Miała być plaża, Słońce, napoje z palemką i gwar języka francuskiego za uchem. Jeszcze parę miesięcy temu Volkswagen Grand California i ja wybieraliśmy się na Lazurowe Wybrzeże. Przyszła pandemia i plan wziął w łeb. Alternatywą został wypad nad Morze Bałtyckie październikową porą.
Wiadomo, że pogoda w Polsce jesienią nie rozpieszcza, a Bałtyk nawet w sezonie potrafi rozczarować. Na szczęście i październikowa pora potrafi zaskoczyć pięknym Słońcem, a nikt nie zamierzał się kąpać. Dodając do tego brak turystów i pustki na plaży mając swój dom ze sobą taki wypad w dobie obostrzeń miał wiele sensu.
Dom na kołach
Nie wiem ile ma metrów kwadratowych, ale na przestrzeni 6 metrów długości i ponad 2 metrach szerokości zmieściła się tak naprawdę mała kawalerka, która ma łazienkę, aneks kuchenny z gazową kuchenką i lodówką, stół, a także 2 łóżka. W skrócie można powiedzieć M2. Nie trzeba narzekać też na wysokość, bo w środku tego kampera można spokojnie chodzić bez schylania się (z zew. auto ma ponad 2,8 m wysokości). Poza tym jest też opcja tarasu, ale o tym później.

Nie jest to też tani domek, bo jego koszt to minimalnie 267 tysięcy złotych. Z dodatkami typu ogrzewanie postojowe lub systemy wspomagające jazdę nasz egzemplarz kosztował około 325 tysięcy złotych. Sądzę, że na jakiejś spokojnej, polskiej wsi całkiem duży dom z działką mógłby kosztować podobnie.
Oczywiście też można go podłączyć do zewnętrznego prądu (wówczas działają gniazdka w środku), a do ogrzewania może służyć gaz z 2 butli (w bezpiecznym systemie, więc nie ma możliwości wybuchu) lub prąd. Pozwólcie, że oprowadzę Was po tej jeżdżącej miejscówce.

Łazienka
To głównie tym pomieszczeniem różni się Volkswagen Grand California od mniejszej Californii. Łazienka razem z toaletą została umieszczona w centrum części mieszkalnej. Tak naprawdę to kabina prysznicowa, w której stoi kasetowy sedes. Wszystko wykonane jest z białego i wytrzymałego plastiku, żeby zachować łatwo czystość.
Wyposażenie łazienki obejmuje jeszcze szafkę z lustrem, szafkę pod umywalką, parę półek oraz umywalkę. Kran od umywalki jest wyciągany i automatycznie staje się baterią prysznicową. Na suficie zamieszczono otwierane okno dachowe, chociaż oczywiście kabina posiada oświetlenie LEDowe.

Toaleta to znane rozwiązanie zewnętrznej firmy. Kaseta wystarczy na kilka dni, a jej opróżnianie jest bajecznie proste i nie stanowi większego problemu. Co więcej robi się to naprawdę w miarę humanitarnie i higienicznie.
Oczywiście auto posiada bojler elektryczny, który podgrzewa wodę (do 40 lub 60 stopni, więc jest naprawdę gorąca). Zbiornik na czystą wodę ma 100 litrów, która w kilka dni przemienia się w szarą. Jej opróżnienie jest bardzo proste (wajcha przy tylnym kole) i możecie to zrobić nawet nad studzienką kanalizacyjną

Kuchnia
Ta część Volkswagena składa się z kranu ze zlewem oraz dwupalnikowej kuchenki gazowej. Obok znajdziemy trochę roboczego blatu, który za pomocą kilku ruchów łatwo się powiększa. Pod kuchenką znalazło się kilka szuflad z systemem domykania i zamykania na zatrzask. Wszystko pomyślane jest tak by, podczas jazdy zachowywało się w miarę bezpiecznie.
W części kuchennej znalazła się również lodówka z zamrażarką. Działa bardzo wydajnie i pomimo braku półek zmieści spokojnie prowiant nawet na dłuższy wyjazd. Spora jest też zamrażarka, więc drinki z początku tekstu udało się zrealizować.

Do mebli kuchennych uznaję również stolik za 2 fotelami z przodu przed tylną ławką. Jest on bardzo duży (może nawet za długi) i składany. Tak więc w jadalni spokojnie jednocześnie zje nawet 4 osoby, ponieważ przednie fotele są obrotowe.
Sypialnie
Zacznę od części wspólnych czyli półek, szafek itp. Ogólnie podsumowując miejsca do przechowywania w kabinie mieszkalnej nie ma za dużo. Przy suficie wokół auta są zamykane szafki niczym w samolocie, ale ich pojemność jest dość mała. Zmieścicie tam prowiant, garnki itp., ale na ubrania może miejsca już braknąć. Zwłaszcza jeśli podróżujecie w czwórkę…
A jest to możliwe, ponieważ w tylnej części samochodu pojawiło się łóżko o wymiarach 1,9 m x 1,6 z wygodnym materacem. Jest to łóżko podstawowe. Druga sypialnia znajduje się pod dachem nad szoferką. Tutaj łóżko jest węższe (1,4 m) i między dachem, a łóżkiem jest tylko około 50 cm. To sprawia, że nie jest to najwygodniejsze miejsce na świecie – wchodzi się na nie po drabince.

Taras
Na campingu nie chodzi tylko o siedzenie w swoim wozie. Volkswagen Grand California oferuje w tym aspekcie dosyć sporo. Po pierwsze widać od razu rozwijaną markizę z Thule, która robi naprawdę sporo cienia. Co więcej pod nią kryje się listwa LEDowa z mocnym światłem, więc nie trzeba palić nawet ogniska nocą. Oprócz tego w drzwiach bagażnika pojawiły się składane krzesła i stolik.
Ważnym elementem jest też wysuwany automatycznie schodek, który pomaga wsiąść do części domowej auta. W naszym egzemplarzu przesuwne drzwi są zamykane manualnie i działają bardzo opornie. Przy konfiguratorze warto o tym pamiętać.

Mimo wszystko to jednak samochód
Duży, ale na szczęście w wersji 600 jeszcze na prawo jazdy B (waga do 3,1 tony). Dłuższa, 6,8-metrowa wersja nie łapie się już do tej kategorii. By w miarę pociągnąć tą masę do przodu pracuje 2-litrowy silnik wysokoprężny o mocy 177 KM z maksymalnym momentem obrotowym równym 410 NM. 75-litrowy bak pozwala na przejechanie około 700 kilometrów. Przekłada się to na spalanie rzędu około 11-12 litrów na 100 km.
By nie zmęczyć kierowcy dba skrzynia automatyczna DSG z sześcioma przełożeniami. Nie mam żadnej uwagi do jej działania, chociaż przyspieszanie auta trwa chwilę. To jednak dobre przy kamperze, bo zrywne starty mogłyby poprzestawiać rzeczy z kabiny mieszkalnej.

Sama jazda
Nieczęsto jeżdżę autem dostawczym, a za takie w jakimś stopniu uważam Volkswagena Grand Californię i trochę obawiałem się jazdy przez pół w nieznane. Oczywiście pamiętałem o wysokości i uważnym dobieraniu przejazdów pod mostami, ale długość też dawała się we znaki. Na szczęście pomógł system parkowania i kamera cofania (zamontowana na dachu) w końcowym manewrowaniu.
Samo prowadzenie po kilkudziesięciu kilometrach stało się już dużo prostsze i nie sprawiało mi żadnych problemów. Nie będę udawał, że tym samochodem jeździ się jak zwykłą osobówką, bo tak nie jest. O wielu rzeczach trzeba pamiętać, ale wygodne fotele z podłokietnikami, systemy bezpieczeństwa i asystenci jazdy w niej mocno pomagają.

Nasza wycieczka
Wyjazd nad polskie morze z Krakowa potrwał 4 dni. W tym czasie pokonaliśmy prawie 1800 kilometrów, zużyliśmy 100 litrów wody, ponad 2 zbiorniki paliwa i trochę gazu z 11-kilogramowej butli (są dwie) i kilkukrotnie akumulator, który zasilał całą „elektrownię” na postoju. Pobyt uznaje za bardzo udany i komfortowy. Możliwość ciepłej kąpieli lub skorzystania z toalety w nocy to luksus, który wynosi kamperowanie na wyższy poziom!

Rok temu mniejszym bratem tego przerobionego Craftera byłem na Słowenii i to właśnie wtedy zaraziłem się kamperowaniem. Już nie mogę doczekać się kolejnego sezonu… Może uda się wyjechać wcześniej niż na jesień…
Konrad Stopa