Ostatnio informowaliśmy o naprawdę drogiej kolizji z udziałem czterech supersamochodów. Jednak niedawno doszło do jeszcze ciekawszego wypadku. Tym razem ofiarą padło Ferrari 12cilindri, które zostało rozbite podczas eventu prasowego.
Rozbicie własnego samochodu nie jest dla nikogo przyjemnym doświadczeniem. Zdecydowanie gorzej, jeśli rozbijesz supersamochód. Natomiast co jeśli rozbijesz ultra luksusowe i najnowsze Ferrari 12cilindri? Przekonał się o tym jeden z uczestników eventu prasowego organizowanego w Luksemburgu. Pikanterii do całej sytuacji dodaje fakt, że mówimy o najświeższym samochodzie, który zdecydowanie mniej czasu jeździł po drogach niż spędzi obecnie na warsztacie.
Ferrari 12cilindri uderzyło w wał ziemny
Feralne Ferrari było jednym z sześciu egzemplarzy, które wzięły udział w wydarzeniu. Niestety jazda po mokrej nawierzchni samochodem z tylnym napędem i mocą 830 KM wymaga pewnych umiejętności. Jeden błąd wystarczy, aby wpaść w poślizg i pojawić się w wielu nagłówkach i tekstach. Nieskazitelnie piękne Ferrari doznało poważnych szkód, a jego złoty lakier wymaga wielodniowej wizyty u lakiernika. Najbardziej ucierpiał prawy tył samochodu, który poza wieloma obcierkami doznał również poważnych wgnieceń. Co więcej, pojazd stracił część tylnego zderzaka zaś lusterko boczne wydaje się delikatnie uszkodzone. Nie wiemy natomiast jak sprawa wygląda z przodem pojazdu oraz drugim bokiem. Jedno jest pewne – nie będzie to tania naprawa.
Na szczęście nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu… a przynajmniej fizycznie. Pozostaje pytanie, kto prowadził ten pojazd. Skoro do zdarzenia doszło podczas wydarzenia prasowego możemy sądzić, że sprawcą był jeden z dziennikarzy. Z drugiej jednak strony samochód mógł również prowadzić ktoś z obsługi wydarzenia bądź też jeden z pracowników włoskiej marki. Jeśli ostatni wariant jest prawdziwy, to myślę, że możemy mówić o byłym pracowniku Ferrari. Samochód z pewnością był dobrze ubezpieczony, jednak ktoś na pewno „beknie” za tę kraksę. Jeżeli jednak był to dziennikarz, to obawiam się, że on i jego redakcja nie zobaczą już więcej tego samochodu, podobnie jak innych modeli od Ferrari. No chyba, że to Richard Hammond.
Damian Kaletka
fot. supercar.fails by Carscoops