtarzalnego stylu, jaki prezentuje to auto będąc poza nim. Ten wielki i nieoceniony potencjał został nieco zmarnowany przez wnętrze. Teraz jednak myślę sobie, że moja mocna opinia wynika też na pewno z tego, że C-klasę znam bardzo dobrze od wielu, wielu lat. A ktoś, kto wsiądzie do najnowszego modelu, jako do pierwszej klasy C w swoim życiu, pomyśli może, że tak jest super i w ogóle nie będzie mu przeszkadzało takie wnętrze? A może da się je skonfigurować tak, żeby nie przeszkadzało nawet tak zatwardziałemu wyznawcy dawnych Mercedesów? Może to po prostu zbieg złych dla mnie okoliczności sprawił, że tak nieswojo czułem się w tym aucie? Trzeba będzie przejechać się zupełnie inną C-klasą i odpowiedzieć na te pytania, bo nie wierzę, że aż tak się pozmieniało w motoryzacyjnym życiu…
Artur Ostaszewski
[table id=48 /]
fot. Adam Gieras
Mnie się to wnętrze bardzo podoba. Może tylko ten ekran wygląda faktycznie tanio, ale generalnie nie jest źle. Całokształt in plus.
Nie jechalem tym samochodem ale tez slyszalem od taksowkarza ze nie sa to juz te same mercedesy. Wyglad super ale pytanie jak bedzie za 4-5 lat.
Najładniejszy mercedes na rynku
Wszyscy testujący zachwalają nową C Klasę z małymi wadami. Tutaj beznadziejne auto z małymi plusami… I komu tu wierzyć? I czy wszystkie W20… przypominają Klasę S ? – wątpię.
ja tylko powiem że to mój samochód marzenie. dziekuje.
Nowe mercedesy to porażka. Jak się dobrze przyjrzysz w środku to widać napis coca-cola na plastikach. Znany blacharz nawet nie chce przyjmować aut tego producenta bo to tandeta.
ja sie zgadzam ze kazda cklasa byla podobna do sklasy. nawet w203 podobna z linii i z tylu bardzo, tylko przednie lampy inne.
w mojej opinii to najładniejsza C-klasa w historii, zarówno w środku jak i na zewnątrz.