Hyundai Tucson to naprawdę ciekawy samochód, który nie odstaje konkurencji, a w niektórych aspektach śmiało może im nawet uciec. W krótkim podsumowaniu postaram się przedstawić plusy i minusy tego modelu.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Tucsonem. Jakiś czas temu do dyspozycji miałem wersję hybrydową – o tym spotkaniu możecie przeczytać tutaj. Tym razem jednak do testów pojawił się egzemplarz z silnikiem konwencjonalnym i manualną skrzynią biegów. Z drugiej jednak strony w wizualnym pakiecie n-line, więc Hyundai wyglądał zadziornie.
Czas na porównanie pozytywów i negatywów. Pamiętajcie – to tylko moje subiektywne oceny.
Zalety Hyundai Tucson:
1. Pakiet N-line
Patrząc na zdjęcia tego egzemplarza nie sposób nie zauważyć krwistoczerwonego lakieru nadwozia, w którym Tucson wygląda bardzo agresywnie. Czarne dodatki i ciekawe felgi nieźle kontrastują ze wspomnianym lakierem, a muszę dodać, że pakiet N-line to nie tylko kolory.
To też zmodyfikowane zderzaki, czy atrapa chłodnicy. Całość naprawdę atrakcyjna i aż ciężko pomyśleć, że pod maską tylko 150 KM.
2. Bogate wyposażenie
Trzeba przyznać, że azjatyckie samochody oferują spore wyposażenie w dość niedrogich pieniądzach. Dlatego też na pokładzie Tucsona pojawiły się takie rzeczy jak podgrzewanie i wentylowanie foteli czy adaptacyjny tempomat z utrzymaniem samochodem w środku pasa ruchu. Może w tym egzemplarzu zabrakło automatycznego wyjeżdżania i wjeżdżania z kluczykami, ale jest co klikać we wnętrzu tego samochodu.
Choćby łącząc telefon z samochodem. Działa zarówno łączność Bluetooth, jak i CarPlay lub AndroidAuto.
3. Kamery pod lusterkami i nie tylko
Jednym z elementów tego wyposażenia jest system kamer. Są dobrej jakości i świetnie przekazują kierowcy ogląd wokół auta. Pomocne jest to przy parkowaniu lub cofaniu, bo kamery są 360-stopniowe.
Najciekawsze są jednak te spod lusterka, które pokazują martwe pole często niewidoczne podczas manewrów. Włączają się automatycznie podczas używania kierunkowskazów, a obraz pojawia się na wyświetlaczu zamiast zegarów zaraz za wieńcem kierownicy.
Wady Hyundai Tucson:
1. System infotainment
O systemie infomedialnym w nowych Hyundai’ach wspominam już nie pierwszy raz. Nie jestem fanem tego rozwiązania, które ma bardzo ciemne grafiki (czarnoniebieskie) i może wyglądają ładnie ale są mało widoczne i słabo intuicyjne. Sama technologia działa w miarę dobrze, ale zdarza jej się też zareagować z opóźnieniem.
Muszę też dodać, ze cała konsola centralna naszpikowana jest właśnie dotykowymi przyciskami oraz wspomnianym ekranem, co nie poprawia wizualnej sfery, bo wszystko mocno się palcuje, ale warto mieć najważniejsze funkcje na osobnych klawiszach.
2. Silnik o mocy 150 KM
Pod maską czerwonego Hyundai’a znalazł się 1,6-litrowy silnik z turbosprężarką o mocy 150 koni mechanicznej. Ten benzynowy motor nie jest demonem sportu, ale w większości przypadków wystarcza. Są jednak momenty, w której mocy może zabraknąć – czy to na autostradzie, czy drodze pozamiejskiej przy wyprzedzaniu.
Wszystko zależy od tego jak mocno obładowany jest Tucson, bo ten balast może sporo zmienić. Na sucho do setki auto rozpędza się w 10 sekund, a prędkość maksymalna dochodzi do 190 km/h.
Średnie spalanie Tucsona to okolice 8 litrów na 100 kilometrów.
3. Ciemne i proste wnętrze
Hyundai Tucson moim zdaniem zdecydowanie lepiej wygląda na zewnątrz niż w środku. Wnętrze auta jest dość ciemne i nudne, chociaż amerykański klient może czuć się bardziej zadowolony niż europejski. W naszym egzemplarzu znajdziemy sporo plastików, również o fakturze błyszczącej czerni, więc nie spodziewajmy się tu podświetleń znanych z konkurentów lub innych fantazyjnych dodatków lub materiałów.
Z istotnych informacji samochód kosztuje w tej specyfikacji około 150 tysięcy złotych, co powiem szczerze jak na średniej wielkości SUVa nie brzmi najgorzej. Patrząc jeszcze na to jak samochód wygląda można powiedzieć, że to atrakcyjna propozycja. Osobiście autem jeździło mi się bardzo dobrze, ale fakt, że Tucson idealnie pasuje do miasta. Z napędem na przód dużo dalej bym się nim nie zapuszczał.
Konrad Stopa