Site icon Motopodprad.pl

Ford Mustang na Route 66

Ford Mustang 2018 1

Ford Mustang 2018 1

Zawsze chciałem odwiedzić Stany Zjednoczone, ale jeszcze nie miałem okazji. Dobry burger, Coca-cola oraz amerykańskie kino nie wystarczą by poczuć ten klimat w pełni. Jego namiastkę dostarczył mi jednak nowy Mustang i to pod Warszawą.

 

Na taki pomysł przeniesienia legendarnej trasy Route 66 na tereny wokół naszej stolicy wpadł Ford Polska. Miało to pomóc poczuć prawdziwą legendę USA, czyli nowego Forda Mustanga. Poliftowy model powoli wchodzi na nasz rodzimy rynek, a dotychczasowa sprzedaż aż 1500 sztuk, sprawia, że będzie mu raczej niezwykle łatwo.

 

 

Czy była jednak potrzebna jakaś historia, skoro do dyspozycji miałem jeden z najpopularniejszych samochodów świata? Oczywiście, że nie, ponieważ kilkanaście egzemplarzy na niemieckich rejestracjach zadowoliłaby nawet najgorszego malkontenta. Nie ma więc na co czekać – czas osiodłać tego konia.

A wygląda on teraz bardzo zacnie. Do nadwozia dodano jeszcze więcej agresywności i kilka nowych detali, dzięki którym będzie można poliftowy egzemplarz łatwo rozróżnić. Najwięcej dzieje się z przodu auta, gdzie długa maska dorobiła się dwóch wlotów powietrza, a jej linia mocniej opada na reflektory. Te natomiast są teraz bardziej ścięte i posiadają potrójne światła LEDowe, czego brakowało w poprzedniej edycji tego auta.

 

 

Mniej zmian dotknęło resztę auta, ponieważ o nowych wzorach felg lub konfiguracjach lakierów opowiadać nie będę. Najbardziej widowiskowy lakier Orange Fury nadal świetnie się komponuje z czarnym alufelgami, ale inne kolory (bordo, niebieski, szary) też nie wypadają źle. Oczywiście nadal zostało rozróżnienie między wersją Ecoboost, a tą najbardziej pożądaną czyli GT (znaczek 5.0 na błotniku oraz inny emblemat na klapie bagażnika).

 

 

A los sprawił, że ten dzień mogłem obcować z mocniejszą, ośmiocylindrową odmianą. Mniej szczęścia miałem do lakieru, bo czerń szybko się wybrudziła, ale na szczęście udało mi się zamienić na żółto-pomarańczowy egzemplarz, który spełnił moje wizualne oczekiwania równie dobrze, co wszystkich przechodni warszawskich ulic. Oczywiście oprócz Fastbacka, nowego Mustanga można kupić z materiałowym dachem (elektrycznie składany i rozkładany). Moim zdaniem wersja otwarta dobrze wygląda tylko bez dachu, z nim projekt cabrio jest trochę niespójny.

 

 

Co ważne, egzemplarze rozróżniały jeszcze 2 elementy. Pierwszy z nich to fotele. Zwykłe, skórzane kubły są wygodne, ale słabo trzymają na boki. Nie mają też porównania do specjalnych siedzeń od RECARO – świetnie otulają ciało, a przy tym są bardzo komfortowe. Może nie mają podgrzewania lub wentylowania, ale bez wątpliwości powinno się je zaznaczać w konfiguratorze (tylko 7500 złotych dopłaty).

Druga ważniejsza różnica to skrzynia biegów. Czarny egzemplarz wyposażony był w nowy, dziesięciobiegowy automat hydrokinetyczny, który zdecydowanie polepszył jakość jazdy względem poprzednika. Jego 2 tryby (zwykły i sportowy) zmieniają jego działanie, a dzięki manetkom za kierownicą łatwo okiełznać tego rumaka również manualnie. Spora ilość biegów idealnie sprawdza się w spokojnym użytkowaniu auta, gdzie taka elastyczność bardzo się przydaje i poprawia komfort jazdy. Tryb sportowy tego automatu to jednak brutal. O ile biegi do góry zmieniają się szybko, a reakcja na pedał gazu jest odpowiednia (dobry kickdown) to drugi pedał i hamowanie silnikiem niszczy zalety tego rozwiązania. Automatyczne zbijanie biegów działa tak agresywnie, że czujemy to własną głową uderzającą w zagłówki, nie mówiąc o tym, że jest to trochę niebezpieczne – Ford, sprawa do dopracowania.

 

 

Z drugiej strony mamy sześciobiegowy manual z krótkimi skokami twardego lewarka. Obsługa tej skrzyni wymaga trochę siły i idealnie komponuje się z lekko surowym wnętrzem i charakterem Mustanga. Jest jednak dużo bardziej wymagająca, ponieważ w połączeniu z tylnym napędem i mocą V8 naprawdę potrafi narozrabiać. Nie wyobrażam sobie jednak, aby miało jej w tym aucie zabraknąć. Trochę strachu i emocji potęguje tylko frajdę z jazdy, a kręcenie motoru do 6-7 tysięcy RPM dodaje miłego mrowienia na plecach.

Sama jazda tym potworkiem jest fenomenalna. 450 KM (było 421) z wolnossącego silnika słychać i czuć na każdym kroku. Maksymalny moment obrotowy (529 NM) wyrywa nadwozie do przodu strzelając z wydechu oraz krocząc do pierwszej setki w 4,3 sekundy. To nie są przelewki, to prawdziwy sportowy samochód, który potrafi driftować, palić gumę (posiada specjalny tryb blokowania przednich kół), a także wystrzelić do przodu jak z procy (opcja Launch Control dostępna nawet w manualu).

 

 

Zaskoczyć może również fakt, że potrafi także skręcać. Układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny, a zwarte nadwozie (raczej sztywne i twarde) idealnie poddaje się kierowcy. Tryby jazdy (od normalnego po wyścigowy) można traktować jak rodzaj szkolenia i dawkowania sobie szans na dobrą zabawę. Ten najbardziej hardcorowy wyłącza całkowicie trakcję.

Sposobów dostosowania Mustanga pod siebie Ford wprowadził bardzo wiele. Można ustawić nie tylko siłę wspomagania układu kierowniczego (3 tryby) lub wspomniane tryby jazdy, ale także siłę i jakość układu wydechowego (4 konfiguracje) i to niezależnie od opcji podróżowania. Tak więc można strzelać z wydechu jadąc spokojnie lub włączyć tryb cichy, by być grzecznym sąsiadem na własnym osiedlu. Z resztą sami posłuchajcie jak nowy Mustang brzmi.

 

 

Parę zmian zaszło również w środku. Materiały są lepszej jakości, ale niestety to nadal największa bolączka Mustanga. Twardych, niezbyt solidnych plastików nie chce się zbytnio dotykać, a nowy system SYNC 3 trochę psuję wizualny odbiór samochodu, chociaż działa całkiem dobrze i intuicyjnie. Miłe są za to całkiem nowe zegary za kierownicą, a raczej jeden cyfrowy wyświetlacz, który można odpowiednio dopasować lub wybrać 3 dane tryby wyświetlania. W zależności od naszego widzimisię możemy skupić się na obrotach, prędkości itp. Informacje na temat składu mieszanki paliwa lub nacisku na blok silnika – nie widzę problemu.

No dobrze, a czy to nadal najtańszy samochód sportowy z V8 na rynku? Na szczęście tak, mimo, że trochę podrożał. Wersja GT dokładnie o 30 tysięcy – aktualnie trzeba na niego wysupłać minimum 195 tysięcy złotych. Tańszy Ecoboost to minimum 170 tysięcy złotych. Dodam, że jego również dotknęły zmiany – spadła moc silnika do 290 KM z 317, ale zwiększył się maksymalny moment obrotowy (do 440 NM).

 

 

Dzień po wrażeniach nie wiem więc czy jestem już stuprocentowym znawcą USA, ale ponownie przekonałem się, że Mustang to świetne sportowe auto. Oswoić tego rumaka nie problem, aczkolwiek nadal nie wybacza on błędów. Śliska nawierzchnia, za późno zmieniony bieg lub za wysoka prędkość przed zakrętem może skończyć się tragicznie. Wsiadając do tego Forda powinno się o tym pamiętać! Później jest już tylko czysta zabawa!

 

Konrad Stopa

 

PS. Wiem, że nie wspomniałem o spalaniu, ale kierowcy Ecoboosta zeszli nawet do 8-9 litrów w trasie. GT to średnio 10-13 litrów, a w swobodnej zabawie lepiej ekonomiczności nie sprawdzać – stan baku na koniec dnia dochodził do rezerwy.

 

 

Wygląd: [usr 9]
Wnętrze: [usr 6]
Silnik: [usr 10]
Skrzynia: [usr 8]
Przyspieszenie: [usr 9]
Jazda: [usr 10]
Zawieszenie: [usr 8]
Komfort: [usr 8]
Wyposażenie: [usr 8]
Cena/jakość: [usr 10]
Ogółem: [usr 8.6 text=”false” img=”06_red.png”] (78/100)

 

 

Dane Techniczne:

Wersja GT

Silnik: V8, benzyna
Pojemność: 5038 cm3
Moc: 450 KM/7000 obr./min.
Moment: 529 Nm/4600 obr./min.
Skrzynia biegów: Automatyczna, dziesięciobiegowa
0-100 km/h: 4.3 s
Prędkość max.: 249 km/h
Cena: od 195 000 PLN

 

Wersja Ecoboost

Silnik: R4, benzyna
Pojemność: 2261 cm3
Moc: 290 KM/5400 obr./min.
Moment: 440 Nm/3000 obr./min.
Skrzynia biegów: Automatyczna, dziesięciobiegowa
0-100 km/h: 5.8 s
Prędkość max.: 233 km/h
Cena: od 170 000 PLN

Exit mobile version