Nie ma drugiego takiego zlotu w Polsce. 18 września tereny przy pałacu w Rozalinie ponownie wypełniły się najwyższej jakości samochodami pochodzenia włoskiego.
Do zlotów Forza Italia mam bardzo osobisty stosunek. Na całą organizację pod tytułem Forza Italia natrafiłem chyba w 2014 r. lub jeszcze wcześniej. Na pewno na corocznym zlocie po raz pierwszy byłem 7 lat temu i to właśnie w Rozalinie pod Warszawą. Znalazłem wydarzenie przez przypadek i postanowiłem na zlot zabrać samochód swojej mamy – Fiata Pandę II. Byłem bardzo zaskoczony, gdy skierowano mnie na parking dla klubowiczów. Zaparkowałem tę biedną jak mysz kościelna Pandę w absolutnie najdalszym zakątku placu, by nie rzucała się w oczy pośród błyszczących Lancii i Alf. Od tamtej pory tylko dwa razy odpuściłem sobie wizytę na Forzy – raz po prostu nie mogłem, drugi raz wydarzenia nie było przez pandemię. W tym roku tradycja została wznowiona – jak tylko zobaczyłem wydarzenie na facebooku zarezerwowałem sobie termin na choćby krótką wizytę.
Fenomen Forza Italia
Teraz, po 7 latach, już bardziej rozumiem dlaczego te zloty są tak fenomenalne. Po pierwsze – świetna organizacja. Edycja 2021 po raz pierwszy była płatna dla odwiedzających i wcale nie mówię, że to źle. Każdy uczestnik za cenę biletu dostawał 3 żetony na gastronomię, dzięki czemu można było w cenie samego uczestnictwa zjeść i wypić coś pysznego. Z racji pogody – 10 stopni i deszcz – szczególnie popularne było stoisko z gorącymi napojami. Po drugie – atmosfera święta. I jest to święto nie tylko motoryzacyjne, ale także kulturowe. Na zlocie mile widziane jest wszystko co włoskie, począwszy od jedzenia, skończywszy na samochodach. Szczególna atmosfera tworzy się także przez zawsze wysoką frekwencję, a niektóre załogi przyjeżdżają z najdalszych zakątków Polski.
Znaczącym czynnikiem jest miejsce zlotu. Organizatorzy co rok starają się znaleźć jakiś przyjemny zespół pałacowo-parkowy w promieniu 40 km od Warszawy. Nie jest to łatwe, bo na parkingu musi się mieścić około 350-400 aut, a jeszcze trzeba zrobić osobny parking dla gości. Oczywiście wzorcem dla tej imprezy są wydarzenia w Italii jak niedoścignione konkursy elegancji w Villa d’Este itp. Odpowiednie miejsce tworzy niepowtarzalny klimat i jest okazją do odwiedzenia fajnych miejscówek kawałek za stolicą. Niezwykłe jest też to, że jest tutaj wyjątkowo egalitarnie. Obok siebie mogą stać Ferrari Testarossa i podrdzewiałe Fiaty i nikt z tym nie ma problemu. Właściciele jednych i drugich są wyjątkowo otwarci i chętnie opowiedzą o swoich pojazdach.
Edycja 2021
Przejdźmy konkretnie do wydarzeń podczas tegorocznego zlotu, a jest tego sporo. Jak zwykle na Forzy dominowała Alfa Romeo z niewielkim udziałem Lancii, Fiatów i innych marek. Oczywiście nie zabrakło także kilku modeli Ferrari, Lamborghini i Maserati, ale pogoda skutecznie zniechęciła np. motocyklistów. Ogólnie dla każdego coś miłego – były i Fiaty 500 z lat 60. i najnowsze modele Alfy spod znaku Q. Sam importer Alfy miał w tym roku silną reprezentację. Gwiazdą zlotu była najnowsza Alfa Romeo Giulia GTAm, której stoisko było non stop oblegane. Stoisko niestety tylko statyczne, ale co jakiś czas GTAm było odpalane i spowijało swoimi wyczynowymi dźwiękami okolicę. Swoją drogą, ta zabawka nie brzmi jakoś wybitnie jak na mój gust i chyba dźwięk nie był priorytetem konstruktorów.
Poza tym sporo zamieszania było wokół stoiska Maserati Chodzeń, które wystawiło swój wyścigowy egzemplarz GranTurismo GT4 w towarzystwie cywilnego GranCabrio. Dla mnie esencją Forzy jest jednak parking uczestników, gdzie na każdym kroku można spotkać coś ciekawego. A to ciekawe koła, a to niepowtarzalny kolor lakieru i tapicerki. Ważne, że poziom tych aut jest niezwykle wysoki, bo mimo braku selekcji na zlot zjeżdżają głównie pasjonaci. Stałym punktem programu są uniesione maski, pod którymi można podziwiać karbonowe rury dolotowe czy wypolerowane kolektory ssące silników Busso.
Pozostałe atrakcje
Jak zwykle był też konkurs elegancji, który jest zawsze świetną okazją dla właścicieli, by do mikrofonu powiedzieć coś ciekawego. Chętni mogli też wziąć udział w rajdzie turystycznym po okolicznych drogach, więc atrakcji było naprawdę sporo. Niestety kolejna Forza dopiero za rok, ale na tym też polega magia wydarzenia, że nie odbywa się tak często jak spoty pod Narodowym. Z pewnością to unikalne wydarzenie na polskiej scenie motoryzacyjnej i warto wpaść zobaczyć samemu. Nawet jak nie posiadasz włoskiego auta, tak jak ja. Z pewnych względów podziwiam włoskie fury tylko z pewnego dystansu, ale na Forza Italia przyjeżdżam z przyjemnością. Do zobaczenia w przyszłym roku, ciao!
Bartłomiej Puchała