Jeśli zastanawiacie się jak dobrze rozpocząć wiosnę, to warto wziąć urlop w dzień roboczy, wyciszyć telefon i zasiąść za kierownicą fajnego samochodu. Nawet jeśli będą to hybrydy lub samochody elektryczne. Tak właśnie spędziłem ostatni piątek biorąc udział w EV Tour i prowadząc parę modeli z gamy Land Rovera i Jaguara.
Dokładnie rzecz ujmując zadziało się to dzięki krakowskiemu dealerowi – Car Master Kraków, który oferuje brytyjskie produkty na małopolskiej ziemi. Działa również zgodnie z ekologicznym trendem, więc do dyspozycji przekazał nam hybrydy plug-in jak Land Rover Discovery Sport, Range Rover Evoque oraz Range Rover Sport. Pojawił się też pełny elektryk, czyli Jaguar I-Pace.
Piękna Małopolska
O samochodach za chwilę, więc najpierw trasa. Wokół Krakowa naprawdę nie brakuje ciekawych dróg i pięknych widoków. I nie mam tu na myśli bliskość gór, a okolice Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Wąskie i kręte drogi naprawdę robią wrażenie i można na nich śmiało pojeździć, a dzięki porze dnia roboczego ruch był naprawdę mały.
Tak więc w słonecznej aurze wiosny przejechaliśmy około 150-200 kilometrów na różnego rodzaju drogach, by sprawdzić samochody w różnych warunkach. Dzięki kilku przesiadkom mogliśmy sprawdzić też każde z dostępnych aut.
Hybrydy Plug-in
W zestawieniu do testów mieliśmy do dyspozycji trzy modele PHEV. Wszystkie oczywiście z napędem na cztery koła. Jednym z nich był Land Rover Discovery Sport, którym mogłem pojeździć już dłużej jakiś czas temu – test tutaj. Drugim z taką samą jednostką napędową (1,5-litrowa benzyna plus silnik elektryczny z tyłu) był Range Rover Evoque.
Z zewnątrz auto nie różniło się bardzo od naszego poprzedniego diesla, ale z inżynierią hybrydową był mocniejszy, ponieważ jego moc oscylowała w okolicach 310 koni mechanicznych. Dzięki temu i 15 kWh baterii auto nadal było 4×4, a na prądzie potrafiło przejechać nawet 30-50 kilometrów. Większa masa nie była tak odczuwalna i nie sprawiała problemów w czasie jazdy. Gdy akumulatory były naładowane tę moc było czuć i samochody dawały radę jechać dynamicznie.
Trzecią hybrydą plug-in był Range Rover Sport. W tym przypadku cała inżynieria oraz rozwiązania techniczne różniły się od powyższych. Po pierwsze, główny silnik miał pojemność 2 litrów i moc w okolicach 300 koni mechanicznych, a po drugie silnik elektryczny wspomagał normalny napęd 4×4, a nie zastępował napędu którejś osi, jak w mniejszych modelach. Dzięki temu samochód był bardziej terenowy, ale też dużo większy, więc potrzebował większej mocy by się rozpędzać. Jeśli chodzi o moc, to w tym przypadku przekraczała 400 KM.
To auto jednak prowadziło się inaczej niż mniejsi bracia. Po pierwsze samochód był bardziej miękki, a układ kierowniczy mniej precyzyjny. Podczas jazdy było czuć sporą masę, ale auto nie odstawało osiągami. Jeśli chodzi o elektrykę, to bezemisyjnie auto mogło przejechać również 30-40 kilometrów.
Czysty elektryk – Jaguar I-Pace
Muszę przyznać, że czystymi elektrykami jeżdżę rzadko, a takim jak I-Pace jeszcze nie jeździłem. To przykład auta ze sporą baterią (90 kWh), szybkim ładowaniem i śmiałym zasięgiem. Teoretycznie nawet ponad 500 kilometrów, ale w realnych warunkach raczej 300-400 kilometrów. Dlaczego? Bo samochód ma 400 KM i potrafi zachęcić do zabawy i szybkiej jazdy.
Najważniejsze cecha to przyspieszenie, które wgniata w fotel, bo pełna moc jest dostępna już od zera. Sprint do setki to mniej niż 5 sekund, ale wrażenie przyspieszania jest naprawdę dużo większe niż autami spalinowymi (nawet z takimi samymi osiągami). Ja mówię, że to inne konie mechaniczne!
Żeby nie było kolorowo samochód prowadzi się dobrze i jest przyklejony do drogi (masa zawieszona nisko), ale mam jedno ale… Masa auta sprawia, że ma się wrażenie lekkiego pływania, ale można to szybko opanować i dobrze wykorzystać. Samochód sprawnie przyspiesza i tak też hamuje, ale jednak waży około 2,2 tony, więc trzeba pamiętać o fizyce.
Druga rzecz, to wirtualny automat, który zastępuje kierowcę. Dodałbym do kierownicy manetki, by dać trochę frajdy jeszcze prowadzącemu.
Co ciekawe, auto dzięki szybkiej ładowarce (pow. 100 kWh) można do pełna naładować w 50 minut.
EV Tour ciekawym przeżyciem
I wybaczcie, że nic nie mówię o wnętrzach i wyposażeniu, ale w EV Tour najważniejsza była jazda i przekonanie się, że elektryczne samochody nie są złe. Trzeba śmiało przyznać, że na co dzień mało kto bierze je faktycznie pod uwagę, ale trend się ten zmienia i właśnie takimi imprezami marki chcą przekonać do tego typu samochodów.
Polska nie do końca jest jeszcze na to gotowa, ale optymistycznie trzeba patrzeć w przyszłość, a dużo przywilejów dla aut elektrycznych może pociągnąć ewentualnego klienta do kupna. Producent z Wielkiej Brytanii jest więc gotowy ze swoimi ekologicznymi samochodami, by spełnić te nadchodzące oczekiwania.
Konrad Stopa