Czy Ferrari wskrzesiłoby jedno ze swoich największych dzieł? Nie wiadomo, ale możliwe, że tak by wyglądała nowa Testarossa.
Ostatnimi czasy popularne jest tworzenie nowych interpretacji klasycznych samochodów różnych producentów. Przykładem niech będzie Lamborghini Countach LPI 800-4 i Bugatti Centodieci, które okazały się bardzo popularne wśród kolekcjonerów. Ferrari jednak nie poszło tym tropem i na ten moment nic nie zapowiada, że coś miałoby się ruszyć w tej kwestii.
Ten stan rzeczy postanowił zmienić niezależny projektant Marco Maltese, który zaprojektował współczesną interpretację Ferrari Testarossa z lat 80. Jako podstawę posłużył mu model SF90.
Nowa Testarossa – trochę retro, trochę nowoczesności
Maltese Testarossa – bo tak się nazywa ten projekt, posiada wiele odniesień do modelu napędzanego silnikiem V12 wprowadzonego w 1984 roku, ale także nawiązuje elementami stylistycznie do najnowszego języka projektowego Ferrari. Projektant przyznał, że najtrudniejszym aspektem projektu było odtworzenie unikalnych proporcji Testarossy, która słynęła z długiego zwisu przedniego i krótkiego tyłu.
Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec w projekcie SF90, a wszystko dzięki specjalnemu nadwoziu. Wydłużony przód ma zaokrąglony kształt. Widoczne są nisko zamontowane smukłe światła LED i czyste powierzchnie na masce, a do tego wyraźnie zarysowane błotniki. Współczesne przepisy nie akceptują wysuwanych reflektorów, dlatego trzeba było z nich zrezygnować.
Z profilu pojazd bardziej przypomina swój pierwowzór. W szczególności w oczy się rzucają pasy, które prowadzą do wlotu powietrza. Samo nadwozie jest bardziej wyrzeźbione, zgodnie z współczesnymi standardami. Linie podkreślają słupek C, a przednia szyba i dach zostały podkreślone przez czarny kolor. Elementem nawiązującym do oryginalnej Testarossy są kamery, które zastępują zwykłe lusterka – są zamontowane w takiej samej pozycji co w autentyku.
Tył również nawiązuje do modelu z dawnych lat, w szczególności element w kolorze nadwozia znajdujący się na szklanej powierzchni. Całość uzupełniają światła LED na całej szerokości, końcówki wydechu na środku i masywny dyfuzor w dolnej części pojazdu.
Wnętrze nie pochodzi od SF90
Większość pojazdów, które bazują na jakimś istniejącym modelu najczęściej ma zmieniane tylko nadwozie, a wnętrze jest niemal nietknięte. Twórca projektu nie chciał jednak iść na łatwiznę i zaproponował również w kabinie własną wizję.
Połączył układ i kolorystykę w stylu retro z nowoczesnymi funkcjami technicznymi, takimi jak duży ekran dotykowy informacyjno-rozrywkowy i cyfrowy ekran po stronie pasażera.
Jako napęd twórca widziałby rozwiązanie z SF90. Byłby to układ hybrydowy typu plug-in generujący 1000 KM, które pochodziłyby z silnika V8 4.0 twin-turbo oraz z trzech silników elektrycznych.
Ferrari słynie z limitowanych projektów, a przykład tego niezależnego projektanta pokazuje, że dałoby się zbudować wyjątkowe auto na bazie istniejącego modelu, tak aby przypominało Testarossę. Jednak, żeby do tego doszło, to musi się zgłosić ktoś do Ferrari, kto ma duży portfel.
Konrad Grobel
Fot. Marco Maltese/Maltese Design