Site icon Moto Pod Prąd

Honda Accord VIII (2008-2015) – poradnik kupującego

Ostatnia europejska Honda Accord trzyma wartość znacznie lepiej niż rywale z tego samego segmentu – czy warto się nią zainteresować?

Wśród aut używanych klasy średniej do 45-50 tysięcy można mieć Forda z 2015 roku, Volkswagena lub Skodę z 2014 lub… Hondę Accord z lat 2008-2012. Z czego to wynika? Czy rocznik jest rzeczywiście aż tak ważny? Na czym właściwie polega fenomen tego modelu w porównaniu z konkurencją?

Tak się składa, że sam posiadam taki samochód. O tym jak znalazł się u mnie przeczytacie w poprzednim artykule dotyczącym zagrożeń na rynku aut używanych w Polsce. Mój egzemplarz to sedan z 2010 roku (przedlift) z silnikiem 2.0 i skrzynią manualną 6-biegową w wersji wyposażenia Executive (najwyższej). Przez ponad pół roku użytkowania zdążyłem trochę poznać ten model i dowiedzieć się sporo o jego typowych usterkach. Będę opisywał Accorda w wersji europejskiej. W Stanach Zjednoczonych ten model był oferowany jako Acura TSX, a równolegle oferowany podstawowy Accord miał zupełnie inny wygląd.

Honda Accord VIII – historia

Honda Accord funkcjonuje na rynku od 1976 roku. Jej ósma generacja zadebiutowała na salonie samochodowym w Genewie w marcu 2008 roku, a po kilku miesiącach ruszyła sprzedaż. W odróżnieniu od niektórych wcześniejszych generacji Accorda ten model był produkowany w japońskiej fabryce Sayama, a nie w Wielkiej Brytanii. Samochód był oferowany od początku jako sedan i kombi. Na początku 2011 roku przeprowadzono delikatny lifting, w ramach którego odświeżono wygląd zewnętrzny auta i zmieniono nastawy zawieszenia, ale ogólny charakter wozu się nie zmienił. Honda wycofała Accorda ze sprzedaży w 2015 roku bez następcy.

Silniki

W Accordzie ósmej generacji silnik jest umieszczony poprzecznie i napędza przednie koła poprzez 6-stopniową skrzynię manualną lub 5-stopniowy automat. Stosowano wyłącznie jednostki czterocylindrowe: benzynowe 2.0 i-VTEC 156 KM i 2.4 i-VTEC 201 KM oraz turbodiesla 2.2 i-DTEC 150 lub 180 KM (Type S).

Silnik 2.0 o mocy 156 KM może się wydawać identyczny jak stosowany w Accordzie siódmej generacji silnik 2.0 o mocy 155 KM, ale w rzeczywistości to inne jednostki – starszy należy do rodziny silników K z dwoma wałkami rozrządu w głowicy i przez to wydaje się żwawszy. W opisywanym modelu Honda zastosowała dwulitrową jednostkę serii R z jednym wałkiem o nieco spokojniejszej charakterystyce.

Większy motor 2.4 pochodzi z serii K i w wersji ze skrzynią manualną zapewnia Hondzie przyzwoitą dynamikę (8,1 s do 100 km/h). Niestety 5-biegowy automat mocno pogarsza przyspieszenia, choć nie ma wielkiego wpływu na zużycie paliwa. Z wyglądu wersję 2.4 poznacie po dwóch rurach wydechowych, w 2.0 jest tylko jedna.

Zwykły motor, mnóstwo miejsca, wszystko na wierzchu. Bardzo staromodnie w dobrym tego słowa znaczeniu.

Do jazdy w trasie najlepszy będzie turbodiesel 2.2. Jest oszczędny (producent podaje spalanie 5,9 l/100 km w trybie mieszanym) i dynamiczny. Jego konstrukcję Honda dopracowywała od 2002 roku, więc w rocznikach Accorda VIII jest on już godny polecenia. Warto dodać, że turbodiesel posiada wtryskiwacze piezoelektryczne Bosch, które można regenerować. Jest też standardowo wyposażony w DPF.

Wyposażenie

Honda oferowała różne konfiguracje wyposażenia zależne od wybranego przez klienta silnika. Najtańsze 2.0 występowało w trzech odmianach: Comfort, Elegance i Executive. Z silnikiem 2.4 oferowano tylko Executive, a z dieslem Elegance i Executive. Wersja nadwozia nie ma tutaj znaczenia.

Każdy, nawet najbiedniejszy Accord ma na pokładzie elektrycznie sterowane i składane lusterka, cztery elektryczne szyby, system audio z 6 głośnikami, klimatyzowany schowek po stronie pasażera, dwustrefową klimatyzację, dzieloną i składaną tylną kanapę oraz radio z CD i MP3. W wersji Elegance można liczyć jeszcze na tempomat, 16-calowe aluminiowe felgi, automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne, podgrzewane fotele, skórzaną kierownicę i gałkę zmiany biegów oraz parę innych dodatków.

Najbogatsza wersja Executive miała już w pełni skórzane wnętrze (czarne lub jasnobeżowe), system audio premium ze zmieniarką na 6 CD i 10 głośnikami, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, 17-calowe felgi aluminiowe, inne dekory wewnętrzne, elektryczne fotele z pamięcią ustawień dla kierowcy i zestaw głośnomówiący. W dodatku pojawiły się też mniej oczywiste dodatki jak nawiewy klimatyzacji na tylne siedzenia czy opuszczające się lusterko pasażera po wrzuceniu wstecznego biegu.

Na tym nie koniec, bo były jeszcze opcje. Pierwszą był pakiet systemów bezpieczeństwa, na który składał się adaptacyjny tempomat i system utrzymywania pasa ruchu oraz system automatycznego hamowania przed przeszkodą. Drugą opcją było rozszerzenie systemu multimediów o kolorowy ekran 7” i nawigację satelitarną.

Jazda

Zawieszenie Accorda wydaje się rozsądnym kompromisem między komfortem a sportem, ale jednak ze wskazaniem na komfort. Mój egzemplarz na 17-calowych felgach bardzo dobrze radzi sobie z nierównościami, co akurat dla mnie było ważne, bo cenię sobie komfort jazdy. O układzie kierowniczym niewiele mogę powiedzieć – jest, działa, ale raczej nie zapewnia specjalnego czucia nawierzchni. Trzeba za to pochwalić fotele – wygodne i ergonomicznie ukształtowane.

Zegary jak na „Japończyka” są wyjątkowo postarane. Spalanie to zazwyczaj około 8 litrów na 100 km.

Pod kątem dynamiki 156 KM z silnika 2.0 nie wygląda źle, ale motor ten ma tylko 192 Nm momentu obrotowego i to przy 4100 obrotach, więc w jeździe na co dzień ta wersja spodoba się tylko spokojnym kierowcom. Skrzynia automatyczna tylko pogarsza sprawę, więc akurat bazowy model polecam z manualem. Pod kątem użytkowym bagażnik sedana jest moim zdaniem trochę za płytki, za to bardzo długi, i czasem ciężko sięgnąć coś z samego końca. Dodam, że sedan ma większy bagażnik niż kombi (467 – 406 l), choć oczywiście odmiana pięciodrzwiowa i tak jest bardziej praktyczna.

Wnętrze

W Accordzie siedzi się nisko, a kierowca jest mocno zabudowany kokpitem – może nie tak jak w BMW, ale to podobny klimat. Mam za to pewne uwagi do sposobu obsługi niektórych elementów wyposażenia. Przykładowo największe pokrętło na konsoli centralnej wcale nie służy do regulowania głośności, a do grzebania w menu radia. Moim zdaniem najbardziej eksponowana powinna być ta funkcja, z której najczęściej się korzysta. Konia z rzędem temu, kto będzie potrafił podłączyć telefon przez bluetooth bez instrukcji – robi się to komendami głosowymi w języku angielskim, choć przyciski na kierownicy sugerują, że być może trzeba szukać w komputerze pokładowym.

Wnętrze wersji Executive mogło mieć czarną lub jasną skórę.

Osobiście Honda spodobała mi się ze względu na ogólnie wyczuwalną jakość wykonania. Accord ma pięknie wykonane zegary, wszystkie przełączniki działają z odpowiednim oporem, nie czuć luzów na poszczególnych elementach wnętrza i sprawia wrażenie bardzo solidnie wykonanego. Nawet skórzana tapicerka ładnie się starzeje, a sama skóra jest miękka, miła w dotyku i ładnie pachnie – dosłownie czuć klasę premium. Jedyne do czego mogę się przyczepić to dźwięk trzaśnięcia drzwi, któremu bliżej do dostawczego Iveco niż do klasy premium.

Koszty eksploatacji (2.0 benzyna)

Nie będzie tak tanio jak w Skodzie, ale też nie będzie tak drogo jak w innych japońskich markach. Wybór części jest ograniczony, więc siłą rzeczy czasem trzeba po prostu zapytać w ASO, gdzie nie jest tanio. Podstawowy serwis w autoryzowanym serwisie kosztuje mniej więcej 500-600 zł i wykonuje się go co 15 tysięcy kilometrów. Olej stosowany w ASO Hondy to Shell Helix Ultra 5W30. Do silnika wchodzi go niecałe 4 litry, więc koszt samego materiału jest niewielki. W moim egzemplarzu z przebiegiem 197 tysięcy kilometrów właśnie kończy się sprzęgło. Koszt jego wymiany poza ASO, na dobrych zamiennikach, to około 1500 zł.

Jakość wnętrza to jedna z zalet Hondy.

Spalanie silnika 2.0 jest rozsądne, bo mieści się w okolicach 8 litrów przy użytkowaniu głównie na krótkich odcinkach. W trasie spada do 7 litrów przy prędkościach około 120 km/h. Powyżej tej prędkości zaczyna wyraźnie rosnąć. Mój rekord wynosi 5,5 l/100 km, ale to była bardzo emerycka jazda z prędkością 70-90 km/h. Agresywna jazda skończy się wynikiem 10 l/100 km, choć słyszałem o przypadkach spalania 13 l/100 km. Naprawdę nie wiem jak trzeba jeździć.

Honda Accord VIII – typowe usterki

Honda Accord słynie z bezawaryjności i ta legenda nie wzięła się znikąd. Samochód jest zbudowany bardzo prosto – wydaje się, że ósma generacja to głęboki lifting poprzednika, a nie całkowicie nowy model. Samochód jest wolny od poważnych usterek hamulców, zawieszenia czy silnika. Niektóre 2.0 jak i 2.4 cierpią na nadmierny pobór oleju. Jest to sporadyczny problem, ale przy oględzinach nie da się tego jednoznacznie zweryfikować. Jedyną mechaniczną usterką typową dla wielu Accordów jest zużycie przegubów wewnętrznych. Objawia się to biciem na kierownicy albo wibracjami przy mocnym przyspieszaniu powyżej 100 km/h. Jeśli kupować nowe przeguby to tylko z ASO (z wymianą około 3000 zł), jeśli regenerować to tylko w sprawdzonym warsztacie (około 1600 zł).

W Accordzie lubią odpadać listwy, szczególnie te górne chromy z grilla. Ceny w ASO są wysokie.

Czasem awarii ulega tulejka wałka sprzęgłowego – objawia się to dziwnym “wibrującym” dźwiękiem dochodzącym z przodu podczas ruszania z pierwszego biegu. Sama tulejka to tania rzecz, bo kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale do jej wymiany trzeba zrzucić skrzynię biegów. Z tego powodu lepiej przeczekać i zrobić to przy okazji wymiany sprzęgła.

Pozostałe usterki dotyczą głównie drobnych niedomagań elektryki i czasem słychać trzeszczenie fabrycznych głośników. Przykładowo w moim Accordzie nieprawidłowo reagują przyciski sterowania radiem na kierownicy, jakby pomieszały im się funkcje.

Honda Accord – nadwozie i korozja

O wiele większym problemem w Accordzie jest karoseria. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest korozja. Zaczyna się od okolic kół. Szczególnie narażona jest przednia końcówka progu tuż za przednim kołem. Właśnie tam wilgotny piach i syf z drogi wpada za plastikowe nadkole i zostaje w progu na wiele lat. Aby temu zapobiec wystarczy zdjąć koło, odpiąć kilka spinek i zajrzeć pod nadkole – zazwyczaj jest tam pełno liści i brudu. Trzeba to wyczyścić i wypłukać czystą wodą pod ciśnieniem. Akurat w moim egzemplarzu zaczyna też korodować podłoga bagażnika od spodu.

Honda ma też problem z… odpadającymi listwami. Szczególnie narażone są listwy boczne przy szybie czołowej, więc wielu użytkowników wkleja je na różne spoiwa. Była masowa akcja serwisowa dotycząca tego problemu, warto zapytać w ASO czy twój egzemplarz był nią objęty. Odpadają też górne chromowane listewki grilla. W obu przypadkach ceny tych części mogą negatywnie zaskoczyć, a na szrotach ich nie znajdziecie. Niektórzy kupują cały grill z chin, a ponieważ nie pasuje, to przekładają tylko te chromy. I tak wychodzi taniej niż za oryginalny grill. Poza tym sprawa o której przeczytacie w każdym innym poradniku – słaby lakier fabryczny. Łatwo się odpryskuje, a w niezabezpieczone miejsca wchodzi korozja.

Honda Accord VIII – Ceny

Jak już wspominałem na początku, Accordy są sporo droższe niż inne samochody tego segmentu z tych samych lat. Niespecjalnie mnie to dziwi – można znaleźć polską historię, bogate wyposażenie i tak poszukiwaną niezawodność w jednym aucie. Na dodatek można wybrać sobie rodzaj silnika i rodzaj nadwozia, a sama marka Honda dobrze się kojarzy. Na ceny ma też wpływ brak bezpośredniego następcy, przez co Accordy z ostatnich lat produkcji bardzo dobrze trzymają wartość.

Najtańsze egzemplarze – najczęściej biedne diesle z dużymi przebiegami – kosztują między 20, a 25 tysięcy złotych. Z benzynowych tańsze są 2.0 – w zależności od roku, wersji i stanu ich ceny wahają się od 25 do 55 tysięcy złotych. Najbardziej poszukiwane wersje 2.4 z automatem lub usportowiona odmiana Type S mogą kosztować nawet do 65 tysięcy złotych.

Honda Accord Type S najlepiej trzyma ceny.

Mój Accord pochodzi z polskiego salonu, miał dwóch właścicieli, a przebieg w momencie zakupu wynosił 190 tysięcy kilometrów. Jest to benzynowy sedan 2.0 z manualem w najbogatszej wersji Executive, ale bez opcji dodatkowych. Wystawiony był za 45 900 zł, ostatecznie zapłaciłem 43 000 zł. Na razie zakup uważam za udany, ale co przyniesie przyszłość – zobaczymy.

Bartłomiej Puchała

Tak bawimy się na Youtubie:

Exit mobile version