Patrzysz na te zdjęcia, na te auta i myślisz sobie WTF?! Co autor miał na myśli?! Dacia, Corvette i S-klasa? Przecież te samochody nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego! I tu się mylisz! Każde z tych aut kupisz za około 70 tys. zł. Zaskoczony? A to dopiero początek! Spróbuj z tej trójki wybrać idealne auto dla siebie. Ja bardzo chętnie… nie pomogę!
Kupiłeś S-klasę. Wróciłeś nowym nabytkiem do domu. Machnąłeś ręką sąsiadowi, ale ten nie odpowiedział. Spuścił głowę udając, że cię nie widzi. Zaparkowałeś przed swoją bramą. Sąsiad dalej boi się spojrzeć w oczy, a żona sąsiada nieśmiało wygląda przez okno chowając kosztowności pod dywan. Wysiadasz z Mercedesa, oglądasz się za swoim nowym nabytkiem. Raz, dwa, trzy. Idziesz do domu napić się Grantsa. Czujesz się jak Sasin albo Glapińśki. Ba, czujesz się jak żona Morawieckiego, która oficjalnie nie ma, ale wszyscy wiedzą, że ma!
Kupiłeś Corvette. Po drodze do domu kilka osób wytknęło cię palcem, a kolejnych kilka osób zrobiło ci zdjęcie. Po trzeciej kozie wyjętej z nosa uświadamiasz sobie, że dłubanie w owym nosie siedząc za kierownicą Vetty staje się czynnością publiczną. Dojeżdżasz do domu, sąsiad spogląda ochoczo w Twoją stronę. Patrzy na auto. Kto siedzi za kierownicą już mniej go interesuje. Żona sąsiada wygląda przez okno przeczesując włosy… Wysiadasz, idziesz do domu. Spoglądasz kilka razy w stronę Corvetty. Otwierasz piwo, siadasz na ganku i popijając ALE zerkasz w stronę swojego nowego nabytku.
Kupiłeś Dacię. Jedziesz do domu. Po drodze zajeżdżasz do Biedronki. Trzeba jakoś uczcić ten zakup. Kupujesz trzy opakowania herbaty Lipton. Akurat była w promocji. Parkujesz koło domu. Sąsiad nie zauważył, że jakiekolwiek auto przejechało obok niego. Żona sąsiada ogląda Klan. Wysiadasz, odwracasz się w stronę Sandero, uśmiechasz się i znów idziesz w stronę auta. Zapomniałeś wyjąć zakupów z bagażnika. Zamykasz pilotem samochód i udajesz się do kuchni zrobić sobie pyszną herbatę, która przed chwilą kupiłeś na promocji z Biedrze.
Dzień drugi, weekend
Zaczynasz podziwiać wnętrze klasy S. Jakość wykonania, bajery, grzane stołki. Jarasz się jak znicz na wszystkich świętych. Siadasz z tyłu. Miejsca jest tam tyle, że zastawiasz się, czy nie wstawić jacuzzi. Klasa. Już nie czujesz się jak żona Morawieckiego. Teraz czujesz się jak król. Zastanawiasz się na jakim nominale będą drukować Twoją podobiznę. Sąsiad dalej nie mówi dzień dobry. Żony sąsiada nikt nie widział.
Wyglądasz przez okno, Corvetta nadal stoi. Cieszysz się jak dziecko na jej widok. Cyfrowe zegary przypominają ci zegarek Casio, który dostałeś na komunię. Auto jest trochę sfatygowane, ale nie zawracasz sobie tym głowy. Jest zajebiste! To twój american dream. Co robi sąsiad? Nieśmiało zagaduje. Oglądacie razem Vette. Czuć w nim zazdrość, ale w głębi serca on wie, że kupiłeś sobie takie aut tylko po to, aby zrekompensować sobie rosnące ceny viagry. Żona sąsiada wychodzi z domu. Nagle zaczęła interesować się motoryzacją? Kto by pomyślał…
Wsiadasz do Dacii. Jedziesz do kościoła. Zapomniałeś wziąć drobne więc plujesz sobie w brodę, że musiałeś dać 20 zł na tacę. Sąsiad znów nie zauważył, że masz nowy samochód. Żona sąsiada ogląda powtórkę Tańca z Gwiazdami.
Dzień któryś tam
Sąsiad w końcu ma odwagę powiedzieć ci dzień dobry widząc klasę S na podwórku. Chociaż nagle mówi ci na PAN mimo, że byliście na TY. Jesteś zadowolony z zakupu. Żyjesz jak król, ale już nie czekasz, aż cię wydrukują na banknocie. Jazda Mercedesem to rozkosz. Wiesz, że kupiłeś dobre auto. Podrzucasz żonę sąsiada do pracy. Ku twojemu zaskoczeniu owa żona nic nie mówi przez całą drogę. Chyba nadal się ciebie boi…
Podrzucasz żonę sąsiada do pracy Corvettą. Podczas pierwszych pięciu minut jazdy okazuje się, że żonie i sąsiadowi się nie układa, Braveran drogi i mało skuteczny, a tak w ogóle to ona od zawsze marzyła o jakimś sportowym, niemieckim aucie. Rzucasz mimochodem, że Corvetta jest amerykańska, ale żonie sąsiada uchodzi to płazem. Po kolejnych 5 minutach dziękujesz sobie i poprzedniemu właścicielowi, że auto ma głośny wydech. Słyszysz co piąte słowo żony sąsiada, a to i tak o co piąte za dużo. Zatrzymujesz się przy jej pracy, a ta cholera nadal gada. W końcu udaje ci się od niej uwolnić. Parkujesz na firmowym parkingu i co godzinę zerkasz na swoją Vettę.
Jedziesz Dacią do pracy. Pracujesz. W firmie zepsuła się lodówka więc wszyscy muszą szybko zabrać swoje zapasy. Inaczej jutro rano będzie waliło na pół zakładu. 17, koniec pracy. Wsiadasz do Sandero i jedziesz do domu. Na przystanku widzisz sąsiada czekającego na autobus. Zatrzymujesz się proponując podwózkę. W odpowiedzi słyszysz, że jego uber ma inny numer rejestracyjny? Dopiero po 34 sekundach sąsiad poznaje ciebie. Wracacie razem do domu nie zamieniając po drodze ani słowa o aucie. Żona sąsiada wraca autobusem z pracy i zasiada na kanapie oglądać M jak Miłość.
Dzień 167, kolejny weekend
W S-klasie coś stuka. Jedziesz do Mietka. Mietek mówi, że on to tylko Passaty TDI ogarnia. Sugeruje udać się do Ryśka. Rysiek bierze 120 zł i mówi – jeździć, obserwować. Jeździsz, ale nadal coś stuka. Nie wytrzymujesz, jedziesz do ASO Mercedesa. Jest diagnoza, jest cena. Za jedyne 8000 zł naprawimy usterkę. Przez chwilę zastanawiasz się czy podana kwota jest w rublach czy w złotówkach. Pytasz o możliwość rozłożenia płatności na raty. Dzwonisz do Bociana bo nie masz tyle siana. Ostatecznie pożyczasz od sąsiada, który pożycza od żony. Już nic nie stuka. Chociaż nie, nadal coś stuka! To bieda i dno Twojego konta…
Corvette nie odpaliła. Ten typ tak ma więc jedziesz do pracy uberem. Wracasz, a auto nadal nie odpala. Sąsiad służy pomocą. Kiedyś w Matizie wystarczyło podładować akumulator. Tutaj nie wystarcza. Szukasz rozwiązania w internecie. Nie udaje się. Dłubiesz sam. Udaje się! Uf, to drobiazg, ale jesteś cały w smarze. Żonie sąsiada bardzo się to podoba. Założyła nawet szpilki do koszenia trawy. A sąsiad? On nadal nie jest niczego świadomy.
Wyruszasz Dacią do pracy. W firmie znów lodówka nawaliła. Który to już raz! Mogliby wreszcie naprawić ten złom! Wracasz Sandero do domu. Jeden nawiew nie działa. Udajesz się do ASO. W końcu masz nowe auto na gwarancji. Kilka h i po problemie. Wracasz do domu. Aha, znów zajeżdżasz do Biedronki bo tym razem mają w promocji ser Gouda. Sąsiad razem z żoną oglądają Wiadomości
Dzień 421, chyba piątek
Nie masz już S-Klasy. Sprzedałeś. Kupiłeś Skodę Superb. Czarną. Taką, jaką jeżdżą posłowie. Może nie czujesz się już jak Glapiński, ale przynajmniej sąsiad znów cię lubi. Na dodatek przyniósł Grantsa i po dwóch głębszych zachęca cię do zapisania się do klubu działkowca! On już od dawna w nim jest. Z żoną!
Vetta stoi. Nie jeździ. Trochę nie masz na nią czasu, a trochę brakuje ci cierpliwości. Wystawiłeś ja na sprzedaż, ale za takie miliony monet, że chętnych brak. Po trzech piwach przyświeca ci myśl – nie sprzedam, będę robił! Sąsiad jest już tobą średnio zainteresowany, a jego żona wypatrzyła Janusza. Tego spod dwójki. On ma nową C-klasę! Stać go!
Wsiadasz do Dacii i jedziesz do pracy. Lodówka? O, tym razem działa. Następnego dnia rano nie będzie śmierdziało śledzeniem na zakładzie. Kończysz pracę, wsiadasz do Sandero i jedziesz do domu. Jesteś zdziwiony i zaskoczony. Nie było nowej promocji w Biedrze? Jak to! Sąsiad w końcu dostrzega Dacie i zaczyna cię o nią wypytywać. W sumie najwyższa pora, aby zmienić 15-letnią Octavię na coś innego. Żona sąsiada ma podobne zdanie. Chociaż ona myślami jest już przy Januszu spod dwójki…
Co z tym zrobić?
Wartość zarówno Corvetty C4 jak i klasy S jest dość umowna. Nie została poparta badaniami amerykańskich naukowców. Jednak za 70 tys. zł kupimy już przyzwoitą klasę S oraz przyzwoitą Vettę. Za 70 tys. zł kupimy także przyzwoitą Dacię Sandero. Z automatem, klimatyzacją, LED-ami i dotykowym ekranem.
Osobiście nie znam nikogo, kto stanąłby przed wyborem Dacia czy Corvette? Nie znam także nikogo, kto chciałby kupić klasę S, a kupiłby sportowego Chevroleta. Jednak znam osobę, która z prezentowanego zestawu wybrała by wszystkie trzy auta i traktowała je jako uzupełnienie codziennego życia. Corvette służyłaby jako fun car do niedzielnych przejażdżek. Klasa S byłaby idealnym środkiem transportu na dalekie trasy i nie tylko. To auto służyłoby za wizytówkę. Dacia Sandero? Samochód na co dzień. Do miasta. Taki do jeżdżenia do pracy i na zakupy. O!
Jednak wszystkie trzy prezentowane samochody kosztują razem już 210 tys. zł. A za 210 tys. zł to można już kupić… i wszystko zaczyna się od nowa!