Oby obecna sytuacja nie skończyła się masowym zwrotem kluczyków leasingowanych aut. Ale jeśli tak się stanie, zawsze można wrócić do podstaw. A tam mamy wiele świetnych i tanich aut, np. Audi A4 B5.
Może nie każdy podziela ten fetysz, ale ja uwielbiam auta z lat 90-tych. Po części wynika to z faktu, że właśnie wtedy dojrzewałem, zacząłem liceum, kolekcjonowałem pisma motoryzacyjne, w każdy weekend jeździłem z ojcem oglądać auta w salonach i komisach – analizowaliśmy ilość wypadków w tych używanych, źle naprawionych lub absurdalne ceny i bardzo kiepskie wyposażenie w tych nowych. Oglądałem się wtedy za każdym nowym Audi, Mercedesem, BMW, ale to też okres ogromnej miłości do Alfy Romeo – model 156 śnił mi się po nocach.
Z Audi A4 B5 pierwszy raz miałem styczność w 2003 albo 2004 roku. Wtedy mój kolega kupił takie auto pod Piotrkowem Trybunalskim, a ja miałem okazję zasiąść za jego kierownicą po transakcji i przywieźć mu pod dom. Było to popularne 1.9 TDI quattro na pompie rotacyjnej z chipem na około 150 KM. Prywatnie miałem wtedy Daewoo Matiza. Takie Audi to był niesamowity przeskok i bardzo mu tego samochodu zazdrościłem.
Cóż. Przyszedł i na mnie czas – również miałem z tym modelem swój epizod i to całkiem niedawno.
W 2018 roku kupiłem A4 sedan 1.9 TDI 116 KM już na pompowtryskach od kolegi dziennikarza motoryzacyjnego. Powód zakupu był prosty – szukałem taniego auta na dojazdy do pracy. Miałem wtedy Lagunę III 2.0 dCi 150 KM, która żłopała bardzo duże ilości paliwa w mieście i długo się nagrzewała. Poza tym, po sprzedaży Hyundaia żony jedno auto zawsze musiało być dla niej w domu.
Darmowe Sprawdzenie VIN
Sprawdź wypadkową przeszłość pojazdu
Audi A4 skusiło mnie na początku w zasadzie tylko fotkami kolegi – po prostu były świetne. Szukałem wtedy Volvo S70 (swoją drogą spełniłem i tę zachciankę i niestety mocno się zawiodłem) ewentualnie Mercedesa 190 albo jakiegoś fajnego japońca z duszą. Mimo wszystko pojechałem obejrzeć Audi.
Jedna przejażdżka i dogadałem się na zakup. W tym miejscu powiem, że nadal mało które współczesne auto prowadzi się tak dobrze jak stara be-piątka – oczywiście o ile w A4 mamy sprawne zawieszenie.
Po zakupie pierwszy serwis, ale najpierw jakiej A4 szukać?
Rozpiętość cenowa A4 B4 jest bardzo duża, ale nawet najładniejsze egzemplarze nie przekraczają transakcyjnie 10 tysięcy złotych. Te za 2-4 tys. zł można sobie od razu darować. Moim zdaniem sensowny egzemplarz kupisz za około 6 tysięcy, ale nie będzie to auto do jazdy na już, chyba że nie przeszkadza ci jak coś tłucze, telepie czy piszczy w czasie jazdy.
Pierwszym wrogiem A4 B5 jest czas. Najmłodsze egzemplarze mają już 18-19 lat. Najstarsze 25. Przebieg? Nie liczyłbym na żadne okazje. 300 000 km to naprawdę niewiele, jeśli ktoś dbał – Audi słynęło w tamtym okresie z niezwykłej wręcz precyzji wykonania.
W sieci wszyscy eksperci najbardziej straszą zawieszeniem, ale na kilka B5-tek, które mieli moi znajomi nikt, w tym i ja, nie wymieniał nigdy całego, wielowahaczowego zawiasu za jednym razem. W moim przypadku trzeba było wymienić jeden wahacz dolny (wymienne tylko jako cała część – aluminium) i końcówki drążków. Jednak nawet gdyby trzeba było zrobić cały przód to maksymalna kwota z robocizną nie przekroczy na pewno 2 tys zł., a przy dobrych częściach to zawieszenie jest niezwykle trwałe.
Z tyłu, o ile nie ma 4×4, mamy belkę trwałą jak nieszczęście – u mnie, mimo 275 000 na blacie, nadal była oryginalna.
Natomiast sypią się inne rzeczy, o których eksperci zapominają. Luz na przekładni kierowniczej to standard. Na naprawę zostawisz 1,5-1,8 tys. zł, chyba że chcesz próbować szczęścia wymieniając na używkę. Ciekną silniki, pompy wspomagania, rozszczelniają się klimatyzacje, psują kompresory. W moim egzemplarzu ciężko wchodziła jedynka i wymiany wymagało sprzęgło z dwumasą (nie robiłem tego i tak sprzedałem).
Wszystko to wygląda poważnie, ale na szczęście to auto da się naprawić naprawdę tanio – jest proste konstrukcyjnie i znane na przestrzał. Każdy warsztat sobie z nim poradzi, a części tak nowych, jak i używanych w dobrym stanie jest zatrzęsienie.
Ogromnym plusem jest też świetne zabezpieczenie antykorozyjne – o ile dany egzemplarz nie był naprawiany po wypadku to jedynie drobne purchelki mogą pojawić się na przednich błotnikach (standard we wszystkich VAGach do 2007 roku mniej więcej), dołach drzwi, tylnej klapie czy przedniej części progów. Rzadko jednak rdza jest na tyle poważna, żeby poza psuciem efektu wizualnego wymagała pilnej ingerencji blacharza. Z moich obserwacji najlepiej pod względem blachy prezentują się auta po 1998 roku, czyli po pierwszym liftingu. Egzemplarzy po 2000 roku (drugi lifting) pordzewiałych chyba w ogóle nie widziałem.
Wnętrze
Świetne materiały, rewelacyjne spasowanie, ale wersje wyposażeniowe zaczynają się od korbotronika i absu, a kończą na egzemplarzach ze skórą, szyberdachem, esp, klimatronikiem, grzanymi fotelami, napędem na wszystkie koła, ksenonami, radiem z nawigacją. Z małych niedoróbek – wyciera się lakier na przyciskach, łatwo rysują się plastiki na boczkach drzwi, łatwo plami się materiałowa tapicerka – tych plam nie da się już później usunąć.
Mankamentem na pewno jest wielkość wnętrza, która nie zachwyca – to tak naprawdę wielkość Golfa IV. W tamtych czasach wielu konkurentów oferowało zdecydowanie więcej. Brakuje miejsca na nogi w tylnym rzędzie, niezbyt duże są bagażniki. Rodzina 2+2 poradzi sobie jednak bez problemu, nawet jak kierowca będzie miał więcej niż 180 cm wzrostu.
Jaki silnik wybrać?
Większość „speców” powie, że najlepiej szukać Audi A4 B5 z silnikiem 1.6 101 KM z głowicą 8-zaworową. Ten motor uchodzi za jednostkę niezniszczalną, wręcz nie do zabicia, która świetnie znosi LPG i jest bardzo przewidywalna w cenach napraw.
Ja jednak nie polecę tego silnika, bo raz, że nie daje żadnej frajdy z jazdy, a dwa – najczęściej był łączony z bardzo ubogim wyposażeniem.
Nie polecę też 2.4 V6, 2.6 V6 czy 2.8 V6, choć każdy z nich to bardzo dobra jednostka. 2.4 V6 ma jednak problemy z licznymi wyciekami, które bardzo ciężko tanio naprawić. 2.6 V6 czy 2.8? Oba świetne, ale w większym A6. Duże silniki ledwo mieszczą się pod maską Audi i każda poważniejsza naprawa oznacza ich wyjęcie. Poza tym te motory naprawdę dużo palą, a gazowanie V6 z 30 zaworami to nie będzie niski wydatek – spokojnie osiągniesz połowę wartości auta.
Moim zdaniem warto skupić się na dwóch jednostkach – 1.8 turbo (jest też wersja bez turbo, ale to tak jakby supermodelce ukręcić nogi) oraz 1.9 tdi.
Pierwszy silnik to jednostka niezwykle trwała, chwalona, odporna na zasilanie LPG i liczne modyfikacje. Znane są przypadki 300-konnych 1.8 turbo, a to zdecydowanie nie jest koniec możliwości tej jednostki. Nawet, jeśli nie zdecydujesz się gazować tego silnika, to i tak śmiało zamkniesz się ze spalaniem w 9-10 litrach/100 km. Polecam wersję 180-konną, która daje już ogromną frajdę z jazdy.
Drugi silnik to również jednostka trwała, odporna na trudy pracy w każdych warunkach, dająca też możliwości chipowania, ale za to mniej ekologiczna, jeśli to dla kogoś ma znaczenie. Nie każdy 1.9 TDI będzie jednak tak samo udany – 90 konna jednostka jest ciut za słaba, w dodatku łączono ją z najniższymi wersjami wyposażenia. Polecam skupić się na wersjach 110 KM na pompie rotacyjnej lub poliftowym 116 KM na pompowtryskiwaczach. Mimo że 110 czy 116 KM nie robi specjalnego wrażenia na papierze, zapewniam że 10 sekund do setki oraz świetna elastyczność są bardzo odczuwalnymi parametrami w trakcie jazdy.
Wymarzony egzemplarz?
Przede wszystkim zadbany, serwisowany, moim zdaniem taki, który jest od dawna w rękach jednego właściciela już w Polsce. Ostatnio jestem dość mocno zrażony stanem sprowadzanych starych aut do Polski – większością z nich jeździły osoby, których w bogatych krajach nie stać było na inne auto, co niestety odbija się na jakości napraw (zagraniczne serwisy samochodowe to jakiś dramat – w moim W124 nawet napinacza rozrządu w Szwajcarii nie potrafiono dobrze założyć). Dobre A4 B5 w Niemczech czy Szwajcarii jest sporo droższe niż takie samo w Polsce.
Istotną sprawą jest historia pojazdu więc warto ją przed zakupem sprawdzić. Dzięki niej dowiesz się podstawowych rzeczy i ocenisz na ile właściciel mówi prawdę – zanim oczywiście wsiądziesz w samochód czy inny środek lokomocji, żeby pojechać i obejrzeć wybrane w internecie Audi.
Ze swoich obserwacji dodam, że po auto do 10 tys zł nie warto jeździć dalej niż w promieniu 50 km od domu. Trzeba mu też wybaczyć liczne rysy, obicia, przepalenia fotela. Nie szukaj lśniącej perełki. Takie auto na pewno będzie mocno przygotowane na sprzedaż.
Przygotuj na Audi A4 B5 około 7 tys zł na zakup, 800 zł na ubezpieczenie, 800 na komplet nowych opon i jakieś 1,5- 2 tysiące zł na pierwsze niezbędne naprawy. Wydane 10-11 tys zł da ci pewność, że pod domem zaparkujesz pewne i jeszcze przez kilka lat wdzięcznie służące auto.
Szczerze mówiąc sam zastanawiam się czy w dobie kryzysu nie wrócić do podstaw. Jest tam całkiem przyjemnie – Audi A4 B5 w dobrym stanie daje wiele radości z jazdy. A za kilka lat sprzedasz je mniej więcej za tyle samo, co kupisz – te auta już nie tanieją.
Adam Gieras