Trzy lata od debiutu obecnego Rangera, producent pokazał prawdopodobnie najlepszy samochód dla rolnika oraz przedsiębiorcy. Pick-up z hybrydowym napędem typu PHEV, który nie tylko oferuje mocny napęd, ale też bezemisyjne 50 km zasięgu. To też doskonała możliwość do wykorzystania trójfazowej instalacji elektrycznej, powszechnej w miejscu pracy.
Mimo, że hybrydy typu plug-in, znane są światu od niemal 2 dekad, to połączenie tego typu technologii z pick-up-ami, wcale nie jest czymś oczywistym. W końcu mówimy o samochodach, którym najbliżej jest do terenówek z krwi i kości. Takich opartych na ramie. Z prawdziwym napędem na obie osie, który można dodatkowo zablokować na mechanizmach różnicowych. Offroadowe monstra, na ogół poruszają się dzięki napędowi, zamieniającemu paliwo w hałas oraz niszczenie zieleni wszędzie tam, gdzie nie wjedzie zwykła „osobówka”. Można powiedzieć, że poruszamy się po jednym z najbardziej konserwatywnych segmentów w motoryzacji. To swoisty stan Alabama wśród samochodów.
I owszem, nawet w Polsce da się kupić elektrycznego pick-up-a, jednak takie samochody cieszą się mniejszym zainteresowaniem. Mimo tego, jest pewna szansa na elektryfikację tego segmentu, czego dowodem jest nowy Ford Ranger Plug-in Hybrid. Samochód, który poza możliwością holowania przyczepy o masie 3,5 tony, może zabrać na pakę 1000 kg i bezszelestnie przejechać do 50 km, ale po kolei. Czym taki samochód wyróżnia się z zewnątrz? Wprawne oko dostrzeże dodatkową klapkę z piorunem, sugerującym lokalizację gniazda do ładowania. Drugie oko, znajdzie 3 cm wyższą przestrzeń ładunkową, mimo zachowania oryginalnej wysokości progu załadunku.

Samochód do pracy i zawstydzania ścigantów
W środku, hybrydowy Ranger właściwie w żaden sposób nie wyróżnia się na tle klasycznego modelu, co wcale nie musi być wadą. I bez tego, samochód jest wygodny, sowicie wyposażony, a także całkiem nieźle wyciszony (choć gwizd turbosprężarki słychać dość wyraźnie). Do dyspozycji prawej stopy, masz 281 KM oraz niemal 700 Nm momentu obrotowego, wytwarzanego przez zespół silnika elektrycznego oraz 2.3-litrowego EcoBoosta (sam produkuje odpowiednio 190 KM i 412 Nm). Tak potężne wartości, wędrują do automatycznej, dziesięciobiegowej przekładni. Następnie, za pomocą skrzyni rozdzielczej, kierowane są na tylne, bądź wszystkie koła (w zależności od wybranego trybu jazdy). W ten sposób, Ranger nie traci żadnego ze swoich terenowych autów.
A w trasie? Setka na prędkościomierzu pojawia się po nieco ponad 9 sekundach. Dalszy sprint, kończy interwencja ogranicznika szybkości, który niczym nie wyróżnia się na tle innych Rangerów. Ten, posłusznie odmawia dalszego rozpędzania się, osiągnąwszy 180 km/h. W praktyce, samochód sprawie osiągał moją szybkość przelotową, całkiem nieźle izolując od hałasu otaczającego powietrza. Samo prowadzenie, w niczym nie odbiegało od tego, jak prowadzi się samochód terenowy. Ranger jest lekko gumowaty w reakcji na skręt kierownicą, co można tłumaczyć nie tylko bardziej terenowymi nastawami układu kierowniczego, ale też sporymi oponami AT. Największym plusem, jest spalanie. To, przy całkiem sprawnym tempie, nieznacznie przekroczyło 12 l/100 km.

Strażnik bezdroży
Trochę więcej mogę powiedzieć o właściwościach terenowych Rangera. Niemal połowa trasy testowej, wiodła bezdrożami, ciągnącymi się między Warszawą, a Górą Kalwarią. Ścieżka wiodła nie tylko ubitymi szutrami, czy duktami otoczonymi zagajnikami. Ranger musiał też przedrzeć się przez błoto, kopny piach, rowy, strome zjazdy i podjazdy, co wykonał praktycznie bez najmniejszego wysiłku. Jedynie miniaturowa wersja Pustyni Błędowskiej, wymagała dołączenia przedniego napędu oraz wybrania trybu „piasek” z pośród zyliona trybów jazdy. I tutaj Ford naprawdę się postarał, przygotowując auto na praktycznie każdą nawierzchnię oraz sposób jazdy. Ale i bez tego, hybrydowy Ranger ze standardowym prześwitem (226 mm) i oponami AT, to całkiem niezły materiał do przemierzania bezdroży.
Wystarczy, że wcześniej przygotujesz co najmniej 281 257,95 złotych brutto. Dużo? To przyjrzyjmy się prezentowanemu modelowi. Auto w odmianie Wildtrack, w kolorze „cyberpomarańczowym” i m. in. parą, niewiele mówiących pakietów „Technology 52” i „Cargo 3”, kosztuje już 328 416,15 złotych z VAT. Drogo? Trochę tak, jednak z drugiej strony, użytkowy Ford nie ma konkurencji, co może zwiększyć hegemonię na rynku. Szczególnie, że wbrew pozorom, taki plug-in ma naprawdę dużo sensu. Zwłaszcza tam, gdzie „trójfazówka” jest czymś oczywistym.
Marcin Koński
Zdjęcia Ford Ranger Plug-in Hybrid:


























