Do stajni Forda w Europie dołącza nowy koń – Bronco w dwóch wersjach będzie walczyć o klienta również w Polsce. Sprawdziłem jak jeździ ten model na off-roadowym poligonie.
Dokładnie w tym samym miejscu gdzie parę miesięcy skakałem Raptorem mogłem sprawdzić fordowską nowość. I to w dwóch wersjach: Outer Banks oraz bardziej terenową wersję Badlands. Obie wersje łączy podobne pudełkowe nadwozie, które jest bardziej kompaktowe i rozbieralne, a pod maską mają to samo 335-konne V6 (553 NM) połączone z 10-biegowym automatem. Wszystko po to by popsuć trochę życia Wranglerowi i popływać w wodzie nawet o głębokości 80 cm.
Bronco Outer Banks – początek przygody
W teorii wersja Outer Banks to ta bardziej cywilna, ale nie oznacza to, że samochód jest jakąś pseudobulwarówką. To nadal pełnoprawny samochód terenowy 4×4, który ma specjalne zawieszenie (niezależne wahacze z przodu i aż pięć z tyłu) oraz 32-calowe koła AT. Sam prześwit to niecałe 24 centymetry.
Do jazdy terenowej posłuży na pewno selektor trybów jazdy. Co ciekawe, Ford nazwał go G.O.A.T tłumacząc, że z nim wjedziesz w każdy teren. Jest tam 6 opcji, które przygotowane są na daną powierzchnię (od śliskiej drogi, przez błoto i piasek do jazdy sportowej). Auto wyposażone jest też w terenowy tempomat i w fajną funkcję zawracania, która znacznie skraca promień obrotu samochodu blokując jedno z kół.
Z istotnych informacji – Bronco w tej wersji jest dłuższe o centymetr od wersji Badlands, a cena zaczyna się od 419 300 złotych
Bronco Badlands – mocniej, głębiej, dalej…
Ten Ford jest bardziej ekstremalny, ponieważ posiada stały napęd na wszystkie koła z elektromechanicznym reduktorem. Dodatkowo popracowano z zawieszeniem, które jest jeszcze bardziej profesjonalne i auto posiada blokadę przedniego i tylnego mechanizmu różnicowego. Podwozie zabezpieczono też płytami metalowymi, a zderzaki są stalowe. W cięższym terenie pomagają również amortyzatory Bilsteina.
Tutaj również pojawił się selektor trybów jazdy, który jest bardziej rozbudowany. Oprócz piasku i błota samochód może pochwalić się opcją Rock Crawl (na nierówny teren) i Baja (ale to nie ten co w Raptorze).
Nadwozie Badlandsa wyróżniają 33-calowe opony AT i z ważnych kwestii jest cięższy 100 kg niż tańsza wersja. Ten Bronco kosztuje ponad 440 tysięcy złotych, a jego prześwit wynosi około 26 cm.
Miły dzień zachęcający do off-road’u
Wracając do samej jazdy dzięki możliwościom obiektu mogłem sprawdzić Bronco w wodzie (brodzenie do 80 cm) oraz w prawie każdym trybie jazdy. Jeździłem po wystających kamieniach, pagórkach, płytach sprawdzając wykrzyże, piasku lub na wysokich podjazdach. Co ciekawe, była nawet pochylnia i wszędzie Bronco radził sobie bez zająknięcia. Zwłaszcza dla Badlandsa była to dopiero rozgrzewka, bo możliwości tej terenówki sięgają dużo dalej.
Ważne w tym wszystkim jest to, że nawet amator może się takim Bronco nieźle bawić. Elektronika oraz niewielkie wymiary sprawiają, że auto wjedzie naprawdę daleko, a kilkoma przyciskami możemy zmienić jego parametry. Na pewno w jeździe pomoże również pełne okamerowanie, które sprawi, ze nie trzeba będzie nawet z auta wysiadać.
Na deser Ford Ranger Wildtrak
Uzupełnieniem wydarzenia była krótka przejażdżka Rangerem w wersji Wildtrak, czyli tej bardziej osobowej. Sercem modelu może być 3-litrowy diesel V6 o mocy 240 koni mechanicznych (600 Nm). Z ceną prawie 306 tys. złotych brutto to z założenia robocze auto jest bardzo przyjemne. Jeździ jak osobówka, a w środku nie brakuje mu wyposażenia godnego cywilnych samochodów. W końcu Wildtrak to wyższy poziom tego modelu.
Wraz z 10-biegowym automatem jazda Rangerem jest przyjemna zarówno na drodze asfaltowej, jak i na szutrze. W końcu napęd 4×4 i wyższy prześwit oraz tryby jazdy pozwalają wjechać dalej niż nad rzekę lub działkę.
Mimo, że z Bronco spędziłem niewiele czasu, to wiem już, że będzie to auto nietuzinkowe na polskim rynku. Na pewno samochód trafi do nas na dłużej, więc wtedy przyjrzymy mu się dokładniej, ale dobrze się stało, że to auto trafiło do Europy. Brawo Ford!
Konrad Stopa
Zdjęcia Ford Bronco i Ford Ranger Wildtrak:
