Panująca na świecie pandemia koronawirusa dosyć mocno doświadczyła gospodarkę niejednego kraju. Grupowe zwolnienia, utrata płynności finansowej czy spadające zapotrzebowanie na usługi to tylko kilka z wielu konsekwencji tej sytuacji. Bardzo trudno jest znaleźć branżę której nie dotyczyłyby skutki Covid-19. Jedną z najczęściej wymienianych w tym przypadku jest branża farmaceutyczna. Nie moją rolą jest ocena tej gałęzi przemysłu. Ja chciałem się skupić na branży motoryzacyjnej. Tutaj nikt nie powinien mieć wątpliwości – automotive dostał mocno w kość.
Transport międzynarodowy, transport publiczny, produkcja części, produkcja samochodów czy obsługa posprzedażowa – każde z tych trzonów w mniejszym lub większym stopniu przeszło kryzys. W motoryzacyjnym świecie panuje przekonanie, że pandemia bardzo mocno wpłynęła na plany wszystkich motoryzacyjnych gigantów. Trudno się z tym nie zgodzić.
Wydaje mi się, że jest jednak jeden wyjątek. To koncern FCA. I to na nim chciałbym się skupić. Czy sytuacja z Covid-19 naprawdę mocno coś tu skomplikowała? Czy może jest tylko zasłoną dymną zasłaniającą trudną sytuację Włochów? Czy to tylko i wyłącznie przez pandemię Włosi zdecydowali się przełożyć szumnie zapowiadane premiery? Czy to brak błysku fleszy na odwołanych targach motoryzacyjnych w Genewie skłonił ich do tak radykalnego kroku? Jak widać pytań jest wiele. Odpowiedzi być może nigdy nie poznamy.
W moim przekonaniu odpowiedź na większość z tych pytań brzmi: NIE. Według mnie problem w koncernie pojawił się znacznie wcześniej. Konkretnie – 4 lata temu. Bo jak można wytłumaczyć fakt, że od premiery Alfa Romeo Giulia do jej finalnej sprzedaży przyszło nam czekać tyle czasu. Miał to być w końcu produkt dopracowany w każdym calu. Miał być niedoścignionym wzorem. Miał być punktem odniesienie dla innych. Jak się skończyło – wiemy. Podobna sytuacja miała miejsce ze Stelvio.
I tu w tej całej historii zaczyna się moja ulubiona część – nie walka na gołe pięści, ale walka na argumenty. Przecież można usłyszeć – nie ma znaczenia, że brakuje nowych modeli skoro wyniki sprzedaży powoli, ale idą w górę. Przecież to w pewnym stopniu uratowana przed upadkiem marka Jeep bije kolejne rekordy sprzedaży. Przecież nie tak dawno FCA z Fiatem i Alfa Romeo wkroczyli na rynek Stanów Zjednoczonych. Idąc dalej – utrzymywana siła woli Lancia sprzedaje we Włoszech tyle sztuk modelu Ypsilon, ile inne marki mogłyby tylko pomarzyć. A na koniec pozostawiono najmocniejszy argument – FCA przygotowuje się do walki o klienta prezentując hybrydowe odmiany Jeepów – Renegade i Compass. Do tego jest jeszcze radosna nowina – dosłownie w ostatnich dniach zaprezentowaną hybrydową odmianę bestsellera – Fiata 500. I tak można wymieniać dalej.
Jest Ferrari, które w ostatnim czasie nie oszczędza nam nowości. W czerwcu 2019 roku pokazali nam pierwsze auto z napędem hybrydowym – SF90 Stradale. Kilka miesięcy później pokazali kolejny wyjątkowy model – Roma. O krok dalej jest Maserati, które w ostatnich dniach zaskoczyło premierą modelu MC20. To wszystko ma udowodnić, że nie jest tak źle.
Umówmy się jednak – jest to bardziej pokaz siły i możliwości niż sposób na wyjście z kryzysu i dowód na to, że zła karta w końcu się odwraca. Trudno uwierzyć, że ze sprzedaży samochodów luksusowych i sportowych koncern będzie w stanie utrzymać inne marki, które w Europie chylą się ku upadkowi. Trzeba prawdzie spojrzeć prosto w oczy. We włoski koncern wieżą tylko niepoprawni optymiści. Wierzą ludzie, którzy kochają FCA za ich wcześniejsze dokonania, za ich innowacyjne pomysły, za nieszablonowe myślenie i za piękno motoryzacji. I o zgrozo – w tym gronie jestem ja. Bo pomimo wewnętrznego rozdarcia wierze, że Włosi znowu zszokują świat. Ufam, że powstanie coś tak piekielnie dobrego jak Fiat 500, który pomimo 13 lat na karku wciąż jest produkowany i to praktycznie w niezmienionej formie. Nawet pomimo tego, że wszystkie argumenty świadczą przeciwko, to we mnie wciąż tli się nadzieja, że ten kryzys uda się pokonać. By pokazać, że sytuacja FCA w Europie nie jest wesoła przedstawię kilka argumentów. Mam nadzieję, że skłoni to Was czytelników do dalszej dyskusji.
Alfa Romeo
To marka, która chyba najbardziej ucierpiała w całym koncernie (nie licząc Lancii). Wydawać by się mogło, że wybrany kierunek jest właściwy. Po dobrze przyjętych modelach 159, MiTo oraz Giulietta można było powiedzieć to, że marka ze sportowym DNA ma na nowo otwartą autostradę do budowania swojej potęgi. Dobre oceny niezawodności 159 i jeszcze lepsze opinie o kompaktowym modelu Giulietta dały jasny sygnał światu – Alfa Romeo wraca do gry. Tym bardziej nie zrozumiała jest decyzja Włochów o nagłym zakończeniu produkcji samochodu klasy średniej. W 2012 roku z taśm produkcyjnych fabryki w Neapolu zjechały ostatnie egzemplarze modelu 159. Co więcej, Włosi nie mieli za nią następcy. Legenda głosi, że był to krok mający na celu uspokojenie napiętej sytuacji ze związkami zawodowymi. W Neapolu kosztem Alfa Romeo ulokowana produkcję nowego Fiata Panda. Przyjrzyjmy się teraz bliżej – jak wygląda obecnie sytuacja Alfa Romeo.
W salonach sprzedaży, jak i na stronie internetowej znajdziemy zaledwie dwa modele oferowane przez tego włoskiego producenta. Są to Giulia i Stelvio. Oczywiście, modele te występują w wielu wersjach, w tym w tej najbardziej pożądanej – Quadrifoglio. W niektórych punktach sprzedaży znajdziemy jeszcze pięknie starzejącą się Giuliette. Ale czy to naprawdę jakieś pocieszenie? Przecież ten bardzo udany kompakt zadebiutował w 2010 roku! I tutaj nasuwa się pytanie – gdzie jest to ofensywne nastawienie na poprawę wyników sprzedaży? Wielu z Was pyta, gdzie jest Tonale? Przecież ten bardzo zaawansowany wizualnie projekt pokazano już w zeszłym roku. Przecież ten model podbił serca polskiej publiczności podczas targów Poznań Motor Show. Przecież ten sam samochód ujął dziennikarzy w Genewie.
Chyba tylko Włosi wiedzą dlaczego nie podjęli rękawicy i nie wprowadzili go szybko do sprzedaży. Tylko oni wiedzą, dlaczego nie kują przysłowiowego żelaza póki gorące. Tylko oni mając tak ciekawy samochód czekają w nieskończoność, by wzbogacić swoją ofertę o kolejne auto. I to w dodatku SUV-a. To przecież typ samochodów który cieszy się coraz większą popularnością. A nam, fanom marki pozostaje czekać na Tonale do IV kwartału 2021 roku.
Nie należy zapomnieć o tym, że Alfa Romeo nie tak dawno świętowała 110 urodziny. Pandemia Koronawira skutecznie uniemożliwiła huczne świętowanie tej rocznicy. Ale na litość boską – czy w tak ważnym dniu prezentacja Giulii GTA i GTAm to szczyt na który stać Włochów? Przecież tak naprawdę oczekiwania były znacznie większe. Wszyscy spodziewali się premiery produkcyjnej wersji Tonale. Nie zrozumcie mnie źle. Ten podkręcone jeszcze wersje Giulii to bardzo ważne odniesienie do historii marki. To bardzo ważny dowód na to, że Alfa Romeo wraca do tworzenia samochodów z pazurem. Z uwagi na cenę będziemy mieli przyjemność oglądać je bardzo rzadko. Skoro tak trudno jest „ruszyć z kopyta” to wystarczy spojrzeć na Volvo. Oferta jest marki jest niezwykle mocna. Zaczynając od trzech wielkości SUV-ów kończąc na rodzinnym kombi. Na tą chwilę Alfa Romeo powoli umiera. I nie pomoże tu powrót do grona zespołów w Formule 1. Tutaj potrzeba nowych modeli. Nowych modeli dostępnych już, zaraz a nie za rok czy dwa. Trzeba przecież pamiętać, że cierpliwość nawet najbardziej zagorzałych fanów marki kiedyś się skończy.
Fiat
Włoski Fiat również nie ma się dobrze. Oczywiście oferta tej marki jest znacznie bogatsza niż w Alfa Romeo, ale nie należy zapominać o tym, że po Fiata sięga inny rodzaj klienta. Analizując historię marki nie trudno zauważyć, że sprzedaż napędzały małe, proste i tanie samochody. Fiat przez wiele lat utrzymywał się jako lider sprzedaży w Polsce i Europie. Ich modele często okupowały trzy miejsca na podium. Wystarczy wspomnieć sukcesy takich modeli jak: Cinquecento, Seicento, Panda II, Punto II czy Grande Punto. Oczywiście, teraz możemy cieszyć się z sukcesu Fiat 500.
Tyle tylko, że to jest głównie produkt eksportowy. Sytuacje ratuje jeszcze Tipo, które jest dostępne w trzech wersjach nadwoziowych – hatchback, sedan i kombi. Niedawno do salonów sprzedaży trafiła również wersja Sport. Prawda jest taka, że wersja ta jest „sportem” tylko z wyglądu. Pod maską pracuje bowiem silnik o pojemności 1,4 litra i mocy zaledwie 120 KM. To na tle ponad 200-konnych modeli w tej klasie jest wręcz przepaścią. Zatem czego brakuje w ofercie Fiata? Przede wszystkim taniego i solidnego samochodu klasy B. Brakuje rywala dla Opla Corsy czy Peugeota 208. Brakuje też samochodu pokroju Pandy. Chociaż III generacja tego modelu świetnie się sprzedaje w Europie, to w Polsce próżno jej szukać na czołowych miejscach w rankingach sprzedaży. Powodem jest oczywiście nieco wygórowana cena.
Brakuje mi również solidnego Crossovera i SUV-a. To obecnie najważniejszy produkt dla każdej liczącej się marki samochodowej. A co w tym zakresie oferuje Fiat? Modele stylistycznie 500-tke – 500L oraz 500X. O ile ten pierwszy potrafi się jeszcze obronić całkiem przestronnym wnętrzem i niezłym wykończeniem, o tyle „X” nie ma tu zbyt wiele do zaoferowania. Co więcej, dość znacznie przegrywa on rywalizacje z bliźniaczym modelem z pod znaku Jeepa – Renegade.
O tym, że we Fiacie odwagi nie brakuje najlepiej świadczy przedstawiony rok temu innowacyjny i bardzo ciekawy koncept o nazwie Centoventi. Teraz pozostaje tylko pójść o krok dalej i rozpocząć produkcję wersji seryjnej. O tym, że coś jest na rzeczy mogą świadczyć pojawiające się od jakiegoś czasu w internecie zdjęcia mocno podniesionego, zakamuflowanego Fiata Tipo. Czyżby były to testy Crossovera na bazie jednego z najbardziej popularnych obecnie modeli Fiata? Jak bumerang wracają też informacje o powrocie do sprzedaży Fiata Punto. Jego produkcją ma się zająć polski zakład w Tychach. Z powodu wycofania z produkcji Forda Ka, zabrania Fiata Pandy tyski zakład ma spore rezerwy produkcyjne. Nie jest tajemnicą, że to właśnie ten punkt leży bardzo wysoko w hierarchii zakładów produkcyjnych koncernu. Jak będzie? Czas pokaże. Pomimo wszystko wydaje mi się, że Fiat ma nieco proszą drogę do pokonania kryzysu niż opisana wyżej Alfa Romeo.
Jeep
Amerykańska marka, która została przejęta przez włoskiego giganta ma się najlepiej spośród wielkiej 3-ki. Pomimo uwag odnośnie równie skromnej oferty modelowej nie można się oprzeć wrażeniu, że wyniki sprzedaży są co najmniej dobre. Ogromna w tym zasługa najmniejszego z dostępnych modeli – Renegade. Wprowadzenie do sprzedaży tego auta było strzałem w dziesiątkę. Na przeciwnym biegunie znajduje się najmłodszy model – Compass. Wbrew pozorom również ten model ma wszystko, by osiągnąć sukces.
Niestety rynek rządzi się swoimi prawami i pomimo rozsądniej skalkulowanej ceny sprzedaż Compassa zawodzi. Zdecydowanie lepiej radzi sobie najdroższy w gamie Grand Cherokee. W ofercie są również Wrangler oraz Cherokee. Oba stanowią jednak ułamek sprzedaży. Co zatem sprawia, że w przypadku Jeepa przyszłość maluje się w jasnych barwach? Otóż oprócz niezłej sprzedaży to liczne premiery. Nie tak dawno zaprezentowano pickupa o nazwie Gladiator. To spektakularny powrót marki do segmentu aut użytkowych. Ostatni tego typu model był oferowany przeszło 27 lat temu. Gladiator może trafić do salonów sprzedaży jeszcze pod koniec bieżącego roku. Jeszcze większą i równie spektakularną nowością pozostaje Jeep Grand Wagooner. To w pewnym stopniu również odwołanie do przeszłości. Całość uzupełnić ma nowe wcielenie modelu Grand Cherokee. Przy tak odważnej polityce wprowadzania nowych modeli wydaje się, że Jeep jest wprost skazany na sukces.
Abarth
Reaktywacja marki miała miejsce w 2007 roku. Od tego czasu tak naprawdę niewiele się dzieje. Obecnie w ofercie znajdziemy jeden model występujący w wielu wersjach. Ostatnio napisałem nawet o limitowanych wersjach Abartha 595 – Skorpioneoro oraz Monter Energy Yamaha. Czy to wystarczy by zdobyć kolejnych klientów? Chyba nie. Plany względem marki nie są znane. W mediach brak jest też informacji o potencjalnych premiera. Czy to wstęp to powolnego zamykania sprzedaży jak w przypadku Lancii? Nic nie jest wykluczone. Chociaż Abarth nigdy nie słynął z bogatej oferty modelowej, to jednak ostatnie lata są wybitnie słabe w wykonaniu tego producenta.
Podsumowanie
Przytoczone przykłady tylko pobieżnie opisują sytuację jednego z najważniejszych koncernów motoryzacyjnych na świecie. Sytuacja jego kluczowych czterech marek nie jest wesoła. Być może FCA czeka na finalne połączenie z PSA i powstanie jednego z największych koncernów na świecie – Stellantis. PSA ma w swojej ofercie to, czego od dłuższego czasu brakuje Włochom. Jeżeli plan się powiedzie, to już wkrótce do salonów wjadą nowe modele Fiata, Alfy Romeo i być może nawet Lancii. Nam póki co pozostaje czekać i mieć nadzieje, że Włosi przez swoją opieszałość i nieracjonalne decyzje nie stracą wszystkiego co do tej pory osiągnęli w motoryzacji. Ja ze swojej strony zachęcam wszystkich do żywej dyskusji o przyszłości koncernu FCA.
Tekst i zdjęcia: Paweł Oblizajek